Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nihil reich
Hipopotam

Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:12, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Total Eclipse Hutchersona jest według RYM z 1969, według innych stron z 1968, co robimy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Kapitan Wołowe Serce
Administrator

Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:50, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
A ktokolwiek zamierza na to głosować? Bo jeżeli nie, to chyba spokojnie możemy sprawę olać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Parol
Wafel

Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:53, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: |
Btw. Przesłuchali płyt polecanych? Zwłaszcza chodzi mi o te mniej polecane, jak Elvin Jones, Xhol Caravan, Edgar Broughton, Burnin Red Ivanhoe, Group 1850 i take tam? Pewnie nie dostaną one zbyt wielu punktów, ale warto je znać chociażby jako tło do swojej trzydziestki. |
Ja tylko Elvina Jonesa jeszcze nie znam z tej grupki.
kobaian napisał: |
Płyty, których jakoś nie mogę znaleźć a chciałbym przesłuchać to np.:
Archie Sheep - Yasmina, a Black Woman
Jaki Byard - The Jaki Byard Experience
Julie Driscoll, Brian Auger & The Trinity – Streetnoise
Eric Dolphy – Iron Man
|
Archie to nie jest przypadkiem Shepp Spoko, literówki się zdarzają.
Soulseek faktycznie dobry, ale jak używasz Spotify, to wszystkie cztery album tam są
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Doctor Sardonicus
Wafel

Dołączył: 08 Gru 2014
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:44, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Uważacie mnie za janusza tylko dlatego, że lubię KC (podkreślam lubię, nie jestem psychofanką)i uważam, że klasyce należy się szacunek? To trochę niesprawiedliwe. Przecież pisałam, że debiut wcale nie jest jakąś moją ulubioną płytą, po prostu decyzja kobaiana trochę mnie zdziwiła, a z argumentacją u mnie kiepsko, nie jestem literatem.
Jestem początkującym słuchaczem, ale nie januszem. Wbrew opinii niektórych z was uważam, że jest wiele płyt lepszych od debiutu KC, a żadnych Riwersajtów, Marilionów ani innych takich nie słucham.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Kapitan Wołowe Serce
Administrator

Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:49, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Starless And Bible Black napisał: | Uważacie mnie za janusza |
Zdaje się, że głównie Zuj uważa. Chyba, że mówisz do niego w liczbie mnogiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
nihil reich
Hipopotam

Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:01, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | A ktokolwiek zamierza na to głosować? Bo jeżeli nie, to chyba spokojnie możemy sprawę olać. |
Zadałem to pytanie przed przesłuchaniem, uznałem, że skoro to Hutcherson, to może być warte głosu (znam tylko Now!, więc miałem wysokie oczekiwania), ale po jednym odsłuchu rzeczywiście wydaje mi się, że raczej na to głosu nie oddam. Może rozważę ten album jako kandydata na ostatnie miejsce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
che
Hipopotam

Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:28, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
nihil reich napisał: | kobaian napisał: | Na razie dobijam do 70-tki. Płyty, których jakoś nie mogę znaleźć a chciałbym przesłuchać to np.:
Archie Sheep - Yasmina, a Black Woman
Jaki Byard - The Jaki Byard Experience
Julie Driscoll, Brian Auger & The Trinity – Streetnoise
Eric Dolphy – Iron Man
|
Znajdziesz to wszystko przez program SoulseekQt. Yasmina wydała mi się taka sobie, ale Byard i Iron Man są świetne. Streetnoise dopiero pobieram  |
Mi Yasmina się spodobała i Jaki Byard, Iron Man z kolei nie bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Kapitan Wołowe Serce
Administrator

Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:32, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
nihil reich napisał: | uznałem, że skoro to Hutcherson, to może być warte głosu (znam tylko Now! |
No to w wolnej chwili:
Dialogue 8/10
Head On 9/10
Zaś w chwili absolutnie niezagospodarowanej jeszcze:
Medina 7,5/10
Patterns 7,5/10
A potem możesz już lecieć po kolei. Total Eclipse (nie wiem w sumie z którego roku) to dobry album, ale Bobby miał chyba z dziesięć przynajmniej trochę lepszych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
che
Hipopotam

Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:49, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
The Helpful Soul - A Thousand & One Nights
Polecam ten album, będący ścieżką dźwiękową do jakiegoś tam filmu (nie znalazłem go).
Dosyć zróżnicowana jest na nim muzyka. Na początku płyty typowo filmowa (mniej ciekawa), później zaczynają się dziać różne, dziwne rzeczy. Momentami słychać Can, momentami post-rock (w 1969?!). Ćpuński rock generalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
nihil reich
Hipopotam

Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:57, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
che napisał: |
Mi Yasmina się spodobała i Jaki Byard, Iron Man z kolei nie bardzo. |
A mi akurat Iron Man spodobał się najbardziej z tych trzech
Kapitan Wołowe Serce napisał: |
No to w wolnej chwili:
Dialogue 8/10
Head On 9/10
Zaś w chwili absolutnie niezagospodarowanej jeszcze:
Medina 7,5/10
Patterns 7,5/10
A potem możesz już lecieć po kolei. Total Eclipse (nie wiem w sumie z którego roku) to dobry album, ale Bobby miał chyba z dziesięć przynajmniej trochę lepszych. |
Dialogue i Head On pobrałem ledwo kilka godzin temu, czekają na swoją kolej, ale o Medinie i Patterns nie wiedziałem, także dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zuy_pan
Bad Motherfucker

Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:11, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Starless And Bible Black napisał: | Uważacie mnie za janusza tylko dlatego, że lubię KC (podkreślam lubię, nie jestem psychofanką)i uważam, że klasyce należy się szacunek? To trochę niesprawiedliwe. Przecież pisałam, że debiut wcale nie jest jakąś moją ulubioną płytą, po prostu decyzja kobaiana trochę mnie zdziwiła, a z argumentacją u mnie kiepsko, nie jestem literatem.
Jestem początkującym słuchaczem, ale nie januszem. Wbrew opinii niektórych z was uważam, że jest wiele płyt lepszych od debiutu KC, a żadnych Riwersajtów, Marilionów ani innych takich nie słucham. |
W sumie to się tyczyło bardziej Olka, ja go lubię, ale czasem tak januszuje, że aż śmieszne to jest. Ciebie nie znam, ale niektóre argumenty też były januszowe po prostu.
A wszystkie te jazzowe płyty są na rutrackerze, bo je stamtąd mam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zuy_pan dnia Śro 23:13, 07 Styczeń 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mahavishnuu
Dżonson

Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:13, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć o tym wydawnictwie.
Terumasa Hino – Hi-Nology (1969)
Jeden z pierwszych manifestów muzyki fusion na japońskiej scenie jazzowej. Czas pokazał, że także jeden z najciekawszych. Hino – młody, obiecujący muzyk, kojarzony do tej pory przede wszystkim z mainstreamem, niespodziewanie w 1969 roku mocno „elektryfikuje” swoje brzmienie. Pomagają mu w tym, podążający w podobnym kierunku Hiromasa Suzuki (elektryczny fortepian) i Takeru Muraoka (saksofon tenorowy). Obydwaj znani z wielce zasłużonego bandu Akira Ishikawa & Count Buffalos. Zważywszy na rok nagrania artyści są zdecydowanie na bieżąco i, co istotne, pomimo pewnych wpływów (Miles Davis), tworzą dość świeży wariant muzykowania w obrębie tego idiomu. Najbardziej davisowski jest opener „Like Miles”, głównie za sprawą partii trąbki. Hino był zawsze wielkim admiratorem sztuki słynnego amerykańskiego trębacza, czego zresztą nigdy nie ukrywał. W pozostałych utworach te skojarzenia z Davisem nie są już tak oczywiste. Słychać wprawdzie, że panowie nasłuchali się płyt w rodzaju „Miles in the sky”, jednak tak naprawdę są one punktem wyjścia do własnych eksploracji muzycznych. Stylistycznie płyta grawituje między fusion a hard bopem, czasami słychać także echa free jazzu („Electric Zoo”). Na „Hi-Nology” nie ma żadnego zbędnego utworu, płyta jest na równym i wysokim poziomie. U mnie bez problemu załapie się do czołowej trzydziestki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zuy_pan
Bad Motherfucker

Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:34, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | A czego nie znalazłeś? Może jest tam co fajnego, a ja to chyba wszystko mam. |
Paczę, że na liście są rzeczy których nie widziałem wcześniej, w takim razie, tych nie mogłem znaleźć jak szukałem:
Andromeda - Andromeda
Groundhogs - Blues Obituary
Elvin Jones - The Ultimate Elvin Jones
Marion Brown - In Sommerhausen
A tych nie szukałem, bo nie było ich wtedy na liście i nie zauważyłem, że dojechały:
Dave Burrell - Echo
Don Cherry - Where Is Brooklyn?
Art Blakey and the Jazz Messengers - The Witch Doctor
Ornette Coleman - Crisis
Mike Westbrook - Marching Songs Vol. 1 & 2
[edit]
Już szukałem i tych co nie znalazłem, to nie znalazłem, a tak, to jutro będę resztę miał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zuy_pan dnia Czw 01:11, 08 Styczeń 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Niepokonany Herakles
Bad Motherfucker

Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6136
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:59, 07 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Różnica między Valentine Suite a In the Court polega na tym, że ta pierwsza to fajna, prosta muzyka z pewnymi ambicjami, której bardzo dobrze się słucha, natomiast Krul to napompowana, mega ambitna muzyka, która tym bardziej blednie, im głębiej słuchacz wejdzie w rzeczy równie ambitne co dobrze zrealizowane (Wagnery, Mahlery, Brahmsy, takie sytuacje). No niestety, pomimo ogromu zalet Gęby w wielu miejscach (zwłaszcza na myśli mam otwór tytułowy) ciężko mi się tego dziś słucha - i to nie tylko dlatego, że płyta zdążyła mi się osłuchać, ale też mam wrażenie, że taka stylistyka już nie bawi mnie tak, jak kiedyś. A Walentyny dalej chętnie słucham, jak tylko mam ochotę na coś prostego, a z klasą. |
Az mi sie przykro zrobilo na mysl, ze to przeciez rodzony kolega wypisuje takie rzeczy. Walentyna to muzyka taka, jakby nalac do talerza rosolu pol litra zimnej wody i mowic 'zryj chamie'. Nie bardzo rozumiem, po co ktokolwiek osluchany mialby chciec sluchac tej plyty wiecej niz 2-3 razy w zyciu i to tylko aby upewnic sie w tym zdaniu. To jest mdle i byle jakie. Ale argumentacja o wyzszosci Walentyny nad Dworem Krula przebija wszystko, wprost nie wytrzymuje krytyki. Rozumiem, ze kazdy ma i miec moze swoje wlasne preferencje i czesto ludzie zaprawieni w muzyce potrafia z jakas perwersyjna przyjemnoscia sluchac plyt z dupy wyjetych, ale wazenie dziel w stylu X zestawiamy z Mahlerem i Brahmsem (co, u llicha, KC ma miec wspolnego z Brahmsem?) a Y ze Zbigniewem Wodeckim i stawianie Y nad X w oparciu o bilans tych porownan to jest juz totalne pierdolenie glupot polaczone z brakiem wstydu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
kobaian
Brodacz

Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 01:32, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Starless And Bible Black napisał: | Uważacie mnie za janusza tylko dlatego, że lubię KC (podkreślam lubię, nie jestem psychofanką)i uważam, że klasyce należy się szacunek? |
Wiesz, ja z jednej strony bardzo się cieszę, że do forum dołączyła nowa osoba interesująca się fajną muzyką, ale z drugiej strony byłoby jeszcze fajniej, gdybyś czytała posty, do których się odnosisz ze zrozumieniem. Dostrzeżenie, że Zuy mówił głównie o Olu, wydaje mi się nie powinno stanowić jakiegoś bardzo trudnego zadania. Wystarczy czytać i odnosić się do tego co rzeczywiście napisane, a nie do własnych wyobrażeń.
Twoje twierdzenie, że "klasyce należy się szacunek" zawiera nieuzasadnioną niczym sugestię, jakby ktokolwiek debiut King Crimson deprecjonował. Natomiast de facto, to właśnie ta sugestia stanowi wyraz deprecjacji, tyle że grupy Colosseum, która wychodzi na niegodną zestawiania z wielkim Krulem. To właśnie budzi we mnie podejrzenie, że mam do czynienia z psycho-fanem.
Niepokonany Herakles napisał: |
Rozumiem, ze kazdy ma i miec moze swoje wlasne preferencje i czesto ludzie zaprawieni w muzyce potrafia z jakas perwersyjna przyjemnoscia sluchac plyt z dupy wyjetych, ale wazenie dziel w stylu X zestawiamy z Mahlerem i Brahmsem (co, u llicha, KC ma miec wspolnego z Brahmsem?) a Y ze Zbigniewem Wodeckim i stawianie Y nad X w oparciu o bilans tych porownan to jest juz totalne pierdolenie glupot polaczone z brakiem wstydu. |
Moim zdaniem wystarczyłoby podstawić za Wodeckiego np. Boba Dylana, by wprost wykazać, że Twój argument jest kompletnym inwalidą. Dylan też nie ma subtelności Mahlera, mimo to grajków śpiewających poezję na folkową nutę będziesz prędzej zestawiał z Dylanem niż z Mahlerem. Pod względem formalnym w rozumowaniu Bartosza nie ma nic niedorzecznego.
Mój zarzut do debiutu KC akurat jest co prawda nieco inny - po prostu mieszanie rocka z klasyką wychodzi KC na tej płycie dość topornie. Lepiej oczywiście, niż wychodziło to wcześniej The Moody Blues, Procol Harum, The Nice, czy nie daj Boże Deep Purple, ale temu połączeniu wciąż daleko do ideału. Jest tak dlatego, że próbuje uszczknąć z niej akurat to, co do rocka najmniej pasuje - śmiertelną powagę, patos z dodatkiem szczypty snobizmu. Powoduje to, że chwytliwy rockowy kawałek w ten sposób przyprawiony staje się pretensjonalnym dziwadłem (vide: Schizoid) a miłej balladzie dodaje się niepotrzebnej, niepasującej do niej ciężkości (vide: Moonchild).
Colosseum zastosowało dość udany patent. Mamy dzieło w miarę stylistycznie jednorodne, poszczególne części suity zgrabnie z siebie wynikają. KC zrobił coś na zasadzie - zmusimy Cię słuchaczu, żebyś między drugą a trzecią zwrotką naszej rockowej piosenki posłuchał sobie popłuczyn po muzyce klasycznej, byś się przez moment odchamił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Czw 01:33, 08 Styczeń 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Niepokonany Herakles
Bad Motherfucker

Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6136
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 02:02, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Moim zdaniem wystarczyłoby podstawić za Wodeckiego np. Boba Dylana, by wprost wykazać, że Twój argument jest kompletnym inwalidą. |
Nie rozumiesz. Jesli cos powinnismy w tym wypadku porownywac, to Dwur Krula do Walentyny i nic poza tym i wlasnie w tym zestawieniu druzyna Frippa zgniata nijakie koloseum bez zajakniecia. Jesli czyjes preferencje sa odwrotne to nie ma sprawy, ale posilkowanie sie w uzasadnieniu tzw. Jagną (dobre jak na/slabe jak na) jest smieszne.
Zreszta falszujacy Dylan tez jest ciekawszy niz Koloseum.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
kobaian
Brodacz

Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:37, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Niepokonany Herakles napisał: | kobaian napisał: | Moim zdaniem wystarczyłoby podstawić za Wodeckiego np. Boba Dylana, by wprost wykazać, że Twój argument jest kompletnym inwalidą. |
Nie rozumiesz. Jesli cos powinnismy w tym wypadku porownywac, to Dwur Krula do Walentyny i nic poza tym i wlasnie w tym zestawieniu druzyna Frippa zgniata nijakie koloseum bez zajakniecia. Jesli czyjes preferencje sa odwrotne to nie ma sprawy, ale posilkowanie sie w uzasadnieniu tzw. Jagną (dobre jak na/slabe jak na) jest smieszne.
Zreszta falszujacy Dylan tez jest ciekawszy niz Koloseum. |
Problem w tym, że odwołując się do X-ów i Y-ów próbowałeś wykazać Bartoszowi błąd o charakterze formalnym. Jest natomiast rzeczą całkowicie normalną że dla oceny różnej muzyki stosujemy różne punkty odniesienia. Wynika to z prostej przyczyny - że sięgając po płytę mamy określone oczekiwania - chcemy słuchać muzyki lekkiej, bądź ciężkiej, poważnej lub rozrywkowej, wesołej lub ponurej, symfonicznej lub kameralnej itd. Porównanie Bartosza KC do Mahlera jest może trochę przesadzone, ale wystarczy porównać debiut KC z płytami od Lizarda do SBB, by pokazać, że muzykę poważną z rockiem można łączyć w sposób ciekawszy niż robi to zespół na debiucie. Wystarczy zestawić choćby utwór Moonchild z Islands, albo Schizoida z The Great Deceiver, by dostrzec jak wielki postęp kapela wykonała i że zarówno wycieczki w stronę klasyki jak i mocne rockowe granie stało się z czasem o wiele bardziej interesujące. A skoro może być lepiej, to po co nosić na rękach coś niedoskonałego?
Colosseum to dobra w swojej klasie muzyka do zrelaksowania się. Żadne Mahavishnu go nie zastąpi, jak sugerowała koleżanka, bo po prostu to jest zupełnie inna forma ekspresji. Colosseum to miła muzyka z pewnymi ambicjami, ale nie tak wielkimi jak Himalaje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Czw 10:59, 08 Styczeń 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Kapitan Wołowe Serce
Administrator

Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:06, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
mahavishnuu napisał: | Koniecznie trzeba jeszcze wspomnieć o tym wydawnictwie.
Terumasa Hino – Hi-Nology (1969) |
Album ten nagrano w 1969, ale wydano (i RYM i Discogs podają tak samo) w 1974. Oba źródła mogą się mylić - masz pewność, że tak właśnie jest?
A Herkulesowi, jak widzę odpowiedział już Kobaian. Ale odpowiem jeszcze ja. Debiut Crimson fajny i Walentyna też fajna. Tylko, że Debiut Krula dużo jest gorszy od wielu innych jego płyt, co pokazuje, że Krul potrafił grać rock progresywny - a nawet symfoniczny, vide Lizard - znacznie lepiej. Za dużo jest na tej płycie nadymania się, za którym zbyt mało stoi argumentów. Nie będę słuchał tej płyty chcąc słuchać King Crimson, bo oni, razem z koncertówkami nagrali kilkanaście płyt lepszych. Nie sięgnę po nią chcąc słuchać ambitnej, symfonicznej muzyki, bo w tej dziedzinie lepszych muzyk są dziesiątki. A po Colosseum sięgnę mając chęć na proste, miłe, bezpretensjonalne granie. W swojej klasie jest to rewelacyjne, a bardzo miła to klasa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
romanzkrainydeszczowców
Wafel

Dołączył: 26 Lip 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:53, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
che napisał: | nihil reich napisał: | kobaian napisał: | Na razie dobijam do 70-tki. Płyty, których jakoś nie mogę znaleźć a chciałbym przesłuchać to np.:
Archie Sheep - Yasmina, a Black Woman
Jaki Byard - The Jaki Byard Experience
Julie Driscoll, Brian Auger & The Trinity – Streetnoise
Eric Dolphy – Iron Man
|
Znajdziesz to wszystko przez program SoulseekQt. Yasmina wydała mi się taka sobie, ale Byard i Iron Man są świetne. Streetnoise dopiero pobieram  |
Mi Yasmina się spodobała i Jaki Byard, Iron Man z kolei nie bardzo. |
Ja też lubię Yasmina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
mahavishnuu
Dżonson

Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:16, 08 Styczeń 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: |
Album ten nagrano w 1969, ale wydano (i RYM i Discogs podają tak samo) w 1974. Oba źródła mogą się mylić - masz pewność, że tak właśnie jest?
|
Jak najbardziej. Discogs i Wiki podają, zgodnie z prawdą, 1969 rok. Błąd na RYM polega na tym, że podają oni datę pierwszej reedycji tego albumu z 1974 roku, gubiąc gdzieś premierowe wydawnictwo. Na anglojęzycznych stronach poświęconych japońskiemu jazzowi piszący tam Japończycy także podają 1969 rok. Sprawa jest więc dość oczywista.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|