Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:01, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
doggod napisał: |
Wypowiedź Milesa nie jest absurdalna. Spotkałem się z podobnymi wypowiedziami u innych wykonawców. Z tych bardziej znanych np. Peter Brotzmann w podobnym tonie wypowiedział się o muzyce klasycznej w jednym z wywiadów. |
Muzyka klasyczna, czyli co? Muzyka klasyczna obejmuje zarówno dzieła symfoniczne, gdzie wszyscy muszą grać w miarę równo, jak i dzieła skomponowane na jeden instrument. W związku z tym zżymanie się, że jak ktoś ma za zadanie walnąć w gong w czwartej minucie, jest jak robot, wydaje się bez sensu. Miles może się co najwyżej porównywać do solistów, co do których stwierdził, że owszem zdarzają się wybitni.
Cytat: | Wcześniej, w swojej wypowiedzi podałes, że "większość z nas słucha w mniejszym lub w większym zakresie muzyki poważnej". Nie wiem kogo miałeś na myśli, pisząc "nas", wszystkich uczestników tego forum, czy może tych kilka osób, które zabrały głos w tym wątku, ale jest to dość śmiała i nieuprawniona teza.
|
Tak się składa, że uż odnoszę się do tych, którzy wypowiadali się tu oraz w innych wątkach, w tym także z muzyką poważną. Dodatkowo jeszcze odnoszę się do wypowiedzi gościa, którego ignorancja w zakresie muzyki poważnej dotyczy zapewne nawet tych najbardziej popularnych rzeczy w stylu Requiem Mozarta, czy Symfonii z Nowego Świata. Więc nawet jeżeli reszta, do której się odnoszę, nie słucha muzyki poważnej w większych ilościach, to z ich wypowiedzi w innych wątkach wnoszę, że ich wiedza w stosunku do KzM jest przynajmniej dziesięciokrotnie większa, a zarazem wystarczająca, by wychwycić pewne nawiązania u GG i ocenić, czy jest to twórcze wykorzystywanie środków, czy próba udawania Wagnera na Moogu przez dzieciaka, któremu wydaje się, że gra to, co dorośli.
Natomiast co do prezentowanej tu postawy KzM ja zdania nie zmienię. Dla mnie jest to typowy przykład syndromu "kwaśnych winogron". Człowiek ma określone gusta, nie zamierza wychylić poza nie nosa i oczekuje, że inni mu udowodnią, że muzyka, której on w danym momencie nie lubi, jednak w te gusta trafia. Jedyną sensowną odpowiedź na takie roszczenie podał Shrek w zapodanym przeze mnie linku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:09, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Filas napisał: | Kapitanie z kobaianem, ale Wy wiecie, że to jest też zdanie m.in. Frippa? Ta opinia jest radykalna, ale poza dyrygentem i kompozytorem nikt inny nie daje wyrazu swojej wizji. Chyba, że oczywiście chce wylecieć. |
Powiedział swą opinię ktoś, kto sam nie był wcale dyktatorem .
Muzycy pieprzą różne rzeczy na różne tematy, na temat muzyki granej przez innych również. Czy na konkursach chopinowskich finaliści wyrażają wizję dyrygenta? Albo kompozytora? A kto niby teraz może ze 100% pewnością stwierdzić, jakie gość komponujący 200 lat temu miał wizje?
To jest dokładnie tego samego rodzaju pieprzenie, jak to o wyższości muzyki akustycznej nad elektroniczną, bo tam żywy muzyk w tradycyjny sposób wydobywa dźwięk z kawałka drewna, a tu jakieś procesory, automaty, roboty, Panie! Zaiste dobry argument, by wyrzucić całą gałąź muzyki do kosza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzypłocz
Wafel
Dołączył: 28 Lut 2014
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:12, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
To tak jakby powiedzieć, że aktor nie jest artystą, ponieważ odgrywa tylko co mu scenarzysta napisał i reżyser powiedział.
No i są też utwory kameralne, wykonywane bez dyrygenta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Filas
Moderator
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Etceteragrad Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:19, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Muzycy pieprzą różne rzeczy na różne tematy, na temat muzyki granej przez innych również. Czy na konkursach chopinowskich finaliści wyrażają wizję dyrygenta? Albo kompozytora? A kto niby teraz może ze 100% pewnością stwierdzić, jakie gość komponujący 200 lat temu miał wizje?. |
Przepraszam cię bardzo, ale wypowiedzi - zarówno Frippa, jak i Davisa - dotyczą muzyków orkiestrowych, także komuś tu kuleje czytanie ze zrozumieniem. Davis sam wspominał o solistach, a w biegu tamtego wywiadu z Frippem to też wynikało z kontekstu. Są to jasne wypowiedzi i nie wiem, dlaczego wplatasz w finalistów rozmaitej maści występów solowych. Przecież to zupełnie nie dotyczy tego o czym rozmawiamy.
Fripp był faszystą, ale Davis nie był, także to jest zupełnie nie na miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:33, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Filas napisał: | kobaian napisał: | Muzycy pieprzą różne rzeczy na różne tematy, na temat muzyki granej przez innych również. Czy na konkursach chopinowskich finaliści wyrażają wizję dyrygenta? Albo kompozytora? A kto niby teraz może ze 100% pewnością stwierdzić, jakie gość komponujący 200 lat temu miał wizje?. |
Przepraszam cię bardzo, ale wypowiedzi - zarówno Frippa, jak i Davisa - dotyczą muzyków orkiestrowych |
Czyli mają pretensję do kogoś, kto wychodzi raz w 4 minucie by walnąć w gong o to, że jest gościem, który wychodzi raz w 4 minucie, by walnąć w gong i tworzą z tego argument przeciw muzyce poważnej jako takiej.
Jeżeli zawęzimy wypowiedź tych muzyków do muzyki orkiestrowej to wychodzi taki banał, że absurdalną rzeczą jest o niej wspominać. Jak rozszerzymy na muzykę poważną w ogóle wychodzi absurdalny fałsz. Ergo, wypowiedzi Milesa i Frippa są absurdalne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
doggod
Wafel
Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 12:50, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Ergo, wypowiedzi Milesa i Frippa są absurdalne. |
Pomijając to, czy ich wypowiedzi są absurdalne, czy nie, bo to jest sprawa indywidualnych preferencji i oczekiwań odbiorcy od muzyki, zastanawia mnie jedna sprawa.
Czy naprawdę nie rażą cię te konwencje muzyki poważnej polegające na tym, ze w czasie koncertów muzycy mają trzymać się konwenansów ubiorczych, ogólnie - wizualnych? Widziałeś kiedyś jakiegoś muzyka orkiestrowego czy innego z środowiska poważki w dżinsach? Nie śmieszy cie odgrywanie w czasie koncertów całej tej muzyki w zapisów nutowych? Przecież w tym wszystkim nie chodzi o muzykę, którą się ma w sercu, tylko odwalanie jakiegoś obowiązku zgodnie z zasadą - zapłacono, odegrano, zapomniano. A gdzie w tym wszystkim szaleństwo, spontan i realny kontakt z odbiorcą?
Tzn. potrafię sobie wyobrazić, że komuś te atrybuty, o których napisałem nie są potrzebne do szczęścia.... I na tym polega chyba ten główny podział w gustach muzycznych, który często ma tu miejsce.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Wto 12:53, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kłopoty z Myszami
Dżonson
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:14, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Zacznijmy od tego, że koncertowa wersja piosenki Kylie Minogue Loveboat z Sydney jest równie dobra, co studyjna i obie podobają mi się bardzo. Zwracam uwagę na moment w 1`28`` gdzie zjeżdża Kylie na gigantycznej, nomen omen, kotwicy. No bomba.
https://www.youtube.com/watch?v=l2r0lj3CI2U
Poruszono różne wątki, być może odbiegając nieco od tematu. Niepotrzebnie też się ten Yes tu wmieszał.
Reasumując jednak:
1) W muzyce chodzi o emocje. Mój i Davisa pogląd na ten temat jest taki, że jak se siedzi Pan Kompozytor przez dwa lata i coś tam na kartce zapisuje, a potem po 200 latach Pani Grażyna na wiolonczeli, Pani Aniela na harfie i Pan Marek na kotle nie są w stanie przelać tych emocji na dźwięki, gdyż jest to przeważnie dla nich po prostu praca. W czasie koncertu pani Grażyna myśli o promocji w Lidlu na ryby, Pani Aniela o odebraniu dzieci z przedszkola, a Pan Marek łącznie o Pani Grażynie i Pani Anieli, bo siedzi za nimi. Bardzo trudno jest z takiego zestawu wyciągnąć emocję.
2) Tak jak to zostało powiedziane, to nie dotyczy solistów. Nieszczęśliwe się tu zaplątał ten Chopin. Z wielką przyjemnością słucham sobie konkursów chopinowskich, jak i konkursów Lutosławskiego. Przecież wszyscy tam występujący muzycy są wybitni, a co wygrywa? Emocje.
3) Często muzyka klasyczna właśnie jest swego rodzaju fetyszem: ooo, David Gilmour zagrał koncert z orkiestrą symfoniczną, łooo, Roger Waters nagrał płytę z chórem, łoooo, u Piotra Rubika występuje 90 osobowy chór, łoooo. Do tysięcy filmów muzykę pisali wybitni kompozytorzy odtwarzaną przez wybitne orkiestry, a efekt marny. Zaś Johny Greenwood, można rzec nieuk muzyczny, stworzył kapitalną ścieżkę do There Will Be Blood. O czym to świadczy: muzyka nie jest dobra, bo jest klasyczna, muzyka jest dobra, bo jest dobra, a kiepska, bo jest kiepska. Jest dobra muzyka rockowa i kiepska muzyka klasyczna.
Wracając zaś do GG to:
3) Dlatego, że wątek gdzieś brnie w meandry wyjaśniam w czym problem tkwi dla mnie. To trochę tak jak z recenzjami tego nowego Watersa. Czytam sobie o GG jakimi są wybitnymi instrumentalistami i jakie stworzyli wybitne rzeczy, co powoduje u mnie dysonas poznawczy. Jeśli całe wyjaśnienie kwestii: "co jest fajnego w GG" brzmi "bo potrafili nagrać muzykę klasyczną w formie rockowej i współczesnej" to ok., ale to mnie nie przekonuje, bo oczekuję tylko utworów dobrych, bez względu na to czym one są. A u GG od początku do końca słyszę jeden i ten sam pomysł ogrywany na sto sposobów. Dobre na jedna płytę, nie na 11.
4) I irytuje mnie przy tym jednoczesne deprecjonowanie innych twórców - może sam tu niepotrzebnie ten Yes wyciągnąłem, bo im się dostało. Ale i ELP nagrali trochę fajnej muzyki, i Yes, i KC. Kto lepszy: Zawinul, Jarret, Hancock? A jeżeli Jarret najlepszy bo nagrał Koln koncert, to tamci daremni?
5) I co z tego, że ktoś sobie gra na moogu? Jeśli robi to dobrze? Wolę świat z Lucky Man, niż bez niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:23, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
doggod napisał: | kobaian napisał: | Ergo, wypowiedzi Milesa i Frippa są absurdalne. |
Pomijając to, czy ich wypowiedzi są absurdalne, czy nie, bo to jest sprawa indywidualnych preferencji i oczekiwań odbiorcy od muzyki, zastanawia mnie jedna sprawa.
Czy naprawdę nie rażą cię te konwencje muzyki poważnej polegające na tym, ze w czasie koncertów muzycy mają trzymać się konwenansów ubiorczych, ogólnie - wizualnych? Widziałeś kiedyś jakiegoś muzyka orkiestrowego czy innego z środowiska poważki w dżinsach? Nie śmieszy cie odgrywanie w czasie koncertów całej tej muzyki w zapisów nutowych? Przecież w tym wszystkim nie chodzi o muzykę, którą się ma w sercu, tylko odwalanie jakiegoś obowiązku zgodnie z zasadą - zapłacono, odegrano, zapomniano. A gdzie w tym wszystkim szaleństwo, spontan i realny kontakt z odbiorcą?. |
Wiesz, że kiedyś, aby organista mógł grać, ktoś musiał dąć w miechy? Czy jest sensowny zarzut wobec muzyki organowej, że ci, co dęli w miechy, nie mogli wyrażać się w muzyce, którą współtworzyli? To dlaczego z faktu, że w muzyce orkiestrowej wyraża się głównie kompozytor i dyrygent robić jakikolwiek zarzut względem tej muzyki?
Natomiast, co do ubioru. Tu są dwie kwestie. Archaiczne obyczaje towarzyszące wykonywaniu muzyki poważnej są owszem śmieszne. Jestem zresztą gorącym orędownikiem twierdzenia, że największy polski szkodnik wśród Kaczyńskich miał na imię Bogusław, bo to, co promował zupełnie się nie broni, a wręcz zraża młodych ludzi do tej muzyki, wywołując przekonanie, że jest ona tylko dla snobów.
Z drugiej strony, skoro nie razi mnie, że fortepian ma tylko klawisze czarne i białe, to tak samo nie wpływa aż tak bardzo na odbiór muzyki fakt, że muzycy noszą smokingi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Wto 13:24, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kłopoty z Myszami
Dżonson
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
doggod
Wafel
Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 14:26, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | doggod napisał: | kobaian napisał: | Ergo, wypowiedzi Milesa i Frippa są absurdalne. |
Pomijając to, czy ich wypowiedzi są absurdalne, czy nie, bo to jest sprawa indywidualnych preferencji i oczekiwań odbiorcy od muzyki, zastanawia mnie jedna sprawa.
Czy naprawdę nie rażą cię te konwencje muzyki poważnej polegające na tym, ze w czasie koncertów muzycy mają trzymać się konwenansów ubiorczych, ogólnie - wizualnych? Widziałeś kiedyś jakiegoś muzyka orkiestrowego czy innego z środowiska poważki w dżinsach? Nie śmieszy cie odgrywanie w czasie koncertów całej tej muzyki w zapisów nutowych? Przecież w tym wszystkim nie chodzi o muzykę, którą się ma w sercu, tylko odwalanie jakiegoś obowiązku zgodnie z zasadą - zapłacono, odegrano, zapomniano. A gdzie w tym wszystkim szaleństwo, spontan i realny kontakt z odbiorcą?. |
Wiesz, że kiedyś, aby organista mógł grać, ktoś musiał dąć w miechy? Czy jest sensowny zarzut wobec muzyki organowej, że ci, co dęli w miechy, nie mogli wyrażać się w muzyce, którą współtworzyli? To dlaczego z faktu, że w muzyce orkiestrowej wyraża się głównie kompozytor i dyrygent robić jakikolwiek zarzut względem tej muzyki?
Natomiast, co do ubioru. Tu są dwie kwestie. Archaiczne obyczaje towarzyszące wykonywaniu muzyki poważnej są owszem śmieszne. Jestem zresztą gorącym orędownikiem twierdzenia, że największy polski szkodnik wśród Kaczyńskich miał na imię Bogusław, bo to, co promował zupełnie się nie broni, a wręcz zraża młodych ludzi do tej muzyki, wywołując przekonanie, że jest ona tylko dla snobów.
Z drugiej strony, skoro nie razi mnie, że fortepian ma tylko klawisze czarne i białe, to tak samo nie wpływa aż tak bardzo na odbiór muzyki fakt, że muzycy noszą smokingi. |
Jesli chodzi o mnie to ja nie mam żadnych obiekcji do muzyki klasycznej, okoliczności jej powstawania oraz odbiorców. Tak, jak nie mam obiekcji do disco polo. Oba gatunki są mi obce i w żadnej formule nie zajmują mojej uwagi. Dopóki są odbiorcy, niech sobie istnieje taki czy inny gatunek. Natomiast, między innymi z racji swoich zainteresowań teorią sztuki, fascynuje mnie problem komunikacji w tejże sztuce.
Innymi słowy, intryguje mnie problem następujący, czy odbiorca w XX lub XXI wieku, po tym wszystkim co przeszła ludzkość, dysponując coraz wiekszym ładunkiem wiedzy, był/jest w stanie szczerze i głęboko przeżywać muzykę sprzed 200 czy 300 lat? Zapewne zostałbym obsypany przykładami, że muzyka klasyczna sprzed kilkuset lat wciąż potrafi inspirować i zadziwiać, jednak chodzi mi o coś zupełnie innego.... Nie chcę mi sie za bardzo o tym tu rozpisywać, ale dziwią mnie po prostu te sprzeczki, że GENTLE GIANT jest lepszy od YES, bo tamci coś zrzynają, a drudzy to utalentowani i wyrafinowani instrumentaliści. Co ciekawe, wygłaszają to osoby, które, jak przypuszczam, mają szczątkową wiedzę na temat zapisu nutowego. Podejrzewam, że miałyby problem z narysowaniem klucza wiolinowego na pięciolinii, ale w tonie znawców z łatwością określają, która to muzyka klasyczna jest bardziej wartościowa w wykonaniu jakiego to zespołu.
Swego czasu, gdy interesowałem się muzyką tzw. progresywną, płyta Yes "Close To The Edge" była jedną z moich ulubionych w tym gatunku. Gentle Giant też lubiłem i wiele innych grup, które usiłowały nabzdyczony i napompowany do granic możliwości świat poważki przekuć na rockową modłę. Szanowałem i lubiłem szczerze te wszystkie grupy nie dociekając, który z tych zespołów był bardziej utalentowany. Fascynowało mnie to, ze każdy robił to we własnym stylu. Te forumowe swady, kto jest lepszy, a kto gorszy przypomina trochę piaskownicę. A prawda jest taka, smutna prawda, że czas dla obu grup (i wielu innych w tym nurcie) po prostu mija bezpowrotnie. Ani regularne koncerty w Dolinie Charlotty, ani kolejne, setne reedycje wybranych albumów, ani garstki zaślepionych fanów w kolejnych, młodszych pokoleniach nie odmienią tej tendencji.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Wto 14:28, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Filas
Moderator
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Etceteragrad Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:46, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Czyli mają pretensję do kogoś, kto wychodzi raz w 4 minucie by walnąć w gong o to, że jest gościem, który wychodzi raz w 4 minucie, by walnąć w gong i tworzą z tego argument przeciw muzyce poważnej jako takiej. |
Przez sprowadzenie do ogólności wychodzi banał, czyli coś zupełnie oczywistego, czyli to w zasadzie fakt, a nie opinia. Super!
Mają pretensje do kogoś, kto oderwany od orkiestry nie wiedziałby co i jak zagrać, bo nikt mu nie pokaże palcem. Pamięam, że Waglewski też wspominał o czymś podobnym nt swoich początków w Osjanie - że ciężko było się przestawić, bo nagle trzeba było dać coś od siebie. Obawiam się, ze twoje sprowadzanie do absurdu niestety w tej sytuacji zupełnie zawodzi. Albo inaczej: wnioskowanie prowadzi nas do innych wyników, niż doświadczenia, więc to teoria nie opisuje rzeczywistości, sorry.
Zresztą Ligeti w jednym ze swoich dzieł (wrzucanym nota bene swego czasu na Rumuński przez kaptejna) pięknie obnażył bzdurność takiego podejścia.
Wasza 'muzyka poważna' jest na tyle poważna, że, tak jak sobie teraz czytam w wywiadzie z La Monte Youngiem, często nie dostaniesz do dyspozycji sali koncertowej na więcej niż dzień do przećwiczenia tego, co chcesz przećwiczyć. W kulturze fraków to nie jest problem, w sztuce, która ma może na przykład skalę wizualną (a co dopiero jeśli ktoś swoje brzmienie reguluje pod salę - a tak czasami też bywa) momentalnie całe stare europejskie podejście zaczyna srać pod siebie i krzyczeć POMOCY TU BIJĄ.
Jeszcze jedna kwestia poboczna: podobno kompozytorzy z czasów, w których coś takiego jak 12-TET nie obowiązywało (jako sposób tuningu) zesraliby się słysząc współczesne gównofortepiany nastrojone na gównotemperament. Ale tak się stroi. W KOŃCU TAK USTANDARYZOWANO. Czy się o tym mówi? Nie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Filas dnia Wto 14:56, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
RoryGallagher
Wafel
Dołączył: 15 Lut 2017
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:35, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
doggod napisał: | Co ciekawe, wygłaszają to osoby, które, jak przypuszczam, mają szczątkową wiedzę na temat zapisu nutowego. Podejrzewam, że miałyby problem z narysowaniem klucza wiolinowego na pięciolinii, ale w tonie znawców z łatwością określają, która to muzyka klasyczna jest bardziej wartościowa w wykonaniu jakiego to zespołu. |
Skojarzyło mi się z tym:
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Ad.9 - Ty byś tak nie zagrał / oni osiągnęli sukces a ty nie. Tylko muzycy mają prawo krytykować muzykę.
Tak, a tylko piekarze mają prawo krytykować piekarzy. A tylko drogowcy drogowców: jedziesz sobie autem, koleina wiedzie Cię prosto w mur, ale nie powiesz ni słowa, bo przecież nie budujesz dróg, nie masz prawa krytykować. Idziesz do knajpy, serwują Ci spalone mięsiwo z zimnym makaronem, ale zmilczysz, zjesz bez skargi bo tylko inny kucharz... Zastanawiasz się czasem nad sensem własnych słów? Nie? Powiem Ci, że fakt ten rzuca się w oczy... |
Tylko muzycy mają prawo krytykować muzykę, a tylko osoby umiejące czytać nuty mają prawo dyskutować, który zespół lepiej nawiązuje do klasyki. Takie samo pierdolenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
doggod
Wafel
Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 15:53, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
RoryGallagher napisał: |
Takie samo pierdolenie. |
To pierdol dalej. A dyskutować można, a nawet trzeba. Ale skoro masz ambicję do poważnej dyskusji, to proszę bardzo. Napisałeś coś takiego: "Natomiast muzyków Yes porównałbym do instrumentalistów-robotów, ponieważ ograniczali się głównie do przenoszenia na grunt rockowy gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej.". A zatem, poważny dyskutancie, aby udowodnić, że masz prawo do rzeczowej dyskusji, podaj konkretne fragmenty muzyczne w wykonaniu YES, które zerżnął ten zespół w postaci gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej. Oczekuję, że podasz konkretny fragment YES i odpowiadający mu fragment z muzyki klasycznej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Wto 15:54, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzypłocz
Wafel
Dołączył: 28 Lut 2014
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:56, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Filas napisał: | Przez sprowadzenie do ogólności wychodzi banał, czyli coś zupełnie oczywistego, czyli to w zasadzie fakt, a nie opinia. Super! |
Daniel Dennett ma zwyczaj posługiwania sie pewnym terminem - deepity, który bywa tłumaczony na polski jako głębota. Oznacza on stwierdzenie które można rozumieć dwojako, i w jednym sensie jest w oczywisty sposób prawdziwe, ale mało doniosłe, a w drugim fałszywe ale posiadające ważne konsekwencje. Często ludziom mydlą się oczy i rozważają prawdziwość stwierdzenia odnosząc się do pierwszego sensu, a doniosłość odnosząc sie do drugiego.
Tak, pojedynczy wykonawca w orkiestrze ma znikomy wpływ na całość wykonania. Ale co z tego?
Gdyby wszyscy zaangażowani w wykonywanie muzyki poważnej byli wyrobnikami dla których gra różni się od pracy na zmywaku tym, że jest bardziej wymagająca manualnie, byłby to zarzut pod adresem muzyki poważnej jako takiej. Ale prawdą to nie jest.
Filas napisał: | Jeszcze jedna kwestia poboczna: podobno kompozytorzy z czasów, w których coś takiego jak 12-TET nie obowiązywało (jako sposób tuningu) zesraliby się słysząc współczesne gównofortepiany nastrojone na gównotemperament. Ale tak się stroi. W KOŃCU TAK USTANDARYZOWANO. Czy się o tym mówi? Nie. |
Jeśli przeszkadza Ci, że 12-TET chujowo brzmi, to będzie to zarzut nie tylko wobec muzyki poważnej, ale praktycznie całej muzyki od paru wieków wstecz.
Jeśli przeszkadza Ci brak autentyzmu w wykonaniu utworów np. renesansowych w stroju równomiernie temperowanym, to problemem jest wtedy głównie brak szczegółowej wiedzy na temat używanych uwcześnie strojów. Istnieją wykonawcy grający na specjalnie zrekonstruowanych barokowych instrumentach, a nie na np. klasycznych skrzypcach, ponieważ tak sie ustandaryzowało. Sądzisz, że przestroić instrument już by im sie nie chciało?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kłopoty z Myszami
Dżonson
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:05, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
vv
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kłopoty z Myszami dnia Pią 00:46, 17 Listopad 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Filas
Moderator
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Etceteragrad Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:08, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Skrzypłocz napisał: | Filas napisał: | Przez sprowadzenie do ogólności wychodzi banał, czyli coś zupełnie oczywistego, czyli to w zasadzie fakt, a nie opinia. Super! |
Daniel Dennett ma zwyczaj posługiwania sie pewnym terminem - deepity, który bywa tłumaczony na polski jako głębota. Oznacza on stwierdzenie które można rozumieć dwojako, i w jednym sensie jest w oczywisty sposób prawdziwe, ale mało doniosłe, a w drugim fałszywe ale posiadające ważne konsekwencje. Często ludziom mydlą się oczy i rozważają prawdziwość stwierdzenia odnosząc się do pierwszego sensu, a doniosłość odnosząc sie do drugiego.
Tak, pojedynczy wykonawca w orkiestrze ma znikomy wpływ na całość wykonania. Ale co z tego? |
Podchodząc do tego bardziej abstrakcyjnie można powiedzieć, ze ma wielki wpływ, poprzez decyzję o zaniechaniu siebie i staniu się częścią całości
Ale zapachniało sekciarstwem. W sumie jest coś z sekciarstwa w takim podejściu do muzyki, tak szczerze.
Będzie to zarzut wobec całej 'muzyki zachodu', która w zasadzie od samego początku cierpi na ten sam problem, o którym tu dywagujemy. Jeśli wierzyć pewnym informacjom łatwo odszukiwalnym w internecie, to możemy stwierdzić, że granie w 12-TET ma tak naprawdę zastosowanie w bardzo wąskim spektrum muzyki!
W ogóle w kontekscie Davisa to wszystko ma spory sens. Nawet jego (a przecież jazzowi!) podopieczni po ucieczce spod skrzydeł Milesa zaczynali tonąć w morzu estetyki, grając jakieś porno-fusion.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Filas dnia Wto 16:10, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:26, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
Kłopoty z Myszami napisał: |
Drogi Rory, ale zauważ, że właśnie Kolega Kobajn odmawia mi prawa słuchu i oceny GG właśnie dlatego, że nie przeszedłem 7- stopniowej szkoły muzycznej. |
Nie. Prawa słuchu odmawiam Ci po tych wszystkich głupotach, które plotłeś przy okazji JT, VdGG i innych.
Natomiast tu stwierdzam jedynie, że posłuchanie sobie odrobiny muzyki renesansowej i barokowej ułatwia odkrywanie walorów GG. I że prawdopodobnie bez liźnięcia choćby odrobinę tematu, nie zrozumiesz, dlaczego komuś GG mogą się wydawać dobrymi muzykami.
#mysialogika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
RoryGallagher
Wafel
Dołączył: 15 Lut 2017
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:46, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
doggod napisał: | To pierdol dalej. A dyskutować można, a nawet trzeba. Ale skoro masz ambicję do poważnej dyskusji, to proszę bardzo. Napisałeś coś takiego: "Natomiast muzyków Yes porównałbym do instrumentalistów-robotów, ponieważ ograniczali się głównie do przenoszenia na grunt rockowy gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej.". A zatem, poważny dyskutancie, aby udowodnić, że masz prawo do rzeczowej dyskusji, podaj konkretne fragmenty muzyczne w wykonaniu YES, które zerżnął ten zespół w postaci gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej. Oczekuję, że podasz konkretny fragment YES i odpowiadający mu fragment z muzyki klasycznej. |
Chociażby "Cans and Brahms" i Czwarta Symfonia Brahmsa. Tutaj wyraźnie słychać brak własnej inwencji i, jak to określił kobaian, profanację muzyki klasycznej.
Poza tym wyrwałeś moją wypowiedź z kontekstu. Ważna jest tam całość. Że jednym było bliżej do kreatywnego podejścia kompozytorów, drugim do odgrywania istniejących rzeczy. Może niejasno się wyraziłem, mój błąd.
Kłopoty z Myszami napisał: | Drogi Rory, ale zauważ, że właśnie Kolega Kobajn odmawia mi prawa słuchu i oceny GG właśnie dlatego, że nie przeszedłem 7- stopniowej szkoły muzycznej. |
Myślę, że i bez znajomości muzyki klasycznej można w pełni docenić GG.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
doggod
Wafel
Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 17:04, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
RoryGallagher napisał: | doggod napisał: | To pierdol dalej. A dyskutować można, a nawet trzeba. Ale skoro masz ambicję do poważnej dyskusji, to proszę bardzo. Napisałeś coś takiego: "Natomiast muzyków Yes porównałbym do instrumentalistów-robotów, ponieważ ograniczali się głównie do przenoszenia na grunt rockowy gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej.". A zatem, poważny dyskutancie, aby udowodnić, że masz prawo do rzeczowej dyskusji, podaj konkretne fragmenty muzyczne w wykonaniu YES, które zerżnął ten zespół w postaci gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej. Oczekuję, że podasz konkretny fragment YES i odpowiadający mu fragment z muzyki klasycznej. |
Chociażby "Cans and Brahms" i Czwarta Symfonia Brahmsa. Tutaj wyraźnie słychać brak własnej inwencji i, jak to określił kobaian, profanację muzyki klasycznej.
Poza tym wyrwałeś moją wypowiedź z kontekstu. Ważna jest tam całość. Że jednym było bliżej do kreatywnego podejścia kompozytorów, drugim do odgrywania istniejących rzeczy. Może niejasno się wyraziłem, mój błąd.
Kłopoty z Myszami napisał: | Drogi Rory, ale zauważ, że właśnie Kolega Kobajn odmawia mi prawa słuchu i oceny GG właśnie dlatego, że nie przeszedłem 7- stopniowej szkoły muzycznej. |
Myślę, że i bez znajomości muzyki klasycznej można w pełni docenić GG. |
Faktycznie, 1,5 minutowy utwór, który nawet nie jest reprezentatywny dla stylu Yes, który był wyraźnym ukłonem w strone tego kompozytora, niż próbą zrzynania, ma świadczyć o "ograniczaniu się do przenoszenia na grunt rockowy gotowych rozwiązań z muzyki klasycznej".
To tak, jak napisać, że King Crimson przenosili gotowe rozwiązania z poważki na podstawie ich ewidentnego odwołania do "Bolera" Ravella w kompozycji "Lizard", z podtytułem: "Bolero—The Peacock's Tale".
Z taką adnotacją, że w opisie do utworu YES jest wyraźny zapis, że utwór zawiera fragmenty muzyki Brahmsa.
Czysta manipulacja...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Wto 17:09, 04 Lipiec 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kłopoty z Myszami
Dżonson
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:30, 04 Lipiec 2017 Temat postu: |
|
vv
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kłopoty z Myszami dnia Pią 00:47, 17 Listopad 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|