Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Nieznany Kanon Rocka

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:25, 13 Kwiecień 2010 Temat postu: Nieznany Kanon Rocka

Witam.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Nie słyszałem ich. Niestety szukanie wśród tego typu zespołów płyt naprawdę godnych uwagi przypomina grzebanie w śmieciach. Żeby znaleźć coś fajnego trzeba przesłuchać dziesiątki albumów, których poziom określiłbym jako podwórkowy. Dlatego z rzadka tylko bawię się w eNKaeRy i bardzo wielu rzeczy nie znam. Wśród nich z pewnością jest wiele płyt które by mi się spodobały, ale mniej więcej dziesięć razy więcej jest badziewia Wink


NKRowe klimaty, o których piszecie spowodowały, że po kilku dniach buszowania po tym forum postanowiłem sie odezwać. Wink Tak sie składa, że fascynuje mnie Nieznany Kanon Rocka i to od ładnych kilku lat. Zgadzam sie, że przytrafiaja sie plyty koszmarne badz zwyczajnie przecietne, ale trafiaja sie i totalane perełki, które czasem dorównuja poziomem klasycznym i legendarnym płytom. Moi faworyci to Ange i Arachnoid z Francji, Museo Rosenbach, Arti E Mestieri z Włoch, 2066 And Then z Niemiec, Tako z Jugosławii, Tamam Shud z Australii oraz Egg i Arcadium z Wlk. Brytanii. Plyty tych kapel polecam w ciemno, jak i mase innych, temat NKRu nie ma konca - zapomnianych kapel na wysokim poziomie lub takich, które przepadły bo nie miały szcześcia jest zatrzesienie.

Dla Krzysia polecałbym poznac wczesniejsze plyty VDGG, szczegolnie Pawn Hearts oraz H To He Who I Am The Only One, które sa 100 razy lepsze od ascetycznie-monotonnego Still Life.
Ikarus polecam tez jak najbardziej (ich jedyna plyta to 4 długie, melancholijne, w konwencji owczenej sceny krautrockowej utwory), ale w pierwszej kolejnosci lepiej poznac klasyke jak plyty VDGG.

Co by nie robić offtopów podam liste moich ulubionych kapel, ale tylko 3 pozycje bo przeciez nie bede wymieniał tysiac nazw Wink :

The Beatles (moj dozngonny nr 1)

Pink Floyd
Van Der Graaf Generator
Genesis
(zespoły nr 2 Wink)

Led Zeppelin
Budgie
Black Sabbath
Megadeth
King Crimson
Lacrimosa
Closterkeller
oraz...Ange
(kapele nr 3 po wsze czasy)

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Wto 17:28, 13 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:01, 13 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue to stały nick?

Cytat:
Ange i Arachnoid z Francji, Museo Rosenbach, Arti E Mestieri z Włoch, 2066 And Then z Niemiec, Tako z Jugosławii, Tamam Shud z Australii oraz Egg i Arcadium z Wlk. Brytanii.


No i to jest właśnie to o czym pisałem - przez NKR każdy musi przekopać się sam. Z tych kapel nie kojarzę Tako i Tamam Shud, zaś Arachnoid znam tylko z nazwy (przymierzam się do tej ich płyty od długiego czasu, ale jakoś nie złożyło się) . I większości z nich nie poleciłbym nikomu w ciemno. Ange słyszałem jedynie Au-delà du Délire i wspominam to jako jedną z większych traum w mojej kilkunastoletniej przygodzie z muzyką. Jak dla mnie asłuchalny, nadęty gniot. 2066 And Then i Arcadium wydają mi się przeciętne, Arti E Mestieri i Museo Rosenbach mogą być, ale po pierwsze - raczej nie lubię sceny włoskiej, po drugie - znalazłbym tam kilka zespołów znacznie ciekawszych. Egg jest super, tylko czy to aby na pewno NKR? Canterbury ma swoja własną specyfikę, w której twórcy znani i nieznani mieszają się tak bardzo, że ciężko powiedzieć co tak na prawdę jest tam mniej, a co bardziej znane. Jednak Dave Stewart to osobistość, więc czy jego zespól można nazwać nieznanym?

Jakbym miał napisać własną listę NKR (nie wiem czy mało znane fusion, albo zeuhl w to wliczać?) to...hmm... niech będzie tak: Il Balletto Di Bronzo - Ys (chyba że to ZKR Wink, nie umiem stwierdzić), Samla Mammas Manna - same (znowu, nie wiem czy RIO mam zaliczać do NKRu, czy nie), Yezda Urfa - Sacred Baboon, Modrý Efekt - ME & Radim Hladik, Kultivator - Barndomens Stigar (nie wiem czy tak późna płyta się nadaje, ale niech będzie że tak), Fermáta - Huascaran (tylko czy to rock aby?), Area - Arbeit Macht Frei, John G. Perry - Sunset Wading, obydwie płyty Sloche, Bo Hansson - Lord Of The Rings, Tasavallan Presidentti - Lambertland (nie wiem czy to czasem nie jest zbyt znane żeby uznać za NKR), Bubu - Anabelas, Grobschnitt - Solar Music, Igra Staklenih Perli - same, Berits Halsband - Berits Halsband (moje najnowsze odkrycie!). Może jeszcze o kilku płytach zapomniałem. Czy warto brać je w ciemno? Nie. Dla mnie są one znakomite, ale ktoś inny może ocenić je tak jak ja oceniam Ange. A swoją droga, czy to znowu jest tak mało znany zespół?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 18:30, 13 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:50, 15 Kwiecień 2010 Temat postu:

Sorki, że odpisuje dopiero dziś ale byłem odciety od sieci.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Yer Blue to stały nick?


Tak, od zawsze posługuje sie nim na forach, a co tak głupio brzmi ? Wink

Kapitan Wołowe Serce napisał:
No i to jest właśnie to o czym pisałem - przez NKR każdy musi przekopać się sam. Z tych kapel nie kojarzę Tako i Tamam Shud, zaś Arachnoid znam tylko z nazwy (przymierzam się do tej ich płyty od długiego czasu, ale jakoś nie złożyło się) . I większości z nich nie poleciłbym nikomu w ciemno. Ange słyszałem jedynie Au-delà du Délire i wspominam to jako jedną z większych traum w mojej kilkunastoletniej przygodzie z muzyką. Jak dla mnie asłuchalny, nadęty gniot. 2066 And Then i Arcadium wydają mi się przeciętne, Arti E Mestieri i Museo Rosenbach mogą być, ale po pierwsze - raczej nie lubię sceny włoskiej, po drugie - znalazłbym tam kilka zespołów znacznie ciekawszych. Egg jest super, tylko czy to aby na pewno NKR? Canterbury ma swoja własną specyfikę, w której twórcy znani i nieznani mieszają się tak bardzo, że ciężko powiedzieć co tak na prawdę jest tam mniej, a co bardziej znane. Jednak Dave Stewart to osobistość, więc czy jego zespól można nazwać nieznanym?


Racja, oczywiście, że każdy ma inny gust, plyty NKRowe to wszak cała plejada styli od proga, poprzez hard 'n heavy, jazz/fusion po psychodelie - dlatego nawet swoich faworytów nie poleca sie wszystkim, choc bardzo bym chciał rozszerzyć popularnosć moich ulubionych plyt.
Co do sceny Włoskiej - jest moja ulubiona tuz za Brytyjska, bardzo mi pasuje tamtejsze specyficzne symfoniczne granie, mogłbym polecac w nieskończonosć.
A co do samych plyt:
"Reflections!" 2066 And Then to jest wg mnie najwspanialsza plyta z rejonu heavy proga jaka powstała, i w sumiezaskoczyłes mnie swoja opinia, podczas gdy takie T2 uważasz za arcydzieło.
Arcadium jest specyficzne, dołujaca, psychodeliczna muza, no i jeszcze lata 60-te, nie do wszystkich może trafiac.

Czy w muzyce Ange nie pasuje Ci francuski, specyficzny wokal? - spotkałem sie z takimi zarzutami. Dla mnie to jest najoryginalniejszy NKR, a francuski jest jednym z moich ulubionych jezykow. Poza tym "Au Dela Du delire" nie uważam za wybitne, moim absolutnym faworytem jest pierwsza plyta z 1972 roku - "Caricatures".
Trudno wyczuć co bys powiedzaił o Tako - to jest cos na kształt "Animals" Floydów z dodtakiem Jethro Tull oraz jugoslawiańskiego folkloru. Tamam Shud to heavy blues rock z elemenatmi proga i pieknymi beatlesowskimi melodiami.

Egg jest kompletnie nieznany, no i sam Stewart zawsze był postacia niszowa - owszem grał potem z bardziej znanymi muzykami i otarł sie o kilka znanych nazw, ale sam, jak i dorobek Egg zawsze pozostawał w cieniu.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Jakbym miał napisać własną listę NKR (nie wiem czy mało znane fusion, albo zeuhl w to wliczać?) to...hmm... niech będzie tak: Il Balletto Di Bronzo - Ys (chyba że to ZKR Wink, nie umiem stwierdzić), Samla Mammas Manna - same (znowu, nie wiem czy RIO mam zaliczać do NKRu, czy nie), Yezda Urfa - Sacred Baboon, Modrý Efekt - ME & Radim Hladik, Kultivator - Barndomens Stigar (nie wiem czy tak późna płyta się nadaje, ale niech będzie że tak), Fermáta - Huascaran (tylko czy to rock aby?), Area - Arbeit Macht Frei, John G. Perry - Sunset Wading, obydwie płyty Sloche, Bo Hansson - Lord Of The Rings, Tasavallan Presidentti - Lambertland (nie wiem czy to czasem nie jest zbyt znane żeby uznać za NKR), Bubu - Anabelas, Grobschnitt - Solar Music, Igra Staklenih Perli - same, Berits Halsband - Berits Halsband (moje najnowsze odkrycie!). Może jeszcze o kilku płytach zapomniałem. Czy warto brać je w ciemno? Nie. Dla mnie są one znakomite, ale ktoś inny może ocenić je tak jak ja oceniam Ange. A swoją droga, czy to znowu jest tak mało znany zespół?


Wiekszosć co wymieniłes to faktycznie mocne tytuły: Bubu i Kultivator to równiez moja ścisła czołowka, bardzo wysoko cenie rówiez "Ys" Makaronow oraz Jugoli z Igra Staklenih Perli a także mnostwo innych, ale widze, że słuchasz dość trudno przyswajalna odmiane rocka i raczej nie do polecania w ciemno. Z tej listy nie lubie Grobshnitt, srednio lubie Feramate (na Słowacji i w Czechach mieli duże lepsze kapele), pierwsza plyta Sloche jest kiepska, zreszta nie przepadam za Kanada, no i preferuje zupełnie inna muzyke z Finlandii - a jest to świetna scena.
Nie znam John B. Perry, Bo Hansona oraz Berits Halsband (tego nawet nie słyszałem z nazwy - co to jest?).

Ange sa znani tylko we Francji, a co do nazewnictwa NKR to wszystkio co znam z wyżej wymeinionych podchodzi pod ten termin gdyz rock jest bardzo szerokim pojęciem.

PS. Troche mi sie pomylił zespół Still Life z plyta "Still Life" VDGG - dopiero teraz to dostrzegłem, totalna wtopa Embarassed


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Czw 15:53, 15 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:28, 15 Kwiecień 2010 Temat postu:

Cytat:
Kapitan Wołowe Serce napisał:
Yer Blue to stały nick?


Cytat:
Tak, od zawsze posługuje sie nim na forach, a co tak głupio brzmi ? Wink


No to kojarzę cię z pewnego forum o dinozaurzej muzyce Wink Sam jestem za głupi żeby tam pisać, więc nawet się nie zarejestrowałem. Zasilam liczne grono tamtejszych wolnych czytaczy.

Cytat:
"Reflections!" 2066 And Then to jest wg mnie najwspanialsza plyta z rejonu heavy proga jaka powstała, i w sumiezaskoczyłes mnie swoja opinia, podczas gdy takie T2 uważasz za arcydzieło.


Nie no, T2 to aż arcydzieło nie jest, po prostu fajne heavy progresywne granie. Nie wiem dlaczego 2066 And Then do mnie nie trafia. W sumie lubię, hard rock, lubię acid (w muzyce oczywiście Very Happy ), czyli właściwie powinno mi się podobać. Nie wiem, może powinienem zamelinować się z tym albumem na miesiąc i męczyć go aż zaskoczy, tylko że nie bardzo mam na to ochotę Wink

Cytat:
Arcadium jest specyficzne, dołująca, psychodeliczna muza, no i jeszcze lata 60-te, nie do wszystkich może trafiać.


Jak dla mnie jest to jakieś takie nijakie. Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten album automatycznie zastawiłem go z Arzachelem i wydał mi się gorszy o kilka poziomów. Możliwe że obecny na Breathe Awhile element amatorstwa ma jakiś urok, ale ja go nie odnalazłem.

Cytat:
Czy w muzyce Ange nie pasuje Ci francuski, specyficzny wokal? - spotkałem sie z takimi zarzutami. Dla mnie to jest najoryginalniejszy NKR, a francuski jest jednym z moich ulubionych języków. Poza tym "Au Dela Du delire" nie uważam za wybitne, moim absolutnym faworytem jest pierwsza plyta z 1972 roku - "Caricatures".


Nie chodzi o język, chociaż gdyby to było śpiewana po kobaiańsku to kto wie Wink Na ProgArchives jeden z recenzentów z niekrytym zadowoleniem stwierdził, że Au-delà du Délire brzmi jakby skomponował ją wariat. I ja się z tym zgadzam, tylko że romantyczny mit wariata - diamentu, świecącego niebanalną kreatywnością, ma z rzeczywistością tyle wspólnego co wszystkie inne romantyczne mity. Ten album brzmi jakby napisał go wariat: jest niekontrolowanie chaotyczny, przesadnie teatralny, niedorzecznie egzaltowany. I jeszcze jedna rzecz - nie przepadam za tym co dziś (bo zdaje się że 40 lat temu ten termin był synonimem prog rocka) określa się jako rock symfoniczny. To znaczy, bardzo lubię symfonicznych gigantów jak Yes, Genesis, Gentle Giant czy wczesne King Crimson, ale lubię te zespoły pomimo stylistyki w której się poruszały. Symfoniczna drobnica mnie mierzi, bo jest równie - wybacz - kiczowata, cukierkowa i nadęta jak np. Yes, przy czym pod względem kompozycyjnym stoi o wiele pięter niżej. Nie wiem czy Caricatures by mi się podobała, ale jeżeli nie jest to coś kompletnie innego niż Au-delà du Délire to chyba podziękuję.


Cytat:
Trudno wyczuć co bys powiedzaił o Tako - to jest cos na kształt "Animals" Floydów z dodtakiem Jethro Tull oraz jugoslawiańskiego folkloru. Tamam Shud to heavy blues rock z elemenatmi proga i pieknymi beatlesowskimi melodiami.


Sprawdzę, a kiedy już to zrobię podzielę się wrażeniami.


Cytat:
srednio lubie Feramate (na Słowacji i w Czechach mieli duże lepsze kapele)


Na przykład? Znam trochę kapel z tamtych okolic, ale żeby którąkolwiek z nich uznać za dużo lepszą od Fermaty, to nie.

Cytat:
pierwsza plyta Sloche jest kiepska, zreszta nie przepadam za Kanada


No, Kanada francuskojęzyczna jest stanowczo zbyt symfoniczna jak dla mnie, ale akurat Sloche to wyjątek. Bardzo wysoko oceniam ten zespół, bo to niby jest fusion według tego samego, czy podobnego przepisu co Return to Forever, a jednak efekt jest całkowicie inny.


Cytat:
no i preferuje zupełnie inna muzyke z Finlandii - a jest to świetna scena.


Z lat 70tych znam głównie Helsińską scenę jazz rockową. Nie wiem za bardzo co tam jeszcze było ciekawego.


Cytat:
Nie znam John B. Perry, Bo Hansona oraz Berits Halsband (tego nawet nie słyszałem z nazwy - co to jest?).


John B. Perry to nie jest zbyt znany muzyk. Współpracował z Caravan, Curved Air i kilkoma innymi zespołami. Znam tylko ten jeden jego album (Sunset Wading) i jest na nim dokładnie to, czego można się spodziewać po brytyjskiej płycie jazz rockowej wydanej w 76tym, tyle, że na dość wysokim poziomie.

Bo Hanson to szwedzki klawiszowiec. Sięgnąłem po ten album chyba z wrodzonego masochizmu Very Happy No bo tak - jest to mało znany, a więc najprawdopodobniej podrzędny rock symfoniczny, w dodatku o władcy pierścieni, a więc album ma potencjał na gniota wszech-czasów. Ale tak nie jest. Brzmi to jak symphonic rockowe wcielenie Popol Vuh. Nie potrafię już dokładniej tego opisać, ale zdaje mi się że to określenie oddaje ten album.

Berits Halsband to już jest NKR do kwadratu. Zupełnie przypadkiem ich odkryłem. Jedna płyta, chyba w 75, grupa ze Szwecji. Grali oryginalny, odrobinę awangardowy jazz rock. Nie jest to jakieś bardzo trudne, więc jeżeli lubisz mieszankę jazzu i rocka to zachęcam.

Cytat:
PS. Troche mi sie pomylił zespół Still Life z plyta "Still Life" VDGG - dopiero teraz to dostrzegłem, totalna wtopa Embarassed


Kolejny z legendarnych NKRów, po który boję się sięgnąć Very Happy Wiem że muszę w końcu ich usłyszeć, bo to już wręcz nie wypada żebym ich nie znał, ale wciąż odwlekam w czasie tą chwilę Very Happy Mój przyjaciel, z którym od wielu lat razem poznajemy muzykę, przez co mamy dość podobne gusta, opisywał to jako kolejny podrzędny band, którym zachwycać się mogą tylko absolutni maniacy. Nie wiem, jak kiedyś się zdobędę na odwagę to sam wyrobię sobie opinię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Czw 18:30, 15 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzyś
Wafel
Wafel



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:26, 15 Kwiecień 2010 Temat postu:

Jak tak czytam Waszą dyskusję, uświadamiam sobie jak jeszcze wiele przede mną. Wink T2 to fajne heavy progowe granie, jak Kapitan stwierdził, z kolei przesłuchałem już płytę 2066 & Then 'Reflections' i spodobała mi się. Może nie wszystko, ale parę momentów ma.
Chyba sobie NKR odpuszczę na razie na rzecz NKBM - black metalu. A płytkę H to He, Who Am the Only One oczywiście znam. Wink Świetna płytka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:27, 16 Kwiecień 2010 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Kapitan Wołowe Serce napisał:
Yer Blue to stały nick?


Cytat:
Tak, od zawsze posługuje sie nim na forach, a co tak głupio brzmi ? Wink


No to kojarzę cię z pewnego forum o dinozaurzej muzyce Wink Sam jestem za głupi żeby tam pisać, więc nawet się nie zarejestrowałem. Zasilam liczne grono tamtejszych wolnych czytaczy.


Przemawia przez Ciebe fałszywa skromnosć Wink, myśle, że Twoja znajomość NKRów jest najlepszym przyczynkiem na to, że warto tam troche pośmiecić a forum zamiera własnie przez brak nowych aktywnych użytkwników.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
"Reflections!" 2066 And Then to jest wg mnie najwspanialsza plyta z rejonu heavy proga jaka powstała, i w sumiezaskoczyłes mnie swoja opinia, podczas gdy takie T2 uważasz za arcydzieło.


Nie no, T2 to aż arcydzieło nie jest, po prostu fajne heavy progresywne granie. Nie wiem dlaczego 2066 And Then do mnie nie trafia. W sumie lubię, hard rock, lubię acid (w muzyce oczywiście Very Happy ), czyli właściwie powinno mi się podobać. Nie wiem, może powinienem zamelinować się z tym albumem na miesiąc i męczyć go aż zaskoczy, tylko że nie bardzo mam na to ochotę Wink


Jestes chyba pierwsza osoba, która pisze o niej krytycznie. No i dodatkowo jeśli lubisz te klimaty to już kompletnie nie rozumiem dlaczego tak jest. Tylko, widzisz - opisujac ja dwoma terminami, świadczyć to może o tym, że już jej nie pamietasz. Tam jest mnostwo proga, średnia długosć utworów przekracze 10 minut, konwenje od Jethro Tull, Camela przez ELP po psychodelie - to jest taki tygiel dzwiekowy, że nie sposob tego okreslać hard rockiem, tam po prostu miesza sie wszystko ze wszystkim.
I moge Cie zapewnic, że pierwszy moj odsłuch tej płyty był równiez odpychajacy - jak wiekszosć trudnej muzyki zreszta. Jeśli słuchałes 1-2 razy to wszystko jeszcze przed Toba, bo nie sposob wychwycić geniuszu tej muzyki za pierwszym podejsciem.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Arcadium jest specyficzne, dołująca, psychodeliczna muza, no i jeszcze lata 60-te, nie do wszystkich może trafiać.


Jak dla mnie jest to jakieś takie nijakie. Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten album automatycznie zastawiłem go z Arzachelem i wydał mi się gorszy o kilka poziomów. Możliwe że obecny na Breathe Awhile element amatorstwa ma jakiś urok, ale ja go nie odnalazłem.


Nie no, porównanie z Arzachelem jest mało szczęsliwe, już szybciej z Procol Harum, w każdym razie na Brathe Awhile nie ma space rocka, sa krótsze i dłuższe piosenki, z zawodzaca gitara i wszechogarniajacymi zimnymi organami na pierwszym planie. Płyta jest bardzo dołujaca, tak specyficznie i niepodrabialnie. Może tez jeden raz tego słuchałeś?

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Czy w muzyce Ange nie pasuje Ci francuski, specyficzny wokal? - spotkałem sie z takimi zarzutami. Dla mnie to jest najoryginalniejszy NKR, a francuski jest jednym z moich ulubionych języków. Poza tym "Au Dela Du delire" nie uważam za wybitne, moim absolutnym faworytem jest pierwsza plyta z 1972 roku - "Caricatures".


Nie chodzi o język, chociaż gdyby to było śpiewana po kobaiańsku to kto wie Wink Na ProgArchives jeden z recenzentów z niekrytym zadowoleniem stwierdził, że Au-delà du Délire brzmi jakby skomponował ją wariat. I ja się z tym zgadzam, tylko że romantyczny mit wariata - diamentu, świecącego niebanalną kreatywnością, ma z rzeczywistością tyle wspólnego co wszystkie inne romantyczne mity. Ten album brzmi jakby napisał go wariat: jest niekontrolowanie chaotyczny, przesadnie teatralny, niedorzecznie egzaltowany.


Nie wiem, akurat dla mnie "Au Dela du Delire" wydaje sie całkiem poukładane - utwory sa raczej proste i treściwe, i szalenie melodyjne - z regóły kończą sie pieknymi motywami o wielkim potencjale komercyjnym. Niekontrolowanie chaotyczny nijak mi nie pasuje do tej płyty. To już "Caricatures" wydaje mi sie bardziej zakręcony i nierozgarniety, ma np. 2 dłuższe numery, choc dla mnie tez jest przystepny.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
I jeszcze jedna rzecz - nie przepadam za tym co dziś (bo zdaje się że 40 lat temu ten termin był synonimem prog rocka) określa się jako rock symfoniczny. To znaczy, bardzo lubię symfonicznych gigantów jak Yes, Genesis, Gentle Giant czy wczesne King Crimson, ale lubię te zespoły pomimo stylistyki w której się poruszały. Symfoniczna drobnica mnie mierzi, bo jest równie - wybacz - kiczowata, cukierkowa i nadęta jak np. Yes, przy czym pod względem kompozycyjnym stoi o wiele pięter niżej.


A ja Ci powiem, że nie lubie wszystkiego symfonicznego jak leci, nie wazne czy to żelazna klasyka czy NKR z końca świata, przede wszystkim nie lubie zbyt nachalnego patosu i jak sie to robi takie rozlazłe - a takich płyt jest niestety mnostwo, choćby we włoskiej muzyce.
Z klasyki jakoś nigdy nie lubiłem np. Yes, drażnia mnie partie wokalne i przesadna bajkowosć. Zupełnie nie rozdzielam symfo-proga tak jak Ty - czyli na gigantów i drobnice - znanych kochać, mniej znanych nie trawić. Uwazam, że wiele kapel ZKRowych nie dorasta do piet niektórym NKRom.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Trudno wyczuć co bys powiedzaił o Tako - to jest cos na kształt "Animals" Floydów z dodtakiem Jethro Tull oraz jugoslawiańskiego folkloru. Tamam Shud to heavy blues rock z elemenatmi proga i pieknymi beatlesowskimi melodiami.


Sprawdzę, a kiedy już to zrobię podzielę się wrażeniami.


OK. Tylko mam na myśli pierwsza płyte z 78 roku pt "Tako", drugiej z 80 roku nie cierpie i nie polecam.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
srednio lubie Feramate (na Słowacji i w Czechach mieli duże lepsze kapele)


Na przykład? Znam trochę kapel z tamtych okolic, ale żeby którąkolwiek z nich uznać za dużo lepszą od Fermaty, to nie.

Bo mamy inny gust.
Moim absolutnym nr 1 jest Dezo Ursiny ze Słowacji - ich pierwsza płyta jest miażdzaca. Dalej wymieniłbym Flamengo, Plastic People Of The Univerce oraz Modry Efekt (płyte, która akurat wymieniłes), tyle, że to juz Czechy.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
pierwsza plyta Sloche jest kiepska, zreszta nie przepadam za Kanada


No, Kanada francuskojęzyczna jest stanowczo zbyt symfoniczna jak dla mnie, ale akurat Sloche to wyjątek. Bardzo wysoko oceniam ten zespół, bo to niby jest fusion według tego samego, czy podobnego przepisu co Return to Forever, a jednak efekt jest całkowicie inny. .


A dla mnie Kanada to jest Francja B, graja ciut podobnie tylko o poziom niżej. Nie lubie tez proga z USA - Yezda Urfa, który wymieniłes to jeden z wyjatków.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
no i preferuje zupełnie inna muzyke z Finlandii - a jest to świetna scena.


Z lat 70tych znam głównie Helsińską scenę jazz rockową. Nie wiem za bardzo co tam jeszcze było ciekawego. .


Grano tam bardzo melodyjna odmiane proga, w muzyce Finnforest czy Fantasia np słuchac dużo Camela, Nimbus (moj faworyt!) kojarzy mi sie z Indian Summer, piekna i natchniona jest tez płyta zespołu Nova.
Z klimatów jazz rockowych najwyżej cenie debiut Haikary (troche przypomina VDGG ze wzgledu na saxy), a z heavy proga Elonkorjuu.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Nie znam John B. Perry, Bo Hansona oraz Berits Halsband (tego nawet nie słyszałem z nazwy - co to jest?).


John B. Perry to nie jest zbyt znany muzyk. Współpracował z Caravan, Curved Air i kilkoma innymi zespołami. Znam tylko ten jeden jego album (Sunset Wading) i jest na nim dokładnie to, czego można się spodziewać po brytyjskiej płycie jazz rockowej wydanej w 76tym, tyle, że na dość wysokim poziomie.

Bo Hanson to szwedzki klawiszowiec. Sięgnąłem po ten album chyba z wrodzonego masochizmu Very Happy No bo tak - jest to mało znany, a więc najprawdopodobniej podrzędny rock symfoniczny, w dodatku o władcy pierścieni, a więc album ma potencjał na gniota wszech-czasów. Ale tak nie jest. Brzmi to jak symphonic rockowe wcielenie Popol Vuh. Nie potrafię już dokładniej tego opisać, ale zdaje mi się że to określenie oddaje ten album

Berits Halsband to już jest NKR do kwadratu. Zupełnie przypadkiem ich odkryłem. Jedna płyta, chyba w 75, grupa ze Szwecji. Grali oryginalny, odrobinę awangardowy jazz rock. Nie jest to jakieś bardzo trudne, więc jeżeli lubisz mieszankę jazzu i rocka to zachęcam.


John B. Perry to na pewno nie jest muzyka dla mnie Smile
Bertis Halsband tez nie bardzo. Ja nie przepadam za muzyka ze Szwecji, a ten zepól gra z tego co piszesz typowa dla tego kraju muzyke - zgadne, że instrumentalna? Wink Przerobiłem tego mnostwo i nie jest to dla mnie. Na plus ze szwedzkiego jazz rocka wypadł jedynie Flasket Brinner.

O Bo Hanssonie słyszałem, ale jakos zawsze miałem w świadomosci, że to jakis folk rock, a tego stylu tez nie lubie Wink Ale nawet jesli to prog to z drugiej strony ta przekleta Szwecja Wink

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
PS. Troche mi sie pomylił zespół Still Life z plyta "Still Life" VDGG - dopiero teraz to dostrzegłem, totalna wtopa Embarassed


Kolejny z legendarnych NKRów, po który boję się sięgnąć Very Happy Wiem że muszę w końcu ich usłyszeć, bo to już wręcz nie wypada żebym ich nie znał, ale wciąż odwlekam w czasie tą chwilę Very Happy Mój przyjaciel, z którym od wielu lat razem poznajemy muzykę, przez co mamy dość podobne gusta, opisywał to jako kolejny podrzędny band, którym zachwycać się mogą tylko absolutni maniacy. Nie wiem, jak kiedyś się zdobędę na odwagę to sam wyrobię sobie opinię.


Twoj przyjaciel ma absolutna racje - Still Life to średnizna, pierwszy utwór niezły, reszta - nie ma sie czym zachwycac. Mogłbym polecić z 50 lepszych NKRów z samych Wysp. Znasz np Warm Dust czy East of Eden? Sa tam klimaty jazz rockowe.

EDIT: Proponuje wydzielić dyskusje o muzyce NKR w odzzielny wątek.

Krzyś napisał:
Chyba sobie NKR odpuszczę na razie na rzecz NKBM - black metalu. A płytkę H to He, Who Am the Only One oczywiście znam. Wink Świetna płytka.


Domyślam sie Smile Myślałem po prostu, że pisałeś o "Still Life" a nie o Still Life Wink i, że trzeba Ci polecić wczesniejszy dorobek VDGG.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Pią 16:40, 16 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:39, 16 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue napisał:
Przemawia przez Ciebe fałszywa skromnosć Wink, myśle, że Twoja znajomość NKRów jest najlepszym przyczynkiem na to, że warto tam troche pośmiecić a forum zamiera własnie przez brak nowych aktywnych użytkwników.


Wiesz, może faktycznie w niektórych kwestiach (fusion) miałbym coś do powiedzenia, ale żeby dyskutować o firmach tłoczących bootlegi Hendrixa, albo wybierać trzydzieści swoich ulubionych płyt rocznika...62, to nie. Niestety. To stare forum miało nieco niższy poziom i tam spokojnie bym się łapał. Ale forum obecne to za wysokie progi na moje nogi. Może za kilka lat, bo w tej chwili jednak bym od was odstawał.

Co do 2066 And Then i Arcadium to może faktycznie słuchałem ich za mało. Przypomnę sobie te albumy w najbliższym czasie, kto wie, może zmienię o nich zdanie.

Yer Blue napisał:
A ja Ci powiem, że nie lubie wszystkiego symfonicznego jak leci, nie wazne czy to żelazna klasyka czy NKR z końca świata, przede wszystkim nie lubie zbyt nachalnego patosu i jak sie to robi takie rozlazłe - a takich płyt jest niestety mnostwo, choćby we włoskiej muzyce.
Z klasyki jakoś nigdy nie lubiłem np. Yes, drażnia mnie partie wokalne i przesadna bajkowosć. Zupełnie nie rozdzielam symfo-proga tak jak Ty - czyli na gigantów i drobnice - znanych kochać, mniej znanych nie trawić. Uwazam, że wiele kapel ZKRowych nie dorasta do piet niektórym NKRom.



Ja jednak przedkładam gigantów nad maluczkich. Mam wrażenie, że nie ma żadnego przypadku w tym, że to właśnie EL&P (za którymi bynajmniej nie szaleję) a nie jakieś Raw Material czy Gnidrolog przeszło do historii rocka. Myślę sobie, że jak ktoś słucha proga, czy jakiejkolwiek innej muzyki, od dwudziestu lat to jak po raz tysięczny słyszy Baranka Genesis robi mu się niedobrze i poszukuje czegoś, co mogłoby mu tą muzykę zastąpić. I ja to rozumiem, sam już od ładnych paru lat nie słucham np. Pink Floyd. Tylko że mówienie że którykolwiek z NKRów - czy to symfonicznych, hard rockowych czy jakichkolwiek innych - może się równać z największymi to jakiś nonsens. No, chyba żebyśmy za NKR uznali Manfred Mann's Earth Band, Dün, Czesława Niemena, Eskaton albo Henry Cow. Ale jeżeli za "nieznane" uznamy kapele, co wydały jedną płytę w siedemdziesiątym-którymś, to ja jeszcze nie słyszałem takiego NKRu, który mógłby się równać nawet z nieco przerysowaną muzyką Yes i EL&P.


Yer Blue napisał:
Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Trudno wyczuć co bys powiedzaił o Tako - to jest cos na kształt "Animals" Floydów z dodtakiem Jethro Tull oraz jugoslawiańskiego folkloru. Tamam Shud to heavy blues rock z elemenatmi proga i pieknymi beatlesowskimi melodiami.


Sprawdzę, a kiedy już to zrobię podzielę się wrażeniami.


OK. Tylko mam na myśli pierwsza płyte z 78 roku pt "Tako", drugiej z 80 roku nie cierpie i nie polecam.


Przesłuchałem to właśnie po raz pierwszy. Trudno żebym jakoś stanowczo wyrokował, ale wydało mi się dość przyjemne (mówię o Tako-Tako), chociaż to nie do końca jest to co najbardziej lubię w muzyce rockowej.

Za to duże wrażenie zrobił na mnie Arachnoïd. Zdaje się, że ta ich płyta zostanie ze mną na długo.

Still Life wydał mi się bardzo przyjemny, chociaż w sumie podrzędny.

Ale to dopiero pierwsze przesłuchana, więc wiele może się jeszcze zmienić.

Cytat:
]
Moim absolutnym nr 1 jest Dezo Ursiny ze Słowacji - ich pierwsza płyta jest miażdzaca. Dalej wymieniłbym Flamengo, Plastic People Of The Univerce oraz Modry Efekt (płyte, która akurat wymieniłes), tyle, że to juz Czechy.


No to jednak nie taki całkiem inny gust mamy, zwłaszcza że nie wymieniłeś Collegium Musicum Wink Plastikowych i ME bardzo lubię. I tutaj zgadzam się, że to zespoły lepsze od Fermaty, tylko czy tak znowu dużo lepsze? Dezo Ursiny i Flamengo znam z nazw, ale nigdy ich nie słyszałem. Ale skoro mówisz że takie dobre, to może się skuszę...



Cytat:
A dla mnie Kanada to jest Francja B, graja ciut podobnie tylko o poziom niżej. Nie lubie tez proga z USA - Yezda Urfa, który wymieniłes to jeden z wyjatków.


Bo Yezda Urfa jest ze Stanów tylko geograficznie. Muzycznie jest to 100% Brytolski progres. Amerykański prog znam słabo, a to co znam (Kansas, Journey, Pavlov's Dog) nie jest mi zbyt bliskie. Dla mnie USA to jazz, awangarda, psychedelic rock, blues rock, ale raczej nie progres.


Cytat:
Grano tam bardzo melodyjna odmiane proga, w muzyce Finnforest czy Fantasia np słuchac dużo Camela, Nimbus (moj faworyt!) kojarzy mi sie z Indian Summer, piekna i natchniona jest tez płyta zespołu Nova.
Z klimatów jazz rockowych najwyżej cenie debiut Haikary (troche przypomina VDGG ze wzgledu na saxy), a z heavy proga Elonkorjuu.


O Elonkorjuu nigdy nie słyszałem, pozostałe nazwy są mi znane, debiut Haikary to nawet słyszałem kiedyś (może być, o ile pamiętam, choć bez rewelacji). Sprawdzę te grupy, a nuż z tej mąki będzie chleb Wink

Cytat:
John B. Perry to na pewno nie jest muzyka dla mnie Smile
Bertis Halsband tez nie bardzo. Ja nie przepadam za muzyka ze Szwecji, a ten zepól gra z tego co piszesz typowa dla tego kraju muzyke - zgadne, że instrumentalna? Wink Przerobiłem tego mnostwo i nie jest to dla mnie. Na plus ze szwedzkiego jazz rocka wypadł jedynie Flasket Brinner.


No tak, Bertis Halsband to dokładnie to o czym piszesz. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, zwłaszcza że nie ma wielu kapel ze Szwecji, które bym naprawdę lubił. Za to Flasket Brinner w ogóle nie znam. Ciekawe to jest? Dużo w tym jazzu?

Cytat:
O Bo Hanssonie słyszałem, ale jakos zawsze miałem w świadomosci, że to jakis folk rock, a tego stylu tez nie lubie Wink Ale nawet jesli to prog to z drugiej strony ta przekleta Szwecja Wink


To jest bardzo delikatna muzyka, to nie Trettioariga Kriget Wink I nie dopatrzyłem się w tym zbyt wiele folku a zwłaszcza niesłuchalnego dla mnie folku skandynawskiego (słyszałeś kiedyś Kebnekaise? Jak nie lubisz "góralszczyzny to radzę strzec się tego bandu jak ognia Very Happy ). Polecałbym ci sprawdzić ten album o Władcy Pierścieni, może ci nie siądzie, ale myślę, że w tym wypadku warto spróbować.

Co do East of Eden to ich Mercator Projected, był o ile pamiętam pierwszą płyta NKRową jaka poznałem. Było to jakieś piec lat temu, pod koniec liceum. bardzo lubię ten album, kolejny Snafu, lubię już mniej, pozostałych nie znam. Natomiast Warm Dust kojarzę tylko z nazwy.

Cytat:
EDIT: Proponuje wydzielić dyskusje o muzyce NKR w odzzielny wątek.


Tak. Najlepiej w dziale o progresie. Już od jakiegoś czasu chciałem taki wątek założyć, ale odkładałem to na przyszłość, aż w końcu wątek założył się sam Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pią 17:47, 16 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzyś
Wafel
Wafel



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:11, 17 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue napisał:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Trudno wyczuć co bys powiedzaił o Tako - to jest cos na kształt "Animals" Floydów z dodtakiem Jethro Tull oraz jugoslawiańskiego folkloru. Tamam Shud to heavy blues rock z elemenatmi proga i pieknymi beatlesowskimi melodiami.


Sprawdzę, a kiedy już to zrobię podzielę się wrażeniami.


OK. Tylko mam na myśli pierwsza płyte z 78 roku pt "Tako", drugiej z 80 roku nie cierpie i nie polecam.


Z kolei mi się spodobała ta z 1980 r. Być może w porównaniu z debiutem wypadnie bladziej, jeszcze nie przesłuchałem. Ale U Vreci Za Spavanje to moim zdaniem ciekawy album, podoba mi się robota klawiszy, które są jakieś takie.. wzniosłe? Ale w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadza. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:55, 19 Kwiecień 2010 Temat postu:

Przesłuchałem, dosłuchałem, przypomniałem sobie co trzeba:

Tako - Tako

Pierwsze wrażenie było dość pozytywne, ale po nieco dokładniejszym przybliżeniu sobie tego albumu czar prysł. Nie jest to złe, ale po trzech przesłuchaniach zdążyło mi się przejeść. Fajne są na tej płycie kosmiczne aranżacje, ale jest ich zbyt mało, za to sporo jest prostego, melodyjnego grania, bez specjalnego pomysłu. Płyta jakich setki.

Arachnoïd - Arachnoid

Super. Nie arcydzieło, ale bardzo dobry album. Trochę zeuhlu, trochę "zwykłego" avant-proga, w sumie nic co by mogło zaskakiwać, bo we Francji pod koniec lat 70tych było trochę takich płyt, ale poziom jest naprawdę dobry. Muzyka nie dla każdego i nie na każdą okazję. Jak ktoś lubi awangardę koniecznie powinien posłuchać.

Still Life - Still Life

Moja opinia o tym wydawnictwie jest jaka była. Czyli że przyjemne to jest, ale jak bym tego nigdy w życiu nie usłyszał to niewiele bym stracił.

Twenty Sixty Six and Then - Reflections on the Future (także Reflections!)

Dobra, ciekawa, ale nie porywająca muzyka. Nadal nie udało mi się usłyszeć w tym Iskry Bożej. Ale z całą pewnością nie doceniałem tej płyty.

Arcadium - Breathe Awhile

Ujdzie w tłumie. Przyjemna muzyka, ale nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Tej płyty też nie doceniłem, ale chyba mniej niż Reflections..., które wcześniej oceniałem podobnie, a które jednak okazało się lepsze.

Tamam Shud - Goolutionites and the Real People

Fajne. Za jednym zamachem dotarłem także do debiutu, ale to dwójka naprawdę mnie zainteresowała. Też nie tak, żebym od dziś wymieniał ją jako jeden z moich ulubionych NKRów, ale uważam że album i zespół warto znać. Szczególnie jeżeli komuś nie jest obca psychodelia końca lat 60tych.

Dežo Ursiny - Provisorium

Fajne, chociaż nie powiem żeby album mnie zmiażdżył. Fajny rock-jazz, ładne, klimatyczne klawisze, ale same kompozycje nie aspirują do wielkości, a improwizacjom daleko do Davisa Wink Nie no, wiem że to nie ten styl i że o co innego w tej muzyce chodzi. Chyba zbytnio się rozjazzowiłem ostatnimi czasy, przez co tego typu płyty tracą w moich uszach. Fajna płytka, ale nie zadowala mnie do końca.

Flamengo - Kuře v hodinkách

O, to mi się spodobało. Może nie w stu procentach, ale kilka momentów jest świetnych. W zasadzie powinienem napisać o tym albumie dokładnie to samo co o Provisorium, tylko nieco cieplej. Wiesz, chyba wolę bardziej jazzowy jazz rock. Ostatnio poznałem inny Czeski album jazz rockowy, który bardzo, bardzo mi odpowiada. Chodzi o Jazz Celula - Oheň až požár. Dla mnie to raczej jest wykładnia tego, czego oczekuję od mieszanki jazzu i rocka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pon 12:55, 19 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:36, 19 Kwiecień 2010 Temat postu:

Dobra, już nadrabiam:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Wiesz, może faktycznie w niektórych kwestiach (fusion) miałbym coś do powiedzenia, ale żeby dyskutować o firmach tłoczących bootlegi Hendrixa, albo wybierać trzydzieści swoich ulubionych płyt rocznika...62, to nie.


A ja nie znam żadnej płyty z 62 roku i nawet nie wchodziłem w ten temat, zreszta mało kogo obchodzi ten rocznik, zaś o firmach tłoczących jakiekolwiek bootlegi nie mam bladego pojecia, chyba tylko fanatycy zajmuja sie takimi pierdołami. Aż tak wtajemniczone to forum nie jest i na pewno nie wszyscy posiadaja jakaś nieosiaglana wiedze, może ze 3 osoby najwyżej (bynajmniej do nich nie należe).

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Niestety. To stare forum miało nieco niżs zy poziom i tam spokojnie bym się łapał. Ale forum obecne to za wysokie progi na moje nogi. Może za kilka lat, bo w tej chwili jednak bym od was odstawał.


Jak chcesz, ale wątpie czy to forum przetrwa do tego czasu Wink Ok, koniec wątku o Dinozaurach.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Ja jednak przedkładam gigantów nad maluczkich. Mam wrażenie, że nie ma żadnego przypadku w tym, że to właśnie EL&P (za którymi bynajmniej nie szaleję) a nie jakieś Raw Material czy Gnidrolog przeszło do historii rocka. Myślę sobie, że jak ktoś słucha proga, czy jakiejkolwiek innej muzyki, od dwudziestu lat to jak po raz tysięczny słyszy Baranka Genesis robi mu się niedobrze i poszukuje czegoś, co mogłoby mu tą muzykę zastąpić. I ja to rozumiem, sam już od ładnych paru lat nie słucham np. Pink Floyd.
Tylko że mówienie że którykolwiek z NKRów - czy to symfonicznych, hard rockowych czy jakichkolwiek innych - może się równać z największymi to jakiś nonsens.


A dlaczego? Przykładowo uważam, że Egg niez tylko dorównuje ale i przebija ELP, a łatwo porównac oba, gdyż graja bardzo podobna muzyke. Stewart jest wg mnie lepszym organista od Emersona (choc obaj sa genialni), a to jest punkt kluczowy obydwu zespołów. Ponadto muzycy Egg byli płodniejszymi kompozytorami, a ich pierwsze 2 płyty stoja na równym, wysokim poziomie i zawieraja poza drobnostkami autorski materiał. ELP jak wiadomo posiłkowali sie muzyka klasyczna na potęge, a ich płyty są bardzo nie równe: całość knocą klawiszowe bądz perkusyjne wywody po 7 minut, albo jakiś popowy utwór, albo koszmarne westernowe żarciki, do których mieli jakiś dziwny pociag. Np legendarny debiut ELP w 1/2 jest dla mnie niesłuchalny, to samo "Tarkus", choć w połowie te płyty sa genialne z suita z "Tarkusa" na czele. Tak wiec jaki nonsens, jeśli miarą jest prywatny gust, a to chyba wazniejsze niż sprzedaż płyt?
Nawet porównujac "Ys" Balletto Di Bronzo z najwiekszym dokonaniem ELP, nie daje szans "Tarkusowi" w konfrontacji z genialna płyta Makaronów. Ok, obie suity stoja na najwyższym poziomie - chyba przyznasz, ale juz mętne bzdety ze strony B na płycie ELP nie maja startu do bardzo dobrej, drugiej czesci "Ys" - chyba tez przyznasz Wink

Nie uważam by ELP przeszło do historii przez przypadek, to trio miało wielki potencjał, ale podobny badz czasem nawet wiekszy miała czasem ta drobnica, o której dopiero po latach dowidujemy sie o istnieniu. Niektóre NKRy też mogły przejsć go historii rocka, oczywiscie zachowujac proporcje - tych na naprawde wysokim poziomie był pewnie niecały 1 %. Osobiscie uważam, że wspomniany przez Ciebie Raw Material był genialnym zespołem i gdyby mieli dobra wytwornie, która nieszczedziłaby grosza na reklame, sprawnego menadżera, znajomosci w kręgach i troche szczescia - spokojnie mogliby sie przebić i być równie wielcy jak Genesis. "Time Is" to dla mnie poziom najlepszych płyt Genesis - bezprzecznie. Swoja droga pewnie wiesz, że Genesis troche przez przypadek odnieśli sukces - do "Foxtrot" byli niemal nieznani, mimo wysokiego poziomu drugiej i trzeciej płyty. Ale szczeście przyszło do nich z ...Włoch, gdzie "Nursey Cryme" nieoczekiwanie okazał sie sukcesem. Gdyby nie ciekawy zbieg okolicznosci pewnie Genesis byłby dziś NKRem, w którego potencjał bys pewnie watpił. Wink

No ale trzeba oddac też, że pewna pułka tych nan naj zespołow jest nieosiagalna żadnym NKRom, ale takich wykonawców można zliczyc na palcach obu rąk: The Beatles, Pink Floyd, Led Zeppelin, Black Sabbath, VDGG, pewnie jeszcze kilka innych - zależy od gustu (mowie o latach 60/70).


Kapitan Wołowe Serce napisał:
No, chyba żebyśmy za NKR uznali Manfred Mann's Earth Band, Dün, Czesława Niemena, Eskaton albo Henry Cow. Ale jeżeli za "nieznane" uznamy kapele, co wydały jedną płytę w siedemdziesiątym-którymś, to ja jeszcze nie słyszałem takiego NKRu, który mógłby się równać nawet z nieco przerysowaną muzyką Yes i EL&P.


No to wiesz, że mam zupełnie inne zdanie.
A Niemen to tez NKR patrzac globalnie, przeciez on poza Polska był nieznany, to samo SBB czy Grechuta. Prawie każdy cywilizowany kraj miał swoich Niemenów, nieznanych poza granicami swojego kraju, dlatego warto odkrywac zespoły z Czech, Francji, Hiszpanii, Argentyny czy Australii.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Za to duże wrażenie zrobił na mnie Arachnoid. Zdaje się, że ta ich płyta zostanie ze mną na długo.


O widzisz, a ja chciałem juz Ci odradzać poznawanie Arachnoid po tym jak zjechałes Ange, tak wiec nie zbadane sa wyroki naszych gustów Wink Arachnoid przy baśniwo-przebojwym Ange to prawie schizofreniczna muzyka, oscylujaca miedzy szeptem a niekotrolowanymi wyładowaniami. No ale bardzo sie ciesze, że Ci sie podoba, czyli co NKR potrawi być świetny? Smile Wskaż mi równie zjawiskowa płyte megapopularnych Yes.
Wiesz, że "Arachnoid" powstawał niemal całą dekade, tyle działał zespół do wydania tej jedynej płyty - byc może dlatego stoi ona na tak wysokim poziomie.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
No to jednak nie taki całkiem inny gust mamy, zwłaszcza że nie wymieniłeś Collegium Musicum Plastikowych i ME bardzo lubię. I tutaj zgadzam się, że to zespoły lepsze od Fermaty, tylko czy tak znowu dużo lepsze? Dezo Ursiny i Flamengo znam z nazw, ale nigdy ich nie słyszałem. Ale skoro mówisz że takie dobre, to może się skuszę...


Collegium Musicum nie da sie słuchac, totalny przerost formy nad treścia.
A co do tego lepsze - dużo lepsze, to wszystko rzecz gustu, jest mi łatwo tak określić bo ja Fermaty po prostu nie lubie.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Bo Yezda Urfa jest ze Stanów tylko geograficznie. Muzycznie jest to 100% Brytolski progres. Amerykański prog znam słabo, a to co znam (Kansas, Journey, Pavlov's Dog) nie jest mi zbyt bliskie. Dla mnie USA to jazz, awangarda, psychedelic rock, blues rock, ale raczej nie progres.


Ten brytyjski w stylu prog z USA był strasznie wtórny, ale godne polecia sa jeszcze Lift, The Load i Hand. Psychodelie Amerykanie też mieli marna, chyba tylko Iron Butterfly i Vanilla Fudge dorównuja brytyjskiej psychodelii. Jazz i awangarda mnie nie interesuja.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
O Elonkorjuu nigdy nie słyszałem, pozostałe nazwy są mi znane, debiut Haikary to nawet słyszałem kiedyś (może być, o ile pamiętam, choć bez rewelacji). Sprawdzę te grupy, a nuż z tej mąki będzie chleb


Jesli lubisz Snow Goose Camela to debiut Finnforest powinien Ci sie spodobać (ale z takich camelo-podobnych najlepiej siegnac po hiszpańskie Gotic - prawdziwa bajka). Nimbus jest zgrywany z analoga i przez to słabo brzmi - nigdy nie wydano tego na CD. Ale muzycznie to dla mnie czysta rozkosz, nawet wole od Indian Summer.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
No tak, Bertis Halsband to dokładnie to o czym piszesz. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, zwłaszcza że nie ma wielu kapel ze Szwecji, które bym naprawdę lubił. Za to Flasket Brinner w ogóle nie znam. Ciekawe to jest? Dużo w tym jazzu?


Duzo, płyta jest jedna wielka imrowizacja, zreszta obie płyty bo nagrali 2, jedna z nich to w połowie granie na zywo. Nie lubie takiego frywolnego jazz rocka ale Flasket Brinner wybrawiaja cuda.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
To jest bardzo delikatna muzyka, to nie Trettioariga Kriget I nie dopatrzyłem się w tym zbyt wiele folku a zwłaszcza niesłuchalnego dla mnie folku skandynawskiego (słyszałeś kiedyś Kebnekaise? Jak nie lubisz "góralszczyzny to radzę strzec się tego bandu jak ognia ). Polecałbym ci sprawdzić ten album o Władcy Pierścieni, może ci nie siądzie, ale myślę, że w tym wypadku warto spróbować.


A ja własnie tą delikatnosć utożsamiamiam z folkiem, ale być może siegne po Hansona. Kebenkaise znam - koszmar Smile A Wojna 30-letnia brzmi zbyt topornie, podobnie jak Life, Panta rei czy November, Szwedzi nie czuli progresu. A jesli grali proga (np. Kaipa) to nie dało sie tego słuchac.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Natomiast Warm Dust kojarzę tylko z nazwy.


Warm Dust nie mieli gitary w skałdzie czym nadrabiali mocnym brzmieniem saxów, organow (grał na nich Paul Carrack) oraz sekcji i musze przyznac, że ich styl jest wyjatkowy, mieli też super charyzmatycznego wokaliste. Szczerze ci polecam, szczegolnie podwojny na LP debiut z 70 roku, druga płyta tez jest znakomita.

A "Mercator Projected" zdecydowanie warto sobie odświeżyć, to jest kosmos. Pamietam, że po pierwszych kilku przesłuchaniach wymeczyłem sie do tego stopnia, że wróciłem do niej dopiero po 2 latach, i wtedy dopiero zrozumiałem jaki to ja byłem głuchy Wink
A moja pierwsza w całóści wysłuchana płyta z kregu NKR było "Time Is" Raw Material w jakimś 2001 roku, i też od razu mnie to nie chwyciło. Ale ostatecznie okazała sie to znakomita płyta i zmobilizowała mnie do dalszych poszukiwań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:02, 19 Kwiecień 2010 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Przesłuchałem, dosłuchałem, przypomniałem sobie co trzeba:

Tako - Tako

Pierwsze wrażenie było dość pozytywne, ale po nieco dokładniejszym przybliżeniu sobie tego albumu czar prysł. Nie jest to złe, ale po trzech przesłuchaniach zdążyło mi się przejeść. Fajne są na tej płycie kosmiczne aranżacje, ale jest ich zbyt mało, za to sporo jest prostego, melodyjnego grania, bez specjalnego pomysłu. Płyta jakich setki.


E tam. Po prostu to nie Twoje nuty, być może symfoniczny rozmach nie pozwala Ci polubić tej płyty. Pomysłow jest całe mnostwo, najciekawsze jest delikatne granie tych samych motywów na flet i organy, a 16 minutowy "Druga Strana Mene" to jeden z piekniejszych fragmentów w historii rocka.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Arachnoïd - Arachnoid

Super. Nie arcydzieło, ale bardzo dobry album. Trochę zeuhlu, trochę "zwykłego" avant-proga, w sumie nic co by mogło zaskakiwać, bo we Francji pod koniec lat 70tych było trochę takich płyt, ale poziom jest naprawdę dobry. Muzyka nie dla każdego i nie na każdą okazję. Jak ktoś lubi awangardę koniecznie powinien posłuchać.


Tak naprawde to tez jest całkiem symfoniczne granie - te wszystkie mellotrony i gruba warstwa klawiszy; a ze przy okazji granie jest zakręcone to i dobrze, że Ci podeszło. Choc do awangardy tez daleko.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Twenty Sixty Six and Then - Reflections on the Future (także Reflections!)

Dobra, ciekawa, ale nie porywająca muzyka. Nadal nie udało mi się usłyszeć w tym Iskry Bożej. Ale z całą pewnością nie doceniałem tej płyty.


Jeśli utwór tytułowy, Autumn czy Spring nie sa porywajace to w ramach protestu gotów jestem zjesc swoje skarpetki Wink
Poza tym ciekawsze jest wydanie "Reflections!", tam sa o wiele lepsze wersje.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Arcadium - Breathe Awhile

Ujdzie w tłumie. Przyjemna muzyka, ale nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Tej płyty też nie doceniłem, ale chyba mniej niż Reflections..., które wcześniej oceniałem podobnie, a które jednak okazało się lepsze.


Dla mnie ta płyta kojarzy sie z klimatem All Things Must Pass, nie wiem czemu. Ten smutny, natchniony nastrój, płaczace gitary i dołujacy głos wokalisty maja coś z Harrisona.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Tamam Shud - Goolutionites and the Real People

Fajne. Za jednym zamachem dotarłem także do debiutu, ale to dwójka naprawdę mnie zainteresowała. Też nie tak, żebym od dziś wymieniał ją jako jeden z moich ulubionych NKRów, ale uważam że album i zespół warto znać. Szczególnie jeżeli komuś nie jest obca psychodelia końca lat 60tych.


Pierwsza płyta jest zbyt zachowawcza jak na mnie, ale druga to już coś wiecej niż psychodelia końca lat 60-tych. Utwory na Goolutionites and the Real People są dla mnie po prostu mistrzowskie.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Dežo Ursiny - Provisorium

Fajne, chociaż nie powiem żeby album mnie zmiażdżył. Fajny rock-jazz, ładne, klimatyczne klawisze, ale same kompozycje nie aspirują do wielkości, a improwizacjom daleko do Davisa Wink Nie no, wiem że to nie ten styl i że o co innego w tej muzyce chodzi. Chyba zbytnio się rozjazzowiłem ostatnimi czasy, przez co tego typu płyty tracą w moich uszach. Fajna płytka, ale nie zadowala mnie do końca.

Flamengo - Kuře v hodinkách

O, to mi się spodobało. Może nie w stu procentach, ale kilka momentów jest świetnych. W zasadzie powinienem napisać o tym albumie dokładnie to samo co o Provisorium, tylko nieco cieplej. Wiesz, chyba wolę bardziej jazzowy jazz rock. Ostatnio poznałem inny Czeski album jazz rockowy, który bardzo, bardzo mi odpowiada. Chodzi o Jazz Celula - Oheň až požár. Dla mnie to raczej jest wykładnia tego, czego oczekuję od mieszanki jazzu i rocka.


A ja mam odwrotnie, nie lubie zbyt jazzujacego jazz rocka, klimat Dezo Ursiny odpowiada mi całkowicie, jest taki sielankowy i odpreżajacy.
Flamengo jest prostrze ale tez urocze, ich muzyka bardzo przypomina mi brytyjską Aquile, prawie jakby to był ten sam zespół.


Krzyś napisał:
Z kolei mi się spodobała ta z 1980 r. Być może w porównaniu z debiutem wypadnie bladziej, jeszcze nie przesłuchałem. Ale U Vreci Za Spavanje to moim zdaniem ciekawy album, podoba mi się robota klawiszy, które są jakieś takie.. wzniosłe? Ale w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadza


Nie zbadane sa wyroki naszych gustów - zdecydowanie. Smile
Posłuchaj jedynki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:30, 19 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue napisał:
Jak chcesz, ale wątpie czy to forum przetrwa do tego czasu Wink Ok, koniec wątku o Dinozaurach.


Przemyślę to. Jeżeli znowu będą wybory płytowe z roczników klasycznych to możliwe że jednak się zarejestruję.

Cytat:
A dlaczego? Przykładowo uważam, że Egg niez tylko dorównuje ale i przebija ELP, a łatwo porównac oba, gdyż graja bardzo podobna muzyke.


Jakiś czas temu, na innym forum rozmawiałem z obecnym również tutaj kolegą Aramisem, który pomimo pewnych niedostatków kultury osobistej ma dużo mądrego do powiedzenia. Rozmowa toczyła się na dość podobny temat - otóż udowadniałem że jedni z moich ulubieńców: Gong to zespół tej samej klasy co Pink Floyd albo Yes. I wtedy Aramis przekonał mnie, że nie mam racji. Bo jest coś takiego, co sprawia, że Gong, Nucleus czy Soft Machine znają tylko faceci z brodami i w okularach, gadający o polityce, podczas gdy Pink Floyd zna każdy. Te wielkie zespoły progresywne, potrafiły grać swoje, ale robiły to w taki sposób że przenikały do zwykłego fana rocka. Można to nazwać większym potencjałem komercyjnym chociaż to nie do końca to. Oczywiście są zespoły, które po prostu miały pecha, możliwe że nawet był to Raw Material, ale jest ich naprawdę garstka. Osobiście wolę National Health od Genesis, ale jednak nie uważam żeby były to zespoły porównywalnej klasy. Nie wierzę w pełny relatywizm gustów.

Cytat:
No to wiesz, że mam zupełnie inne zdanie.
A Niemen to tez NKR patrzac globalnie, przeciez on poza Polska był nieznany, to samo SBB czy Grechuta. Prawie każdy cywilizowany kraj miał swoich Niemenów, nieznanych poza granicami swojego kraju, dlatego warto odkrywac zespoły z Czech, Francji, Hiszpanii, Argentyny czy Australii.


No miał, była Magma, był Gong, była PFM (chociaż nie kocham tego zespołu), był Focus, był Eloy. Tylko że to wszystko są zespoły, które każdy szanujący się fan progresu zna, nie ważne czy mieszka w Polsce, Belgii czy Bangladeszu. SBB nie jest NKRem. Już prędzej Niemen i tu się mogę zgodzić, że w wielu miejscach dosięgał tych największych gigantów.

Cytat:
Arachnoid przy baśniwo-przebojwym Ange to prawie schizofreniczna muzyka, oscylujaca miedzy szeptem a niekotrolowanymi wyładowaniami.



Tak, bardzo lubię takie rzeczy. Łykam w rozsądnych ilościach, ale bez przepity Wink


Cytat:
Lift, The Load i Hand


Sprawdzę.

Cytat:
Psychodelie Amerykanie też mieli marna, chyba tylko Iron Butterfly i Vanilla Fudge dorównuja brytyjskiej psychodelii.


Zawsze mam problem z rozróżnieniem między psychodelią (chyba że to jest total psychodelia jak Ummagumma Wink ) i rockiem psychodelicznym. Ale np. After Bathing at Baxter's Jeffersonów, albo The USA, albo Live / Dead Grateful Deadów to są świetne płyty, nie gorsze niż to co wtedy grali Bitle czy Floydzi, a jeżeli nawet to niewiele.

Cytat:
Jesli lubisz Snow Goose Camela to debiut Finnforest powinien Ci sie spodobać (ale z takich camelo-podobnych najlepiej siegnac po hiszpańskie Gotic - prawdziwa bajka). Nimbus jest zgrywany z analoga i przez to słabo brzmi - nigdy nie wydano tego na CD. Ale muzycznie to dla mnie czysta rozkosz, nawet wole od Indian Summer.


Gotic znam. Nie przepadam za Półwyspem Iberyjskim, ale akurat ten zespół lubię. Finnforest będę musiał zobaczyć, bo Śnieżną Gąskę słucham nadal z dużą przyjemnością. A od Indian Summer to ja wiele rzeczy wolę Very Happy Nimbusa może też będę wolał, zobaczymy.

Cytat:
Szwedzi nie czuli progresu.


Czuli i to nie tylko ci z Kultivatora. Ragnarök, Samla Mammas Manna, czy właśnie Bo Hansson grali naprawdę świetnie. Może to nie są do końca twoje rejony, ale dla mnie przynajmniej te cztery zespoły robiły znakomitą muzykę.

Cytat:
A "Mercator Projected" zdecydowanie warto sobie odświeżyć, to jest kosmos.


Już się tego nasłuchałem. W czasach kiedy dostałem ten album w ręce znałem znacznie mniej muzyki, poznawałem może jeden nowy album na tydzień, więc z Mercator Projected spędziłem naprawdę dużo czasu.

Raw Material, tylko że debiut usłyszałem bardzo wcześnie. Time Is poznałem stosunkowo niedawno, ale obydwie te płyty lubię.

PS: jak można nie lubić jazzu?! No jak?! Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pon 19:39, 19 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:19, 20 Kwiecień 2010 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Yer Blue napisał:
Jak chcesz, ale wątpie czy to forum przetrwa do tego czasu Wink Ok, koniec wątku o Dinozaurach.


Przemyślę to. Jeżeli znowu będą wybory płytowe z roczników klasycznych to możliwe że jednak się zarejestruję.


Klasycznych roczników już nie bedzie, najwyżej jakies rankingi na najlepsza płyte psychodeliczna (szukuje sie coś takiego) lub coś w tym forma, bądź plyty lat 60-tych (70 i 80-tych juz były). No i beda lata 90-te, ale te u nas ciesza sie słabą popularnoscia niestety.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Jakiś czas temu, na innym forum rozmawiałem z obecnym również tutaj kolegą Aramisem, który pomimo pewnych niedostatków kultury osobistej ma dużo mądrego do powiedzenia. Rozmowa toczyła się na dość podobny temat - otóż udowadniałem że jedni z moich ulubieńców: Gong to zespół tej samej klasy co Pink Floyd albo Yes. I wtedy Aramis przekonał mnie, że nie mam racji. Bo jest coś takiego, co sprawia, że Gong, Nucleus czy Soft Machine znają tylko faceci z brodami i w okularach, gadający o polityce, podczas gdy Pink Floyd zna każdy.
Te wielkie zespoły progresywne, potrafiły grać swoje, ale robiły to w taki sposób że przenikały do zwykłego fana rocka. Można to nazwać większym potencjałem komercyjnym chociaż to nie do końca to.


No coż, na sukces składas sie tysiac rzeczy, a tylko jednym z nich jest talent i oryginlanosć. Mimo wszystko popularyzacja muzyki rzadzi machina nie zwiazana szczegolnie z wartościa artystyczna produktu, bo nie ma co sie łudzic muzyka to jest produkt.
I nieprawda jest, że Pink Floyd zna każdy, zreszta ten zespół jest najlepszym dowodem jak to jest. Jestem pewien, że przecietny słuchacz nie kojarzy wczesniejszych plyt, tylko megakasowe Dark Side, Ściane, Wish You Were Here i pewnie jeszcze jakies pózniejsze, czyli na dobra sprawe...nie zna Floydów. Moze 10% słuczaczy siega po wczesniejszy dorobek, a czy to oznacza, od razu, że jest gorszy? Nie, tylko mniej komercyjny, mniej medialny. I tak jest z NKRami, muzyka ta nie miała żadnej promocji, czestokroc jest tez trudniejsza w odbiorze i nie była nastawiona na radiowe single, dlatego sie nie przebiła. Porównanie wczesnego i pózniejszego dorobku Floydów pod wzgledem komercyjnym jest idealnym komentarzem do fenomenu NKRów i juz lepiej Ci tego nie wytłumacze.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Oczywiście są zespoły, które po prostu miały pecha, możliwe że nawet był to Raw Material, ale jest ich naprawdę garstka. Osobiście wolę National Health od Genesis, ale jednak nie uważam żeby były to zespoły porównywalnej klasy. Nie wierzę w pełny relatywizm gustów.


Pewnie, że NKRów z wielkim potencjałem była garstka. Ale jednak byly. Ok mamy inne zdanie i nie ma co juz tego dalej drążyc.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
No to wiesz, że mam zupełnie inne zdanie.
A Niemen to tez NKR patrzac globalnie, przeciez on poza Polska był nieznany, to samo SBB czy Grechuta. Prawie każdy cywilizowany kraj miał swoich Niemenów, nieznanych poza granicami swojego kraju, dlatego warto odkrywac zespoły z Czech, Francji, Hiszpanii, Argentyny czy Australii.


No miał, była Magma, był Gong, była PFM (chociaż nie kocham tego zespołu), był Focus, był Eloy. Tylko że to wszystko są zespoły, które każdy szanujący się fan progresu zna, nie ważne czy mieszka w Polsce, Belgii czy Bangladeszu.


No własnie, nie wiem czemu wymieniłes dośc zanne zespoły, a ja miałem na mysli NKRy, czyli wykonawcow popularnych tylko lokalnie, jak Niemen w Polsce, Ange we Francji, Banco we Włoszech, Earth And Fire w Holandii itd. To wszysrtko wielcy artyści, znani tylko w obrzerzach swoich krajów. Focus, Eloy czy Gong sa popularni wszedzie.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Lift, The Load i Hand


Sprawdzę.


eee, nie wiem czy warto, ale jeśli tak bardzo lubisz Yezde Urfe to ok. Lift jest tej samej klasy.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Gotic znam. Nie przepadam za Półwyspem Iberyjskim, ale akurat ten zespół lubię. Finnforest będę musiał zobaczyć, bo Śnieżną Gąskę słucham nadal z dużą przyjemnością. A od Indian Summer to ja wiele rzeczy wolę Very Happy Nimbusa może też będę wolał, zobaczymy.


Ja bardzo lubie Hiszpanie (zreszta lubie muzyke zewszad, bo w każdym zakatku swiata ludzie mieli talent i instrumenty), np Nu, Eduardo Bort, Fusioon (to jest coś dla Ciebie), czy Goma to jest piekna muzyka.
Zreszta moge Ci wrzucić swoich faworytów, jakis czas temu wytypowałem 100 płyt, oczywiście z całego świata.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Cytat:
Szwedzi nie czuli progresu.


Czuli i to nie tylko ci z Kultivatora. Ragnarök, Samla Mammas Manna, czy właśnie Bo Hansson grali naprawdę świetnie. Może to nie są do końca twoje rejony, ale dla mnie przynajmniej te cztery zespoły robiły znakomitą muzykę.


Bo Hanssona posłucham. A czy Lord of Springs to jest płyta z 70 roku, tylko w angielskiej wersji?

Musze posłuchac równiez Dun z Francji, niby pózna data ale recenzje sa zachecajace. Spróbuje.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
PS: jak można nie lubić jazzu?! No jak?!


Jazz jest zbyt zbyt metny, ja wole jak po wierzchu pływa jeszcze jakies miesko Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Wto 17:24, 20 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aramis d'Herblay
Gość






PostWysłany: Wto 17:37, 20 Kwiecień 2010 Temat postu:

Opczajcie se tego chomika knury:

[link widoczny dla zalogowanych](DU*c5*bbO+MUZYKI)/NIEZNANY+KANON+ROCKA+(60-70)+P*c5*81YTY(Ju*c5*bc+ponad+200+p*c5*82yt)

Doładować se limit kradzenia SMS-em za dwa złote i można ucztować.


Ostatnio zmieniony przez Aramis d'Herblay dnia Wto 17:39, 20 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:40, 20 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue napisał:
nie była nastawiona na radiowe single


No, to tak jak Pink Floyd Wink

Cytat:
Pewnie, że NKRów z wielkim potencjałem była garstka. Ale jednak byly. Ok mamy inne zdanie i nie ma co juz tego dalej drążyc.


Nie, raczej mamy inne definicje NKRu. Może tą swoja sobie ubzdurałem, ale dla mnie NKR to zawsze były zespoły, które grały tak, że w zasadzie przy odrobinie promocji powinny odnieść sukces, ale po prostu miały pecha. Jeżeli kapela grała muzykę zbyt wyszukaną i trudną, albo jeżeli była o dziesięć lat spóźniona, no to nie ma się co dziwić, że się nie przebiła. I ja takich zespołów jakoś nie chcę uznać za NKRy. Tak więć, jeżeli twierdzisz, że wśród mało znanych kapel nie brak tak dobrych jak Genesis czy VDGG to ja się z tym zgadzam. Tylko że wtedy, przez "mało znane" rozumiem również wszystkie zeuhle, krautrocki, avanty i temu podobne.

Cytat:
No własnie, nie wiem czemu wymieniłes dośc zanne zespoły, a ja miałem na mysli NKRy, czyli wykonawcow popularnych tylko lokalnie, jak Niemen w Polsce, Ange we Francji, Banco we Włoszech, Earth And Fire w Holandii itd. To wszysrtko wielcy artyści, znani tylko w obrzerzach swoich krajów. Focus, Eloy czy Gong sa popularni wszedzie.


Zawsze mi się wydawało, że Niemena na świecie ktoś tam zna. Pewno ze nie tyle osób co Focusa, ale jednak znacznie więcej niż dajmy na to Dežo Ursiny.



Cytat:
Zreszta moge Ci wrzucić swoich faworytów, jakis czas temu wytypowałem 100 płyt, oczywiście z całego świata.


Dawaj.

Cytat:
Bo Hanssona posłucham. A czy Lord of Springs to jest płyta z 70 roku, tylko w angielskiej wersji?


W angielskiej jest (za PA) z 72, po szwedzku z 70. Nie słuchałem obydwu wersji bo (być może błędnie) uznałem że to jedno i to samo, po prostu przetłumaczyli tytuły i walnęli brzydszą okładkę.

Cytat:
Musze posłuchac równiez Dun z Francji, niby pózna data ale recenzje sa zachecajace. Spróbuje.


Polecam. Moim zdaniem to jest najlepsza zeuhlowa płyta, której nie nagrała Magma.

Cytat:
Jazz jest zbyt zbyt metny, ja wole jak po wierzchu pływa jeszcze jakies miesko Wink


Czasem pływa. Może nie aż tak gęste jak w italiańskim symfoniku, ale pływa. U Davisa, u Mahavishnu, u Return to Forever i u wielu innych. Znasz może album 'Karma' Pharoah Sandersa? Jak jesteś fanem rocka symfonicznego i nie przeraża Cię zbytnio luźna forma muzyki jazzowej to - o ile nie znasz - powinieneś tego posłuchać. Nie znam Twojego gustu na tyle żeby polecać Ci płyty kompletnie nie z twoich rejonów (bo to na dobrą sprawę jest free jazz - ale nie lękaj się, to nie Coleman Very Happy ), ale jest to album na tyle "symfoniczny", że jest szansa że ci się spodoba.

O! Albo jeszcze lepiej! Oregon - Out of the Woods. Wypróbuj te dwie płyty. Nie sądzę żebym zrobił z Ciebie fana jazzu, ale ja np. nie znoszę neo-proga, ale istnieje kilka płyt z tego kręgu, które lubię, więc zawsze warto sprawdzić.


EDIT: Aha, zapomniałem napisać - czytałem że na FD ktoś proponował, żeby jeszcze raz przelecieć roczniki klasyczne i pomysł ten uzyskał pewien poklask. Byłaby to dla mnie znakomita motywacja żeby, pomimo pewnych niedostatków wiedzy tam zakotwiczyć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 19:58, 20 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:07, 21 Kwiecień 2010 Temat postu:

Nie mam dzis czasu na wywody, wiec tylko rzuce linkiem na liste NKRów:
[link widoczny dla zalogowanych]

Troche traci na aktualnosci, bo np w ubiegłym roku nie znałem jeszcze choćby Dezo Ursiny. Przeczytaj wstep.

Jutro odpisze Ci na ostatniego posta.

Aramis - znam tego chomika i jej właścicielke tez, kilka razy mi pomogła, i wzajemnie i wszystko fajnie, tylko, że nie lubie tych chomików i tych akcji z SMSami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:00, 22 Kwiecień 2010 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:

Nie, raczej mamy inne definicje NKRu. Może tą swoja sobie ubzdurałem, ale dla mnie NKR to zawsze były zespoły, które grały tak, że w zasadzie przy odrobinie promocji powinny odnieść sukces, ale po prostu miały pecha. Jeżeli kapela grała muzykę zbyt wyszukaną i trudną, albo jeżeli była o dziesięć lat spóźniona, no to nie ma się co dziwić, że się nie przebiła. I ja takich zespołów jakoś nie chcę uznać za NKRy.


Tego nie rozumiem. Zespoły bez szans na komercyjny sukces to już nie sa NKRy, ale te które miały potencjał ale miały pecha to juz tak? NKR to po prostu Nieznany Kanon Rocka, każdy zespół, który sie nie przebił i grał rocka podlega jego definicji, bez wzgledu z jakiego powodu sie nie przebil.

Kapitan Wołowe Serce napisał:

Tak więć, jeżeli twierdzisz, że wśród mało znanych kapel nie brak tak dobrych jak Genesis czy VDGG to ja się z tym zgadzam. Tylko że wtedy, przez "mało znane" rozumiem również wszystkie zeuhle, krautrocki, avanty i temu podobne.


No pewnie, że tak! Bo niby dlaczego taki krautrock miałby być dyskryminowany. Zeuhl czy avant-rock są mi raczej obojetne ale nie widze sensu by pomijac te czy jakiekolwiek gatunki nawet luźno powiazane z rockiem.

Chyba faktycznie mamy inna definicje NKRu.
Jeśli o mnie chodzi to odbieram ten termina dosłownie jako Mniej Znany Kanon Rocka, bo kanon nie moze być zupełnie nieznany. Ale NKR jednak lepiej brzmi dla samej wymowy, i taki miał być bo nazwa ta powstała dla potrzeb radiowych audycji Tomka Beksińskiego i juz taka sie przyjeła.


Kapitan Wołowe Serce napisał:

Czasem pływa. Może nie aż tak gęste jak w italiańskim symfoniku, ale pływa. U Davisa, u Mahavishnu, u Return to Forever i u wielu innych. Znasz może album 'Karma' Pharoah Sandersa? Jak jesteś fanem rocka symfonicznego i nie przeraża Cię zbytnio luźna forma muzyki jazzowej to - o ile nie znasz - powinieneś tego posłuchać. Nie znam Twojego gustu na tyle żeby polecać Ci płyty kompletnie nie z twoich rejonów (bo to na dobrą sprawę jest free jazz - ale nie lękaj się, to nie Coleman Very Happy ), ale jest to album na tyle "symfoniczny", że jest szansa że ci się spodoba.

O! Albo jeszcze lepiej! Oregon - Out of the Woods. Wypróbuj te dwie płyty. Nie sądzę żebym zrobił z Ciebie fana jazzu, ale ja np. nie znoszę neo-proga, ale istnieje kilka płyt z tego kręgu, które lubię, więc zawsze warto sprawdzić.


Nie znam tych płyt i nie ma co sie trudzić, czysty jazz to nie dla mnie, a juz samo słowo free jazz wywołuje u mnie niesmak. I nie pojmuje jak mozna nie znoszać neo-proga polubic coś z tego, nawet jeśli wyjatki. No ja tutaj jestem konserwatywny na maksa, sa style, których za nic w świecie nie polubie.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
EDIT: Aha, zapomniałem napisać - czytałem że na FD ktoś proponował, żeby jeszcze raz przelecieć roczniki klasyczne i pomysł ten uzyskał pewien poklask. Byłaby to dla mnie znakomita motywacja żeby, pomimo pewnych niedostatków wiedzy tam zakotwiczyć.


No niestety, pomysł ten miał za słaby przyklask i ostatecznie upadł. Zreszta to nie miała byc powtórka tylko przerobienie tych najlpszych lat troche innym kluczem, proponowano wg styli czy kontynentów ale mało kogo to interesowało. Tak wiec złoty okres został juz zamkniety, możesz co najwyzej pooglodac sobie wyniki Wink


Słuchałem Hanssona i musze przyznac, że muzyka jest momentami ekscytujaca. Tak relaksujacych dzwiekow dawno nie słyszałem, na pewno siegne po kolejne plyty. Najbardziej utkwił mi w pamieci utwór nr 7 - "Lethlo?crien" (ach ten Szwedzki), choc prawie każdy zasługuje na wyróznienie, właściwie tylko początek płyty troche smędzi i zanoiża poziom. Brzmienie jest nietuzinkowe, taka lekka psychodelia, no i same motywy sa śliczne, jak na Szwecje to to jest rewelacja. Wiesz, klimatem przypomina mi "More" Floydów.

Dun to bardzo oryginalna rzecz, ale ten cały zeuhl jest za bardzo chaotyczny jak na mnie. Brzmieniowo to bardzo ciekawie wyglada, ale co z tego jak nie ma żadnych bardziej zapamietywalnych wątków, jak choćby u Kultivatora.

Znasz Pazop z Belgii? To jest coś raczej dla Ciebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Czw 17:01, 22 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:13, 22 Kwiecień 2010 Temat postu:

Znam Pazop. Stylistycznie mi odpowiada, ale jakoś ten ich album zupełnie mnie nie przekonuje. Straszliwie podrzędne. To pewnie znowu kwestia gustu, ale słuchając tego albumu ze sporym zniecierpliwieniem dotarłem do końca, a już drugie przesłuchanie dosłownie w siebie wmusiłem.

Hansson kojarzy mi się, jak już napisałem z Popol Vuh. Chociaż jest oczywiście dużo bardziej standardowy, to jednak ma w sobie nieco tej przedziwnej atmosfery.

Co do NKRu, to możliwe że nie mam racji, ale w sumie nazwanie kanonem czegoś, czego praktycznie nikt nie zna samo w sobie jest mało poważne, więc to moje dziwne rozumienie rzeczy w swej istocie niezrozumiałej chyba można mi wybaczyć Wink

Skoro aż tak daleko ci do jazzu to faktycznie Sandersa sobie odpuść. Czy Oregon takżeConfused Nie mam pojęcia. Masz tutaj jeden kawałek, zobacz se go, jeżeli uznasz że to nie dla Ciebie, to faktycznie z jazzem nie masz nic wspólnego Very Happy - [link widoczny dla zalogowanych]

A co do neo-proga, to nie widzę nic zaskakującego w swojej postawie. Nie lubię tego stylu za bardzo konkretne rzeczy. Za cukierkowe, mało oryginalne melodie, za skrajny, absurdalny wręcz patos, za wylewający się z głośników kicz, czyli za skoncentrowanie się wyłącznie na tym, czego w klasycznym progresie nie lubię. W związku z tym Pendragon jest dla mnie absolutnie nie do słuchania. Ale już Fugazi Marillionu nie i to nie tylko dlatego że ten album jest naprawdę progresywny (czyli postępowy po prostu) i naprawdę zauważa, to co się w ówczesnej muzyce działo. Lubie tą płytę również za kilka przyjemnych melodii, za to że jest to jedyny album Marillion, na którym potrafię rozróżnić poszczególne kawałki, za to że jest nieco mniej neo-progresywny niż pozostałe ich płyty (fani zespołu uważają że to najsłabsza płyta z Fishem, czyż to o czymś nie świadczy?). Jeżeli od jakiegoś gatunku nas odrzuca to z czegoś to wynika. Jest coś, czego w jazzie nie lubisz. Może to jest brak wyraźnie zarysowanych melodii, może brak takiego rockowego powera, może za dużo (albo za mało) w tym się dzieje naraz. Tylko że są jazzmani mniej jazzowi, u których te i inne cechy są mocno ograniczone. Warto spróbować ich znaleźć, nawet jeżeli skończyłbyś - jak ja z przy neo-progu trzema płytami, w dodatku niekompletnymi (Fugazi, Immortal, Visitor) Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Czw 19:26, 22 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yer Blue
Nosal
Nosal



Dołączył: 13 Kwi 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsk Podlaski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:30, 23 Kwiecień 2010 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Znam Pazop. Stylistycznie mi odpowiada, ale jakoś ten ich album zupełnie mnie nie przekonuje. Straszliwie podrzędne. To pewnie znowu kwestia gustu, ale słuchając tego albumu ze sporym zniecierpliwieniem dotarłem do końca, a już drugie przesłuchanie dosłownie w siebie wmusiłem.


Wiesz co jeszcze mnie zaskakuje, ,ze probujesz wmuszać polubienie czegoś na siłe, a jest to najgorsza droga do celu bo sie można tylko zrazić. Ja mam odwrotnie, jak tylko mi coś nie pasuje - odkładam, i nie wracam predzej jak po kilku miesiacach i jeśli dopiero po kilku próbach oddzielonych czasowo muzyka mi nie podejscie, wyrabiam sobie o niej zdanie. Z tego co pamietam do płyty Pazop podchodziłem kilkakrotnie, ale w tym wypadku czas działał na korzyść. Prawdopodobnie gdybym od razu chciał to rozgryźć tak Jak Ty, za dwoma wymuszonymi przesłuchaniami - pewnie tez bym sie zraził.


Kapitan Wołowe Serce napisał:
Co do NKRu, to możliwe że nie mam racji, ale w sumie nazwanie kanonem czegoś, czego praktycznie nikt nie zna samo w sobie jest mało poważne, więc to moje dziwne rozumienie rzeczy w swej istocie niezrozumiałej chyba można mi wybaczyć Wink


Ale wiadomo, że chodzi o kanon mniej znany, a nie nieznany, jak juz Ci pisałem nazwa jest akurat taka bo dobrze brzmiała w radiu. Nawet skrót źle by brzmiał - MZKR Wink

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Skoro aż tak daleko ci do jazzu to faktycznie Sandersa sobie odpuść. Czy Oregon takżeConfused Nie mam pojęcia. Masz tutaj jeden kawałek, zobacz se go, jeżeli uznasz że to nie dla Ciebie, to faktycznie z jazzem nie masz nic wspólnego Very Happy - [link widoczny dla zalogowanych]


Nie dla mnie Smile Lubie jazz ale wymieszany z rockiem, to jest wtedy cudowne połączenie, ale sam w sobie jest po prostu metny.

Kapitan Wołowe Serce napisał:
A co do neo-proga, to nie widzę nic zaskakującego w swojej postawie. Nie lubię tego stylu za bardzo konkretne rzeczy. Za cukierkowe, mało oryginalne melodie, za skrajny, absurdalny wręcz patos, za wylewający się z głośników kicz, czyli za skoncentrowanie się wyłącznie na tym, czego w klasycznym progresie nie lubię. W związku z tym Pendragon jest dla mnie absolutnie nie do słuchania. Ale już Fugazi Marillionu nie i to nie tylko dlatego że ten album jest naprawdę progresywny (czyli postępowy po prostu) i naprawdę zauważa, to co się w ówczesnej muzyce działo. Lubie tą płytę również za kilka przyjemnych melodii, za to że jest to jedyny album Marillion, na którym potrafię rozróżnić poszczególne kawałki, za to że jest nieco mniej neo-progresywny niż pozostałe ich płyty (fani zespołu uważają że to najsłabsza płyta z Fishem, czyż to o czymś nie świadczy?). Jeżeli od jakiegoś gatunku nas odrzuca to z czegoś to wynika. Jest coś, czego w jazzie nie lubisz. Może to jest brak wyraźnie zarysowanych melodii, może brak takiego rockowego powera, może za dużo (albo za mało) w tym się dzieje naraz. Tylko że są jazzmani mniej jazzowi, u których te i inne cechy są mocno ograniczone. Warto spróbować ich znaleźć, nawet jeżeli skończyłbyś - jak ja z przy neo-progu trzema płytami, w dodatku niekompletnymi (Fugazi, Immortal, Visitor) Wink


A ja jestem uczulony wrecz na Marillion i na wszystko REgresywne z lat 80-tych. Boli mnie potwornie kiczowate brzmienie - zamiast hammondów jakieś syntetyczne klawisze, dla mnie to jest wstretne. I ten napompowany patos. Neo-prog czyli zasadniczo zupełnie inny styl od progresu jest może nawet bardziej uczciwszy, bo ukazuje jakaś swieżosć czyli komercjalizacje proga - ale nie zaprzatam sobie nim głowy, nie sadze, że dałem rade wysłuchałac kiedykolwiek nawet jeden utwor w tym stylu. Nie lubie tez prog metalu, no moze z wyjatkiem Mars Volty, bo jednak oni zrobili coś ciekawego i nie sa sztucznie napompowani i po prostu smieszni jak choćby Dream Theatre. Nabluźniłem , wiem Wink

A tak spytam jeszcze, jak sie zaczeło Twoje zaintersowanie niszowym rockiem?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yer Blue dnia Pią 15:32, 23 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:36, 23 Kwiecień 2010 Temat postu:

Yer Blue napisał:
Wiesz co jeszcze mnie zaskakuje, ,ze probujesz wmuszać polubienie czegoś na siłe, a jest to najgorsza droga do celu bo sie można tylko zrazić.


Nie, to nie tak. Zawsze po jakimś, nieco dłuższym czasie wracam do płyt, które niespecjalnie mnie zainteresowały. I czasem rzeczywiście zmieniam swoje zdanie, ale na ogół niestety nie. Mam lajtowe studia, nie pracuję, nie mam dziewczyny, ze znajomymi spotykam się raczej rzadko, mam więc mnóstwo wolnego czasu, który w 90% poświęcam na słuchanie muzyki Wink . Na pewno przyjdzie taki dzień, że dam Pazopowi kolejną szansę, nic się nie martw.

Cytat:
Nie lubie tez prog metalu, no moze z wyjatkiem Mars Volty, bo jednak oni zrobili coś ciekawego i nie sa sztucznie napompowani i po prostu smieszni jak choćby Dream Theatre. Nabluźniłem , wiem Wink


A ja nie lubię Mars Volty, chociaż z całą pewnością wyżej ich sobie cenie niż onanistów z Dream Theater ( za "Dream Theatre" maiłbyś ciężkie baty zarówno od fanów zespołu jak i samych muzyków Wink ). Prog metalu też nie lubię, może za wyjątkiem Fates Warning, którzy pięknie zrzynają z Rusha, a Rusha już bardzo lubię.

Cytat:
A tak spytam jeszcze, jak sie zaczeło Twoje zaintersowanie niszowym rockiem?


Uuuaaa! Musiałbym Ci chyba opowiedzieć historię swojego życia, żeby to odpowiednio naświetlić Very Happy Wielu fanów progresu opowiada że słuchało sobie spokojnie jakiegoś tam Guns'n'Roses i nagle - w liceum albo na studiach - ktoś podrzucił im którąś z podstawowych kapel dla gatunku (niestety na ogół jest to Camel, albo Marillion Sad ) i stwierdzili że to będzie teraz ich droga życia. No to ja tak nie miałem. Już z wczesnego dzieciństwa, oprócz Beatlesów, Doorsów i Michaela Jacksona pamiętam Toma Waitsa, Joy Division, Talking Heads czy nawet Kapitana Beefhearta (kiedy pierwszy raz sam z siebie słuchałem Trout Mask Replica towarzyszyło mi poczucie, że już to kiedyś słyszałem i to bynajmniej nie raz). Pierwszym zespołem, którego zacząłem słuchać dla muzyki (wcześniej słuchałem Elektrycznych Gitar dla tekstów) byli Beatlesi. Dostałem pod choinkę porządną, dwupłytową składankę, na której może nie było wszystkiego co u Żuków najlepsze, ale największe przeboje, również te późne były. To było jakoś w czwartej klasie podstawówki. Jak poszedłem do gimnazjum (jako pierwszy rocznik Wink ) Poznałem kolegę, który słuchał Pink Floyd. Mieliśmy po 13 lat, ja nawet miałem 12, bo jestem z końca listopada i uważaliśmy się za wielkich intelektualistów Laughing . Kolega, żeby być niebanalnym i nietuzinkowym, na pierwszy ogień pożyczył mi... Ummagummę Laughing . Ale mi się spodobała! Ch**a z tego rozumiałem, ale katowałem ten album na okrągło. Wydawało nam się wtedy że to szczyt intelektualnego wyrafinowania. Śmialiśmy się z tych wszystkich małych ludzi, słuchających Metalliki, Nirvany i RHCP (to był jakoś 99 rok, więc to był jeszcze dobry zespół, choć już zaczął dołować), a my - prawdziwi intelektualiści - słuchamy Pink Floyd z lat 60tych, King Crimson i Uriah Heep Laughing . Tak się zaczęło moje zainteresowanie niszowym rockiem. Tylko że nie trwa ono nieprzerwanie do dziś. Po drodze szedłem sobie dekadami: lata 70te i największy klasycy, potem metal i lata 80te, potem 90te i grunge, alternative i temu podobne. W progres tak naprawdę zacząłem się wgłębiać pod koniec liceum, kiedy to mojemu kumplowi ostatecznie osłuchali się King Crimson i poprosił swojego wujka o jakieś nie znane mu płyty w tym stylu. Przyniósł mi w tedy - o ile dobrze pamiętam : Premiata Forneria Marconi - Storia Di Un Minuto, Colosseum - Valentyne Suite, East of Eden - Mercator Projected, Trójkę Van Der Graaf Generator, Wobbler - Hinterland i jeszcze kilka innych, nie pamiętam już co to było. I tak się to zaczęło. Potem, jakoś na początku studiów odkryłem Prog Archives. Pamiętam w jakim byłem szoku - to tyle tego jest?! Cholera, znam może 0,001%! Co do do diabła jest Magma? Canterbury Scene? To we Włoszech ktoś (poza PMF) grał rocka progresywnego?! Laughing. Ano tak było. I to stosunkowo niedawno. A od jakiś dwóch lat mam internet i dostęp do wielu, wielu, wielu płyt, do których wcześniej dochodziłbym latami (bo zdobyć to jedno, ale w ogóle dowiedzieć się o takim czy innym zespole to już cięższa sprawa) i wystrzeliłem do przodu. Dwa lata temu wiedziałem o muzyce o połowę mniej niż dziś. Zapisałem się na to forum w przekonaniu, ze jestem wielkim znawcą, ale z perspektywy czasu widzę, jak mało wówczas wiedziałem o muzyce. Zapewne za kilka lat znowu będę musiał to zdanie powtórzyć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pią 22:43, 23 Kwiecień 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin