Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Genesis

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:01, 03 Luty 2017 Temat postu:

doggod napisał:
kobaian napisał:
Floydzi wychodząc na scenę grali, to co chcieli, a to, czyje oczekiwania ich granie spełniało to sprawa drugorzędna.


Jesteś tego pewien? Myślę, że Floydzi grali, to co chcieli, ale ta wolność była pozorna. Bo chyba to "chcenie" Floydów miało jakieś swoje umocowanie pokoleniowe i estetyczne, które wynikało z tzw. zeitgeistu.... środowiska... oraz takich a nie innych fascynacji muzycznych, czy subkulturowych.

Zaraz dojdziemy w rozważaniach do wolnej woli i determinizmu, co jest niebezpieczne biorąc pod uwagę, że pisałem na ten temat dwie prace dyplomowe. Wink
Otóż w skrócie: determinacja przez "umocowanie pokoleniowe i estetyczne" nie sprawia, że wolność działania staje się pozorna. Dzieje się tak dlatego, że jeżeli robimy, to co chcemy, to introspekcja poucza nas, że nie jest to tylko pozornie różne od robienia tego, czego nie chcemy, bo po prostu inaczej się czujemy z tym, co robimy. I to, ktoś nazwał wolnością. Ba, mamy też mnóstwo racjonalnych powodów, żeby inaczej traktować np. pod względem moralnej odpowiedzialności kogoś, kto się dobrze czuje z tym co robi, a inaczej kogoś, kto czuje się niedobrze i najchętniej nie robiłby tego, co właśnie robi. Natomiast to, że jakaś banda filozoficznych oszołomów wymyśliła sobie absolutną wolność od determinacji przez czynniki zewnętrzne i zaczęła argumentować, że nigdy nie jesteśmy tak naprawdę wolni, to jest problem tych oszołomów, a nie przeciętnego użytkownika języka polskiego. To stanowisko nazywa się kompatybilizmem i ja go od wielu lat bronię.

Natomiast dla naszej dyskusji debata między kompatybilistami i inkompatybilistami nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ istotą jest to, czy Floydzi robili coś SWOJEGO, czy robili coś DLA KOGOŚ. W związku z tym zwykła kompatybilistyczna wolność działania tu wystarczy, nawet jeżeli nie będziemy zgadzali się w kwestii wolnej woli.

Moje stanowisko streściłbym następująco:
1. Zmiany społeczne końca XIX i całego XX wieku zakończyły istnienie czegoś, co możemy nazwać kulturą agrarną. W związku z tym tradycyjna muzyka ludowa stała się zabytkiem, przestała być muzyką szerokich mas, a stała się czymś wykonywanym DLA pasjonatów akurat tej dziedziny, dokładnie na tej samej zasadzie, co np. muzyka dawna.
2. Skutkiem tego było powstanie próżni. Mieszkańcy wielkich aglomeracji zostali właściwie pozbawieni muzyki SWOJEJ, takiej, którą przy odrobinie wysiłku mogliby sami sobie zagrać, natomiast stali się konsumentami muzyki rozrywkowej przygotowywanej dla nich przez gwiazdy estrady.
3. Grupa kolesi stwierdziła, że może estradę wykorzystać do prezentowania własnej muzyki, tego co leży im na śledzionie i im podobnym. Nałożyła się na to dodatkowo rewolucja pokoleniowa. Tak właśnie powstał współczesny rock. Nie chodzi o to, że podziela wszystkie cechy muzyki ludowej, ale że pojawił się poniekąd w jej zastępstwie, przynajmniej w takim sensie, że wyrażał aspiracje estetyczne jakiejś określonej grupy.
4. Powstanie tego gatunku zainspirowało różnych twórców do poszukiwań, dlatego na przełomie lat 60' i 70' wydano całkiem sporo ciekawych, inspirujących i różnorodnych płyt.
5. Wadą rocka było to, że wykonawcy byli motywowani na dwa sposoby. Po pierwsze, bo chcieli wyrażać to, co im w duszy grało, po drugie bo stanie się gwiazdą estrady wiązało się z osiągnięciem sukcesu życiowego, wysokiego statusu społecznego i możliwości oddawania się różnym uciechom na skalę nieosiągalną dla przeciętnego zjadacza chleba. Ponieważ druga motywacja bardzo często dominowała, zostało to wykorzystane przez wytwórnie muzyczne.
6. W efekcie mamy powrót do stanu wyjściowego - istnieje muzyka estradowa dla mas o ogromnym zasięgu rażenia, natomiast ze świecą szukać muzyki, która byłaby próbą wyrażenia się, zagrania czegoś swojego przez reprezentantów tych mas. Czyli w skrócie - znów żyjemy w próżni.
7. To, czy jacyś Stonsi grają czy nie, ma drugorzędne znaczenie biorąc pod uwagę to, że znów w tej próżni tkwimy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
doggod
Wafel
Wafel



Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:22, 03 Luty 2017 Temat postu:

kobaian napisał:

Zaraz dojdziemy w rozważaniach do wolnej woli i determinizmu, co jest niebezpieczne biorąc pod uwagę, że pisałem na ten temat dwie prace dyplomowe. Wink

Natomiast to, że jakaś banda filozoficznych oszołomów wymyśliła sobie absolutną wolność od determinacji przez czynniki zewnętrzne i zaczęła argumentować, że nigdy nie jesteśmy tak naprawdę wolni, to jest problem tych oszołomów, a nie przeciętnego użytkownika języka polskiego. To stanowisko nazywa się kompatybilizmem i ja go od wielu lat bronię.


Myślę, że jest to złożona sprawa. Myślę, że ja mógłbym się zaliczyć do tych oszołomów, bo nie tylko czynniki zewnętrzne determinują naszą wolność, ale czyni to również nasze DNA oraz instynkty. Dualizm ten mógłbym porównać do problemu przeznaczenia, oraz tego, jaki czai się za nim efekt: optymistycznego zakończenia, czy może pesymistycznego? Uważam, że o ile człowiek, jako jednostka jest zdolna wielkich czynów, i że praktycznie dysponuje takim potencjałem, by realizować swoje marzenia, to efekt tego potencjału w kontekście rozwoju całego gatunku ludzkiego jest obarczony fatalizmem i pesymistycznym zakończeniem. Zatem wolność jest ułudą, jest zwyczajną ideą, jakimś wymarzonym stanem docelowym człowieka przyszłości - "nadczłowieka" Smile. Wolność to ciągły proces transgresji, który nigdy się nie kończy. I właśnie taka, niedoskonała wolność jest mi najbardziej bliska. Tylko poprzez ciągłe niszczenie siebie oraz odrzucanie tego, co wiąże nas z przeszłością i teraźniejszością możemy realizować ideę wolności. Wolność w aspekcie dokonywania wyborów moralnych jest dla mnie fikcją i niszczeniem jej prawdziwej idei.

Wracając do Pink Floyd czy innych grup rockowych z połowy lat 60. Wskazanie, że jej członkowie ulegli zeitgeistowi nie było żadnym zarzutem pod ich adresem. Sądzę, że młodzież w ich wieku, w tamtym czasie, gdy muzyka rockowa była przytłaczająca modą, która decydowała się zakładać grupy jazzowe, folkowe czy uprawiać jakąś inną kameralistykę, wykazała się większą asertywnością, w efekcie wolnością, co oczywiście nie miało żadnego wpływu na jakość tworzonej muzyki.


kobaian napisał:

1. Zmiany społeczne końca XIX i całego XX wieku zakończyły istnienie czegoś, co możemy nazwać kulturą agrarną. W związku z tym tradycyjna muzyka ludowa stała się zabytkiem, przestała być muzyką szerokich mas, a stała się czymś wykonywanym DLA pasjonatów akurat tej dziedziny, dokładnie na tej samej zasadzie, co np. muzyka dawna.


Zgoda. Ale muzyka rockowa, o ile w początkowym okresie była elitarna, w sensie takim, że była skierowana (zgodnie z intencją jej twórców czy też nie, to nie jest istotne tutaj) jedynie do młodych pokoleń, od lat 90. stała się międzypokoleniowa, czyli wypełniła lukę po tej dawnej muzyce ludycznej. Utracenie tej elitarności na rzecz ludyczności przyczyniło się do jej śmierci, stagnacji, estetycznego zunifikowania i wygładzenia, co by stary pryk odnalazł w niej to samo, co osoba z średniego wieku, młodzież i nastolatkowie.

kobaian napisał:

5. Wadą rocka było to, że wykonawcy byli motywowani na dwa sposoby. Po pierwsze, bo chcieli wyrażać to, co im w duszy grało, po drugie bo stanie się gwiazdą estrady wiązało się z osiągnięciem sukcesu życiowego, wysokiego statusu społecznego i możliwości oddawania się różnym uciechom na skalę nieosiągalną dla przeciętnego zjadacza chleba. Ponieważ druga motywacja bardzo często dominowała, zostało to wykorzystane przez wytwórnie muzyczne.


Te motywacje towarzyszą wszystkim ujawnieniom artystycznym. Nie tylko twórcom muzyki rockowej. I we wszystkich tych ujawnieniach mamy podobny zasięg ingerencji mechanizmów kultury masowej. Problemem zasadniczym zatem tutaj nie są te korporacje płytowo-marketingowe, tylko konstrukcja psychiczna, wartości oraz dobrze pojęta bezkompromisowość, która wiąże się właśnie z transgresją, czyli doskonalszym poczuciem wolności.

kobaian napisał:

7. To, czy jacyś Stonsi grają czy nie, ma drugorzędne znaczenie biorąc pod uwagę to, że znów w tej próżni tkwimy.


Grający Stonesi to tylko efekt. Efekt i symbol upadku muzyki rockowej, która miała gloryfikować młodość i witalność, odrzucając jednocześnie świat zgniłej starości, z jej wszystkimi przywarami marazmu, zgnuśnienia i konformizmu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:38, 03 Luty 2017 Temat postu:

doggod napisał:
kobaian napisał:

Zaraz dojdziemy w rozważaniach do wolnej woli i determinizmu, co jest niebezpieczne biorąc pod uwagę, że pisałem na ten temat dwie prace dyplomowe. Wink

Natomiast to, że jakaś banda filozoficznych oszołomów wymyśliła sobie absolutną wolność od determinacji przez czynniki zewnętrzne i zaczęła argumentować, że nigdy nie jesteśmy tak naprawdę wolni, to jest problem tych oszołomów, a nie przeciętnego użytkownika języka polskiego. To stanowisko nazywa się kompatybilizmem i ja go od wielu lat bronię.


Myślę, że jest to złożona sprawa. Myślę, że ja mógłbym się zaliczyć do tych oszołomów, bo nie tylko czynniki zewnętrzne determinują naszą wolność, ale czyni to również nasze DNA oraz instynkty

DNA to czynnik zewnętrzny. W tym sensie, że zewnętrzny względem ludzkiej psychiki. Psychika jest oczywiście ukształtowana przez DNA, ale ponieważ DNA nie ma natury psychicznej i jest, z tego, co wiadomo, od psychiki niezależne, jest to z punktu filozoficznego czynnik zewnętrzny, dokładnie tak samo jak uwarunkowania społeczne.
Instynkty są owszem czynnikiem wewnętrznym, bo składają się na nasze motywacje, więc również są składnikiem woli. Problem ten jednak rozwiązują zwyczajnie piętrowe koncepcje woli. Czyli możesz akceptować lub nie na wyższym poziomie namysłu własne instynkty. Jeżeli akceptujesz i chcesz za nimi podążać, jesteś wolny, jeżeli nie akceptujesz i chciałbyś się kierować w życiu innymi motywacjami, niż się kierujesz, nie jesteś wolny. Jeżeli w ogóle nigdy nie zastanawiasz się nad swoimi instynktami, jesteś bydle Wink (ang. wanton).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Pią 13:44, 03 Luty 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
doggod
Wafel
Wafel



Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:03, 03 Luty 2017 Temat postu:

kobaian napisał:

DNA to czynnik zewnętrzny. W tym sensie, że zewnętrzny względem ludzkiej psychiki. Psychika jest oczywiście ukształtowana przez DNA, ale ponieważ DNA nie ma natury psychicznej i jest, z tego, co wiadomo, od psychiki niezależne, jest to z punktu filozoficznego czynnik zewnętrzny, dokładnie tak samo jak uwarunkowania społeczne.


Za mało wiemy o DNA jeszcze. Opinie wśród naukowców na temat mechanizmów biologicznych/psychicznych wpływu DNA na ludzką psychikę są podzielone. Czym jest ludzka psychika to również ciężki temat do ugryzienia... Czy każdy człowiek posiada w pełni suwerenną psychikę, nad którą ma pełną kontrolę? Można oczywiście zaklinać rzeczywistość i twierdzić, że np. psychoanalityczne koncepcje nieświadomości zbiorowej Junga to jakaś bzdura a on sam to oszołom, ale wolałbym na tak grząskim i niepewnym gruncie uwzględnić, że ktoś może mieć rację, przynajmniej w jakimś tam małym stopniu.

kobaian napisał:

Czyli możesz akceptować lub nie na wyższym poziomie namysłu własne instynkty. Jeżeli akceptujesz i chcesz za nimi podążać, jesteś wolny, jeżeli nie akceptujesz i chciałbyś się kierować w życiu innymi motywacjami, niż się kierujesz, nie jesteś wolny. Jeżeli w ogóle nigdy nie zastanawiasz się nad swoimi instynktami, jesteś bydle Wink (ang. wanton).


Czyli to takie proste, wszystko zależy od akceptacji ? Przypomina mi to trochę mistyczny relatywizm Gurdżijewski, wedle którego dobro i zło wynika z wyrzutów sumienia. Jeśli zabijemy człowieka i czyn ten wynika z głębokiego, racjonalnego przekonania, dodatkowo nie odczuwamy z tego aktu wyrzutów sumienia, to nie powinniśmy tego czynu traktować w kategoriach zła, grzechu, tylko właśnie - dobra Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Pią 14:07, 03 Luty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 01:42, 04 Luty 2017 Temat postu:

doggod napisał:
Za mało wiemy o DNA jeszcze. Opinie wśród naukowców na temat mechanizmów biologicznych/psychicznych wpływu DNA na ludzką psychikę są podzielone. Czym jest ludzka psychika to również ciężki temat do ugryzienia...

Ja wiem tyle, że ludzkie DNA powstaje w wyniku połączenia się materiału genetycznego plemnika i komórki jajowej. Ponieważ ani plemnik, ani komórka jajowa, ani zygota nie mają charakteru psychicznego, zatem jeżeli fakt posiadania takiego a nie innego DNA wpływa na psychikę, wpływa na nią jako czynnik ZEWNĘTRZNY a nie WEWNĘTRZNY. Nie bardzo wiem jaka niby wiedza miałaby tę sytuację znacząco zmienić.

Problem determinizmu w kontekście wolnej woli jest problemem przede wszystkim ZEWNĘTRZNYCH determinacji, bo polega on na tym, że dochodzimy do wniosku iż stany psychiczne, w tym ludzkie motywacje mają swoje przyczyny w zjawiskach leżących poza samym podmiotem. Nawet te po stronie podmiotu (jego popędy) tłumaczy się przyczynami zewnętrznymi (jego DNA). I tylko tego i niczego więcej dotyczyła moja uwaga.

Cytat:
Czy każdy człowiek posiada w pełni suwerenną psychikę, nad którą ma pełną kontrolę?


Ale oczywiście, że nie. Bycie filozoficznym oszołomem nie polega na kwestionowaniu tej suwerenności, czy pełnej kontroli. Wręcz przeciwnie. Filozoficzne oszołomstwo związane z wolną wolą ma charakter kilkuetapowy:
1. Najpierw przekonuje się innych, że posługujemy się potocznym pojęciem wolności, jedynie je precyzujemy i w zgodzie z logiką rozszerzamy na kolejne przypadki.
2. Rozdymamy to pojęcie jak tylko się da najbardziej, gwałcąc po drodze wszelkie wyjściowe intuicje i dochodzimy do wniosku, że wolności najbardziej na świecie zagraża determinacja.
3. Następnie stawiamy siebie w pozycji mędrca powracającego do platońskiej jaskini pełnej zakutych w kajdany prostaków i prawimy im jedno z dwojga w zależności od opcji:
a) Jesteście niewolnikami własnych pragnień (DNA, środowiska etc) musicie porzucić złudzenia o tym, że jesteście wolni.
b) Nie może tak być, że człowiek nie jest wolny, zatem trzeba odrzucić deterministyczną naukę o człowieku.

Otóż kompatybilizm, którego bronię, zakłada, że obie odpowiedzi są błędne. A praprzyczyną błędu jest stojąca u zarania niewłaściwa analiza pojęcia wolności. Wolność to nie to samo, co autonomia, suwerenność, niezależność itp. Wolność to robienie tego, co się samemu akceptuje i z czym się identyfikuje, a jej brak to po prostu brak akceptacji.

Cytat:
Czyli to takie proste, wszystko zależy od akceptacji ?

Ale jakie "wszystko"? Na świecie jest poza wolnością wiele filozoficznych zagadnień. Należy je tylko prawidłowo identyfikować.

Cytat:
Przypomina mi to trochę mistyczny relatywizm Gurdżijewski, wedle którego dobro i zło wynika z wyrzutów sumienia.

Tylko że nie sądzę, aby za takim stanowiskiem stały jakiekolwiek racje, poza prywatną opinią samego autora. Owszem, we własnym prywatnym języku ten pan może sobie dobrem i złem nazywać co mu się podoba, ale niech nie udaje, że analizuje pojęcia z języka powszechnie używanego. Natomiast za tym, że wolność należy odnosić do sytuacji w której czynisz to, co chcesz, a zarazem identyfikujesz się także ze swoimi pragnieniami i motywacjami, można przytoczyć cały szereg argumentów odwołujących się do powszechnego uzusu językowego. Daleki jestem od stwierdzenia, że uzus ten jest jest zawsze jednoznaczną i oczywistą wskazówką, jednak mam wrażenie, że non-kompatybilistów ów uzus zazwyczaj w ogóle nie obchodzi. A ja filozofię prowadzoną z jednej strony w oderwaniu od użycia danego wyrażenia, a z drugiej zaś strony pełną pretensji do pouczania użytkowników języka odnośnie tego, co ono "tak naprawdę" oznacza, uważam za oszołomstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
doggod
Wafel
Wafel



Dołączył: 04 Sty 2017
Posty: 461
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 07:28, 04 Luty 2017 Temat postu:

kobaian napisał:

Ja wiem tyle, że ludzkie DNA powstaje w wyniku połączenia się materiału genetycznego plemnika i komórki jajowej. Ponieważ ani plemnik, ani komórka jajowa, ani zygota nie mają charakteru psychicznego, zatem jeżeli fakt posiadania takiego a nie innego DNA wpływa na psychikę, wpływa na nią jako czynnik ZEWNĘTRZNY a nie WEWNĘTRZNY. Nie bardzo wiem jaka niby wiedza miałaby tę sytuację znacząco zmienić.


W sumie instynkty to też przenoszone są DNA, czyli one też powinny być czynnikiem zewnętrznym... Ale OK. Nawet jeśli uznamy dziedziczenie genetyczne cech psychicznych jako czynnik zewnętrzny, i jeśli uznamy, że kwestią wolności jest zaakceptowanie tego czynnika zewnętrznego, to i tak śmiem wątpić, by psychika człowieka była niezależna od niego, bo nie ma "natury psychicznej". Jak wspomniałem wcześniej, nie do końca znamy jeszcze mechanizmy genetyczne... Nie wiemy, w jaki sposób są przekazywane cechy psychiczne, jaki ma to tak naprawdę charakter, więc jedyne, co możemy zrobić, to przyjąć tylko pewne założenie, które ma charakter spekulacji, i przyjąć pewien model analizy, który będzie jedynie kolejnym, jednym z wielu, ani bardziej ani mniej słuszny od innych. Zresztą, to kategoryzowanie czynników wewnętrznych i zewnętrznych jest strasznie, dla mnie, naciągane w szacowaniu granic i warunków wolności. Dlatego ten, wydawać by się mogło, zdroworozsądkowy kompatybilizm nie przekonuje mnie.
Jednocześnie, stojąc na stanowisku, że prawda leży gdzieś pośrodku dylematu, czy człowiek ma wolną wole czy jej nie ma, dostrzegając że każda skrajność jest tutaj zafałszowaniem rzeczywistości, muszę przyznać, że ów kompatybilizm może faktycznie sugerować tę sprzeczność, którą jest ciężko zrozumieć przez ludzi, szczególnie kultury zachodnioeuropejskiej, bo w buddyźmie jest ona stale obecna i chyba intuicyjnie zrozumiała przez ludzi z tamtego otoczenia kulturowego.


kobaian napisał:

A praprzyczyną błędu jest stojąca u zarania niewłaściwa analiza pojęcia wolności. Wolność to nie to samo, co autonomia, suwerenność, niezależność itp. Wolność to robienie tego, co się samemu akceptuje i z czym się identyfikuje, a jej brak to po prostu brak akceptacji.


Idea wolności na przestrzeni wieków różnie była pojmowana, przecież wiesz o tym doskonale. Czy warto jednak z taką zaciekłością tak abstrakcyjny i złożony problem filozoficzny, jakim jest wolność rozważać w kategoriach błędu, czyjegoś oszołomstwa, błędnej analizy etc? Ja aż taki radykalny nie byłbym w wyrażaniu swoich przekonań Smile Tym bardziej, że jak sobie tak popatrzymy, to zawsze stawiano znak zapytania nad wolnością i jej realnym wymiarem. Oczywiście, to co podałeś na temat "oszołomów", którzy niby przeginają w swoich analizach, może się wydawać błędne, ale o każdym modelu analizy można tak powiedzieć. Nawet o tym zdroworozsądkowym kompatybiliźmie. Ja jestem ateistą, a zatem wszelkie koncepcje światopoglądowe w ramach poszczególnych religii są mi obce i się z nimi nie identyfikuję. Jednak, gdy np. czytam o tym, jak w średniowieczu (i chyba to za bardzo się nie zmieniło w katechizmie koscioła katolickiegoj, czy w chrześcijaństwie w ogóle) pojmowano wolność, a mianowicie że człowiek został obdarzony taką cechą i że jest wolny pod warunkiem, że spełnia boże przykazania, a traci tę wolnośc - gdy realizuje plan szatana - to ogarnia mnie śmiech politowania dla tej koncepcji, ale jednocześnie staram sie zrozumieć taką motywację, całe to otoczenie kulturowe oraz jakiś system światopoglądowy towarzyszący takim koncepcjom. Teraz na przykład uzmysłowiłem sobie, że ta koncepcja może mieć jakiś zwiazek z kompatyblizmem Smile Pomimo, że nie identyfikuję się z takim światopoglądem na temat wolności, to jednak nie byłbym w stanie oznajmić, że nauka kościoła popełniła jakiś błąd w analizie pojęcia wolności. Z prostej przyczyny, o której wspomniałem wcześniej, wolność to idea, dodatkowo ta idea nie stoi na samym szczycie hierarchii, a zatem podlega i jest uzależniona od tych innych idei, które są wyżej od niej w tej hierarchii. Hierarchia idei uzależniona jest z kolei kulturowymi uwarunkowaniami oraz stopniem, czy też poziomem rozwoju cywilizacyjnego wybranej grupy społecznej. To wszystko pokazuje złożoność i niejednoznaczność w określeniu tego, czym jest wolność, i jakie są warunki jej zaistnienia. A zatem, skoro to idea, to w realnym świecie ta wolność nie może być obecna, przynajmniej w zakresie realnego dostępu człowieka do tego bytu.

A tak przy okazji, podałeś wcześniej, że coś tam wynika z "koncepcji woli". Z ciekawości zapytam, czyją koncepcję woli? Nietzschego?
I czy w tej piętrowej koncepcji woli, w której akceptacja (np. swoich instynktów) stanowi warunek bycia wolnym, dotyczy również spraw moralnych (czyli, jakby nie było, czynników zewnętrznych też, chyba że uznamy że jest coś takiego, jak prawo naturalne, zgodnie z którym człowiek jest z natury swojej kimś dobrym a zło, to jest czynnik zewnętrzny)? I na ile kwestia wolności ma charakter subiektywny (akceptacja np. swoich instynktów), a na ile obiektywny? Wybacz za banalny przykład, ale czy więzień siedzący w celi jest bliższy prawdzie o wolności, gdy myśli o sobie, że jest wolnym człowiekiem, biorąc pod uwagę intelektualne i emocjonalne przekonanie o słuszności swego działania (popełnianych przestępstw), czy jednak osoba (społeczeństwo) z zewnątrz widząca w nim człowieka grzesznego, ulegającego różnym pokusom/namiętnościom/popędom - czynnikom zewnętrznym, wewnętrznym, obojętnie jakim, w dodatku siedzącego za kratkami?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez doggod dnia Nie 07:52, 05 Luty 2017, w całości zmieniany 30 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kłopoty z Myszami
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:09, 04 Luty 2017 Temat postu:

Nie mam zamiaru odnosić się do tego co napisano powyżej, chciałbym tylko sprostować część dotycząca DNA, gdyż w kontekście słuchania muzyki jest to dość istotne.

DNA odpowiada za wszystko, za to kim i czym jesteś. Sekwencje zasad azotowych adeniny, guaniny, cytozyny i tyminy tworzą 6 do 7 miliardów par zasad, które z kolei odpowiadają za kodowanie tzw. tripletów. KODOWANIE. Czysta MATEMATYKA. Kodowanie trzech literek odpowiada za to, że jesteś człowiekiem, myszą albo pszenicą, za to, że lubisz podjadać ser w mysiej norze albo kochasz Basię, sąsiadkę z naprzeciwka.

Warto się zastanowić nad tym, jak zaawansowanym technologicznie tworami jesteśmy. Najbardziej zaawansowanymi technologicznie we wszechświecie, z tych, które do tej pory znamy. Wytworzeni w oparciu o całkowicie kosmiczną, nieludzką technologię. Czysta matematyka i czysta logika zaprzęgnięta do stworzenia z suchej materii istot zdolnych do odczuwania emocji, które w pustym, materialnym wszechświecie nie mają prawa występować. Na razie jednak nic z tego nie rozumiemy, może kiedyś poznamy o co chodzi w tym wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skrzypłocz
Wafel
Wafel



Dołączył: 28 Lut 2014
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:32, 04 Luty 2017 Temat postu:

Kłopoty z Myszami napisał:

DNA odpowiada za wszystko, za to kim i czym jesteś.


No chyba nie.
Są przecież ludzie z alkoholowym zespołem płodowym, ludzie którzy po wylewie dostają zespołu nieuwagi stronnej, ryby które zmieniają płeć zależnie od stanu miejscowej populacji.
Rozważa się, czy język którym się posługujemy wpływa na sposób w jaki postrzegamy świat, albo czy można wykształcić słuch absolutny.
No i jeszcze istnieje coś takiego jak epigenetyka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zuy_pan
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:43, 04 Luty 2017 Temat postu:

Boniu, przez te badania DNA niektórzy wracają do przebrzmiałych animistycznych pierdółek z którymi rozprawili się pierwsi antropolodzy którzy się kapnęli, że to co pisał Darwin nie jest prawdą objawioną, szczególnie w stosunku do populacji ludzkiej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malkolit
Wafel
Wafel



Dołączył: 14 Sty 2016
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: GOP
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:56, 13 Luty 2017 Temat postu:

kobaian napisał:
Malkolit napisał:
Chyba nie Van Halen, Kiss i Bon Jovi, ale Kraftwerk i Gary Numan (i szereg podobnych twórców) wpłynęli bardziej na muzykę -

Różnica jest taka, że muzyka tych pierwszych jest asłuchalna, natomiast tych drugich się całkiem broni, zwłaszcza Kraftwerk. Ci pierwsi nie mają nic do powiedzenia w muzyce, a ci drudzy mieli, nawet ten nieszczęsny Numan. Ci pierwsi grali grali dla zabawienia publiczności, ci drudzy wyrażali jakoś tam swoje pomysły estetyczne. Dla mnie Kraftwerk i Numan znacznie lepiej wpisują się w formułę tego, czym był rock u swojego zarania, niż te śmieszne plastikowe hardrockowe gwiazdeczki, mimo wszystkich stylistycznych odmienności.

Malkolit napisał:
jakby nie patrzeć, zespoły syntezatorowe pokazały, że nie trzeba być wielkim twórcą i mieć wielkich umiejętności, by tworzyć swoje utwory. Trzeba umieć zaprogramować dźwięki.

Odjęcie wykształconym muzycznie członkom grupy Kraftwerk miana "wielkich twórców" w zestawieniu z czymś tak mizernym jak Van Halen, czy Bon Jovi to jak dla mnie dość kontrowersyjna opinia.


Nie miałem na myśli klasy muzyki, ale jej wpływ na innych wykonawców (Kraftwerk na grupy elektroniczne, Numana na rozwój muzyki elektronicznej w Anglii). Hairmetalowcy (chociaż Bon Jovi należało do tego nurtu tylko na początku kariery) jednak tak ważni nie byli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MadziaHuzarZKosmetologii
Wafel
Wafel



Dołączył: 30 Lis 2016
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 00:04, 14 Luty 2017 Temat postu:

A co sądzicie o Genesis z Ducha

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bouleau
Nosal
Nosal



Dołączył: 01 Mar 2017
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:51, 01 Marzec 2017 Temat postu:

haha, amerikan psajko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin