Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Album roku 1972

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Plebiscyty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:45, 09 Kwiecień 2016 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Weather Report z Tokyo

Gadanie, walenie konia na bębnach... Nie wiem, na jakiej zasadzie to ma być lepsze od utworów studyjnych.

Cytat:
Sanders
Toż mówiłem, że jeden na podium.

Cytat:
Rtf
Równie dobrze mógłbyś przywołać Zappę w obronie honoru jazzu.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Ornette?

Może jeszcze namieszać, bo zostawiłem na deser.

Generalnie jazzy są niezłe, problem w tym, że progi i jazz-rocki są często lepsze (GG, Popol Vuh, Zappa itd.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Sob 23:45, 09 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gharvelt
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 00:49, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

kobaian napisał:
Kapitan Wołowe Serce napisał:
Weather Report z Tokyo

Gadanie, walenie konia na bębnach... Nie wiem, na jakiej zasadzie to ma być lepsze od utworów studyjnych.


Przypomniałem sobie wczoraj ten album i miałem podobne wrażenia. Znakomite momenty przeplatane takimi zbędnymi popisami. Dobra rzecz, jak pozostałe WR z tego okresu, jednak absolutu tam nie słyszę. Na mojej liście zmieści się tylko "I Sing the Body Electric".

Z jazzów w '72 dla mnie najmocniejsze pozycje to Stańko i Davis, z pewnością nie niższy poziom niż czołowych jazzów z ubiegłego roku. A to, że jazz-rock okazał się jeszcze bardziej obfity w świetne albumy to przecież żaden problem, takie "Grand Wazoo", "Matching Mole" czy "Steig aus" jak najbardziej zasługują na docenienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 06:31, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

gharvelt napisał:
kobaian napisał:
Kapitan Wołowe Serce napisał:
Weather Report z Tokyo

Gadanie, walenie konia na bębnach... Nie wiem, na jakiej zasadzie to ma być lepsze od utworów studyjnych.


Przypomniałem sobie wczoraj ten album i miałem podobne wrażenia. Znakomite momenty przeplatane takimi zbędnymi popisami.

Dla mnie w muzyce WR liczy się tzw. "klimat". To jest bodajże pierwsza przedpastoriusowa płyta zespołu, jaką słyszałem, na której go zupełnie nie ma. Wszystko tylko dlatego, że "rękodzieło" okazało się ważniejsze. Ponadto nawet biorąc w nawias rękodzielnicze fragmenty, materiał wydaje mi się zebrany jakby od Sasa do Lasa, albumowi brakuje spójności, charakterystycznej dla nagrań studyjnych.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Nie 06:58, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 08:43, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Przecież Tokyo to takie gęste fusion z klawiszami, które mają napierdalać. To jest zupełnie co innego nić np. Debiut. To "walenie gruchy" to nie jest walenie gruchy tylko zagęszczanie muzyki. Dzięki temu (i dzięki brzmieniu) ta płyta jest taka ciężka. I to właśnie jest w niej fajne, nie oniryczne klimaty, jak to zwykle u Pogodynek.

Co do RtF - pierwsze dwie płyty to przecież nie jest jazz-rock, więc porównania z Zappą są nietrafione. To jest normalny jazz, tylko, że trochę inny Smile

A co do jazzów nie jazz-rocków z rocznika, to nadal jest ich tyle, że by każdy marzył, żeby w tym roku wyszły takie rzezy jak:

Airto - Free
Association P.C. - Erna Morena
Association P.C. - Sun Rotation
Anthony Braxton - Saxophone Improvisations Series F
Ornette Coleman - Science Fiction
Ornette Coleman - Skies of America
Alice Coltrane - World Galaxy
John Coltrane - Infinity
Miles Davis - On the Corner
Bill Evans - George Russell Orchestra - Living Time
Herbie Hancock - Crossings
Don "Sugarcane" Harris, Jean-Luc Ponty, Nipso Brantner & Michał Urbaniak - New Violin Summit
Julius Hemphill - Dogon A.D.
Keith Jarrett - Expectations
Steve Lacy Quintet - The Gap
London Jazz Composers' Orchestra - Ode
Jorge López Ruiz - De prepo
Les McCann - Invitation to Openness
Toshiyuki Miyama & His New Herd: Masahiko Sato - Yamataifu
Mtume Umoja Ensemble - Alkebu-Lan: Land of the Blacks - Live at the East
Pharoah Sanders - Black Unity
Heikki Sarmanto Big Band - Everything Is It
Tomasz Stańko - Jazzmessage From Poland
McCoy Tyner - Sahara
Michał Urbaniak Group - Inactin
Mal Waldron & Terumasa Hino - Reminicent Suite

... i sporo innych. Jakby się kto uparł mógłby z samych jazzów ułożyć niezłą trzydziestkę - a z jazzów i jazz-rocków to już w ogóle!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Nie 09:18, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:43, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
To "walenie gruchy" to nie jest walenie gruchy tylko zagęszczanie muzyki.

Walenie przez pół godziny w bębny to jest "zagęszczanie muzyki"? Od kiedy?
Przyzwyczaiłem się jakoś, że instrumenty perkusyjne w jazzie brzmią ciekawie. Drewienka, patyczki, tarki, przeszkadzajki, dzwonki - to wszystko powoduje, że partie perkusyjne w jazzie nie są nudnym rękodzielnictwem. A tu np. w pewnym momencie muszę wysłuchiwać jakiegoś "Moby Dicka" tyle że szybciej i w nieco innym rytmie i rozwleczonego do niebotycznych rozmiarów. Dla mnie jest to rzadkie jak sraka po soku z niedojrzałych jabłek.

Inna sprawa, nie mogę pojąć jak to jest, że tak łatwo przychodzi Ci charakteryzowanie tego albumu. Ja odniosłem wrażenie, że każdy utwór jest tam zagrany w zupełnie innym stylu. Przez co mam wrażenie, że to przegląd tego, co było wówczas modne. No, ale może to takie moje wrażenie laika i jakaś niedostrzeżona przeze mnie spójność w tym materiale istnieje.

Cytat:
A co do jazzów nie jazz-rocków z rocznika, to nadal jest ich tyle, że by każdy marzył, żeby w tym roku wyszły takie rzezy jak:


Cytat:
Alice Coltrane - World Galaxy

To żart chyba, prawda? Marzy Ci się wydawanie albumów schrzanionych przez orkiestrację?

Cytat:
John Coltrane - Infinity

Lepsze, momentami bardzo dobre, ale również trochę spaprane.

Cytat:
McCoy Tyner - Sahara

Miły jazzik, absolunie nie do pierwszej dziesiątki, ani nawet do dwudziestki. Może dałoby radę zamknąć nim listę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Nie 10:44, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:01, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

kobaian napisał:
Inna sprawa, nie mogę pojąć jak to jest, że tak łatwo przychodzi Ci charakteryzowanie tego albumu. Ja odniosłem wrażenie, że każdy utwór jest tam zagrany w zupełnie innym stylu.


Ale brzmienie wszędzie jest to samo, a to własnie ono jest spoiwem tego wszystkiego. To trochę jak w Get up with it. Oczywiście, to inna muzyka, ale trochę podobna zasada - utwory na tym albumie są bardzo od siebie różne, ale łączy je dosyć podobne brzmienie, przez co mam poczucie, że jest to wszystko spójne, choć materiał pochodzi z różnych lat, grają różne składy i tak dalej.

Cytat:
Cytat:
Alice Coltrane - World Galaxy

To żart chyba, prawda? Marzy Ci się wydawanie albumów schrzanionych przez orkiestrację?


Lord of Lords jest do dupy właśnie przez orkiestracje. Ale na World Galaxy, chociaż one też są i też ciągną wszystko w dół, to jednak jest ich mniej i nie są tak wysunięte. Album jest felerny, ale nie zepsuty i mimo wszystko nadal naprawę fajny.

Cytat:
Cytat:
McCoy Tyner - Sahara

Miły jazzik, absolunie nie do pierwszej dziesiątki, ani nawet do dwudziestki. Może dałoby radę zamknąć nim listę.


Co nie zmienia faktu, że to bardzo dobra rzecz. Po prostu w 72 było sporo lepszych płyt, np. jazz-rockowych.

A, o jeszcze jedna sprawa. Nie bez powodu (teraz sobie przypominam) dałem na listę trochę rożnych rzeczy, które są tylko okej, jak Irish Coffee na przykład. Otóż są one tam po to, żebyście mieli porównanie i żeby nikt nie opowiadał potem głupot, że albumy powszechnie uznane za rewelacyjne są kiepskie, bo przecież Bitches Brew było lepsze. Minusem tego, że ktoś zna tylko sto płyt z takich roczników jak 72 jest nie to, że nie zna wszystkich genialnych rzeczy, bo może i zna, ale to, że nie widzi kontekstu, również jakościowego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Nie 11:09, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:44, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:

Lord of Lords jest do dupy właśnie przez orkiestracje. Ale na World Galaxy, chociaż one też są i też ciągną wszystko w dół, to jednak jest ich mniej i nie są tak wysunięte. Album jest felerny, ale nie zepsuty i mimo wszystko nadal naprawę fajny.

Moja uwaga była taka, że będę miał mniej jazzów w pierwszej 10 niż zwykle a także, że rzeczy, po których oczekiwałem więcej, dały mi mniej. Owszem, jakby ułożyć pięćdziesiąt najlepszych płyt, to jazzów byłoby dużo, ale ja nie o tym. World Galaxy jest absolutnie poniżej 30, a nieco mniej skopany John wylatuje poza dychę. A mógłby się tam znaleźć, gdyby jakiś szaleniec nie wpadł na pomysł, żeby coś sobie po dogrywać do oryginalnego materiału. W każdym razie u mnie Les McCann jak na razie go wyprzedza.


Cytat:
A, o jeszcze jedna sprawa. Nie bez powodu (teraz sobie przypominam) dałem na listę trochę rożnych rzeczy, które są tylko okej, jak Irish Coffee na przykład. Otóż są one tam po to, żebyście mieli porównanie i żeby nikt nie opowiadał potem głupot, że albumy powszechnie uznane za rewelacyjne są kiepskie,

Jak na razie ten album udowadnia co najwyżej, że mało znany zespół rockowy grał właściwie nie gorzej od Deep Purple. Lepiej niestety też nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:53, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

kobaian napisał:
World Galaxy jest absolutnie poniżej 30


Oczywiście.

Cytat:
John wylatuje poza dychę.


Nie przyszłoby mi do głowy pakować go do 50, a co dopiero do dychy. Chyba wyżej cenię World Galaxy, ale też na 50 co wstawię na RYM ten album nie ma szans. Ale to dlatego, że konkurencja jest przeogromna, a nie, że go nie lubię.

Cytat:
Jak na razie ten album udowadnia co najwyżej, że mało znany zespół rockowy grał właściwie nie gorzej od Deep Purple. Lepiej niestety też nie.


Przesada. Deep Purple to był zespół, który zapoczątkował wiele okropieństw, w dodatku z wielu różnych perspektyw (wiesz, Machine head to początek jednej kiły, Burn trochę innej i tak dalej), ale większość z tych głównych ich płyt z lat 70' jest bardzo przyjemna i nie ma co w nich aż tak jebać. Ja w każdym razie sporo ich płyt lubię i czasami nawet słucham.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:33, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

„Live in Tokyo” Pogodynek zawsze bardzo lubiłem. Dla mnie to zdecydowanie jeden z najlepszych jazzowych albumów koncertowych wydanych w latach 70-tych. Co do niezborności stylistycznej, o której wspominał kobaian, to mnie nigdy to nie przeszkadzało. Materiał nie jest jednorodny, bo inaczej być nie mogło. W tym czasie zespół miał jeszcze niewiele własnego materiału, dlatego posiłkował się innymi rzeczami. Stąd obecność „Directions”, skomponowanego przez Zawinula jeszcze w latach 60-tych. Nie trafił on wprawdzie w tym czasie na żaden studyjny album Milesa, jednak był grany na koncertach w czasach „Bitches Brew”. „Doctor Honoris Causa” to z kolei kompozycja z solowej płyty Zawinula. Inny utwór Zawinula „Orange Lady”, który pojawił się na debiutanckim krążku Weather Report tak naprawdę już w 1969 roku był ogrywany przez band Davisa. Moim zdaniem powyższe utwory są bardzo dobrym uzupełnieniem całości. Poza wspomnianymi rzeczami jest jeszcze nowy materiał, skomponowany w 1971 roku, już po nagraniu debiutanckiego krążka. „Live in Tokyo” zawiera więc materiał nagrywany w różnych wersjach w latach 1969-1971 w rozmaitych konfiguracjach personalnych. W czasie koncertu tokijskiego zabrzmiało to ciekawie. Ja to kupuję.

Tak naprawdę przeszkadza mi coś innego. Cała druga strona „I Sing the Body Electric” to de facto wyedytowane fragmenty z „Live in Tokyo”. Zawsze wkurzało mnie, że Pogodynki w swoim najlepszym okresie nie były w stanie sklecić normalnego albumu studyjnego i oddały nam w ręce takiego kadłubowego dziwoląga. W tym przypadku niespójność stylistyczna i brzmieniowa jest szczególnie dojmująca. I jak tu wybierać? Przecież głosowanie dwa razy na ten sam materiał nie ma sensu.

Bardzo dobrych jazzów jest w tym roczniku naprawdę sporo. Już żałuję, że wiele z nich nie załapie się u mnie na listę. Najwyżej będzie z pewnością Herbie Hancock i jego „Crossings” - kapitalny przykład twórczej i oryginalnej syntezy jazzu z elektroniką. Pod pewnymi względami innowatorskiej.

Co do wspomnianej „Sahary” McCoy Tynera to warto przypomnieć, że zdaniem krytyków z prestiżowego „Down Beatu” był to najlepszy jazzowy album 1972 roku. Akurat w tym czasopiśmie większość miała grupa krytyków preferująca bardziej mainstreamowe odłamy jazzu (vide słynna recenzja „On the Corner" Davisa z tegoż roku, wiele do myślenia dają także opinie większości recenzentów tego pisma utyskujących na elektroniczne eksperymenty Hancocka w okresie Mwandishi). To tylko kolejny przykład na to, jak ważne są w tego typu ocenach indywidualne preferencje słuchacza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mahavishnuu dnia Nie 12:38, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:34, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:

Przesada. Deep Purple to był zespół, który zapoczątkował wiele okropieństw, w dodatku z wielu różnych perspektyw (wiesz, Machine head to początek jednej kiły, Burn trochę innej i tak dalej), ale większość z tych głównych ich płyt z lat 70' jest bardzo przyjemna i nie ma co w nich aż tak jebać. Ja w każdym razie sporo ich płyt lubię i czasami nawet słucham.

Irish Coffee to też nie jest przecież jakieś dno dna.

Ja tam stwierdzam, że najbardziej odpowiada mi hard-rock grany przez grupy, które nie wiedziały, że grają właśnie hard rocka. Np. gdy Jeffersoni uderzą na moment mocniej w gitary lub gdy jakiś tam Spirit nagra podobny do hard-rocka kawałek. Albo gdy Zeppy zagrają mocniejszego bluesa, ew. Sabbsi pośpiewają o Lucyferze. Natomiast DP wydaje mi się zespołem świadomym tego, że chce grać hard-rocka z całym dobrodziejstwem inwentarza i stąd się bierze mój problem z odbiorem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
b-side
Wafel
Wafel



Dołączył: 29 Mar 2015
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Planeta Melmaq
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:46, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Dżezy są zajebiste w tym roczniku, myślałem, żę będę pakował głównie rockiem i progiem, ale chyba z połowa będzie jazzowa.

Zacząłem czytać pierwsze strony i jakąś niechęć do japońskich propozycji Mahavishnu. Na pewno część z tych płyt, to bardziej ciekawostki, natomiast cholernie polecam Hiromasa Suzuki - Rock Joint Biwa (1972). To dla mnie ścisły top japońskiego fusion i płyta tak bardzo dobra, że już nie patrzę na nią w kategorii "rzeczy z Japonii" tylko po prostu "bdb światowe fusion". Jest dużo nerwu, jakichś dzikich dźwięków no i w końcu lokalnego folku (którego mało coś przemycali na te płyty).


A przy okazji pytanie do Mahavishnu, czy skoro dodał do listy, to jednak jest w posiadaniu "Falter Out" Shunzo Ohno i zechciał by się podzielić Wink. Bo ja nigdzie nie mogę tego znaleźć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:05, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

b-side napisał:

A przy okazji pytanie do Mahavishnu, czy skoro dodał do listy, to jednak jest w posiadaniu "Falter Out" Shunzo Ohno i zechciał by się podzielić Wink. Bo ja nigdzie nie mogę tego znaleźć.

„Falter Out” miałem kiedyś pobrane z soulseeka. Kiedy padł mi dysk na starym komputerze wiele płytek poleciało w kosmos. Akurat tej mi szkoda, bo obecnie nigdzie nie można jej namierzyć w całości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:14, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

kobaian napisał:
Ja tam stwierdzam, że najbardziej odpowiada mi hard-rock grany przez grupy, które nie wiedziały, że grają właśnie hard rocka.


O tak! To chyba wręcz było tak, że im bardziej zespoły grające hard rocka miały świadomość, że grają hard rocka, tym było to trudniejsze do zniesienia Wink

b-side napisał:
Zacząłem czytać pierwsze strony i jakąś niechęć do japońskich propozycji Mahavishnu.


Nie że niechęć, bo to są wszystko, jak zwykle bardzo fajne rzeczy. Nie ukrywam jednak, że dla mnie znaczna część japońskiego fusion brzmi jak podróby Ameryki. Bardzo dobre podróby, świetnie się ich słucha i cały czas z przyjemnością sięgam po kolejne. Ale naprawdę rzadko kiedy robią one na mnie duże wrażenie. Lubię fusion, ale nie jestem jakimś psychofanem tego gatunku, żeby cieszyć się jak dziecko z każdego stylowego dźwięku elektrycznego pianina Wink

mahavishnuu napisał:
b-side napisał:

A przy okazji pytanie do Mahavishnu, czy skoro dodał do listy, to jednak jest w posiadaniu "Falter Out" Shunzo Ohno i zechciał by się podzielić Wink. Bo ja nigdzie nie mogę tego znaleźć.

„Falter Out” miałem kiedyś pobrane z soulseeka. Kiedy padł mi dysk na starym komputerze wiele płytek poleciało w kosmos. Akurat tej mi szkoda, bo obecnie nigdzie nie można jej namierzyć w całości.


Jakiś czas temu połowę dało się ściągnąć z soulseeka, a druga połowa była na jakimś youtubie, czy czymś w tym stylu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Nie 13:16, 10 Kwiecień 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
b-side
Wafel
Wafel



Dołączył: 29 Mar 2015
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Planeta Melmaq
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:32, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Cytat:
Nie że niechęć, bo to są wszystko, jak zwykle bardzo fajne rzeczy. Nie ukrywam jednak, że dla mnie znaczna część japońskiego fusion brzmi jak podróby Ameryki. Bardzo dobre podróby, świetnie się ich słucha i cały czas z przyjemnością sięgam po kolejne. Ale naprawdę rzadko kiedy robią one na mnie duże wrażenie. Lubię fusion, ale nie jestem jakimś psychofanem tego gatunku, żeby cieszyć się jak dziecko z każdego stylowego dźwięku elektrycznego pianina Wink


No ja to rozumiem, ale tego Hiromasę to sobie przesłuchaj, bo jest tak gęste i dobre, że szok. Zresztą to rok 1972 i z takiego konkretnego jazz-rocka to jeszcze nie było za dużego pola do zżynek. Coryella się na pewno towarzystwo nasłuchało, ale wyszło im to na bardzo dobre.


Aha, ja też się przyłączam do rzucania kamieni w "Live in Tokyo" :O. Z jednej strony to taka płyta-spełnienie marzeń, wczesne, spuszczone z łańcucha Weathery w dwupłytowej ilości. Ale za każdym razem jak słucham, to po 1-2 numerach (czyli jakichś 40-50 minutach) zaczynam mieć dosyć, przestaje mnie to dalej jarać. To pewnie efekt tego, że zawsze coś mi nie pasowało w graniu Zawinula i nigdy w pełni nie dorosłem do Wayne'a Shortera. No ale zmuszam się i nie mogę zmóc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:38, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

b-side napisał:
No ja to rozumiem, ale tego Hiromasę to sobie przesłuchaj, bo jest tak gęste i dobre, że szok.


Znam. Dobre, ale tak wtórne i tak takie samo jak wszystko inne, że nie ma szans załapać się na listę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nihil reich
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:02, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Heikki Sarmanto Big Band - Everything Is It - ma to ktoś w dobrej jakości? Widzę, że na solsiku Gharvelt udostępnia, ale tylko 128kbps.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:07, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

nihil reich napisał:
Heikki Sarmanto Big Band - Everything Is It - ma to ktoś w dobrej jakości? Widzę, że na solsiku Gharvelt udostępnia, ale tylko 128kbps.


Ja mam w 320. Z soulseeka, więc nie wiem czemu tego nie możesz znaleźć.

Btw. posłuchajcie se w końcu Bill Evans - George Russell Orchestra - Living Time. Jak dla mnie super płyta. Chyba najciekawsze dla mnie odkrycie w ramach zabawy. Co prawda większość rzeczy z 72 znałem już wcześniej, ale i tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nihil reich
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:10, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

A możesz udostępnić przez solsik?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:26, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

nihil reich napisał:
A możesz udostępnić przez solsik?


Udostępniłem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nihil reich
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:31, 10 Kwiecień 2016 Temat postu:

Dzięki, już kradnę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Plebiscyty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 13 z 19


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin