Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:11, 12 Maj 2014 Temat postu: Album roku 1968 |
|
W 68 działo się na świecie tak dużo, że aż mi się nie chce pisać tego wstępu. Nawet dziś, gdy się mówi "rok 68" wszyscy kiwają głowami i każdy wie o co chodzi. Przez świat cały przetoczył się walec lewackiej rewolucji. Ci wszyscy zoopedofile walczący o prawo dewiantów o machania gołymi pytągami do ludzi w 68 roku maszerowali ulicami Paryża protestując... no właśnie - sami nie wiedzieli przeciw czemu. Przeciw normalności?
Jedni degeneraci w 1968 zaczynali swoją działalność, inni zaś kończyli. W marcu swój finał znalazł proces Władcy Much - seryjnego mordercy prostytutek Bogdana Arnolda.
Życiorys tego człowieka jest tak celną metaforą roku 68, że wstęp możemy sobie odfajkować.
Nie wiem kiedy zrobimy finał. Niby wypadałoby w sierpniu, ale jeszcze się zobaczy.
Odnośnie listy wstępnej stara prośba do Was: polecajcie wyłącznie płyty naprawdę według Was dobre, ewentualnie wyjątkowo istotne, nie wszystko jak leci. Szkoda czasu na słuchanie rzeczy takich sobie.
The Band - Music From Big Pink
The Beatles - The Beatles [The White Album]
Jeff Beck - Truth
Big Brother & The Holding Company - Cheap Thrills
Mike Bloomfield, Al Kooper & Steve Stills - Super Session
Blue Cheer - Vincebus Eruptum
Anthony Braxton - 3 Compositions of New Jazz
The Peter Brötzmann Octet - Machine Gun
Eric Burdon & The Animals - The Twain Shall Meet
Eric Burdon and the Animals - Love Is
The Byrds - The Notorious Byrd Brothers
Captain Beefheart & His Magic Band - Strictly Personal
Caravan - Caravan
Johnny Cash - At Folsom Prison
The Chocolate Watchband - The Inner Mystique
John Coltrane - Om
Chick Corea - Now He Sings, Now He Sobs
The Crazy World of Arthur Brown - The Crazy World of Arthur Brown
Cream - Wheels of Fire
The Sonny Criss Orchestra - Sonny's Dream (Birth of the New Cool)
Miles Davis - Miles in the Sky
Miles Davis - Nefertiti
The Doors - Waiting for the Sun
Dr. John, The Night Tripper - Gris-Gris
Don Ellis - Autumn
Fleetwood Mac - Fleetwood Mac
Grateful Dead - Anthem of the Sun
Gun - Gun
Tim Hardin - Tim Hardin 3: Live in Concert
The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
H.P. Lovecraft - H.P. Lovecraft II
Bobby Hutcherson - Stick-Up!
International Harvester - Sov gott Rose-Marie
Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida
The Jazz Composer's Orchestra - The Jazz Composer's Orchestra
Jefferson Airplane - Crown of Creation
Jethro Tull - This Was
The Kinks - The Kinks Are the Village Green Preservation Society
Krzysztof Komeda - Rosemary's Baby
Taj Mahal - Taj Mahal
Harvey Mandel - Cristo Redentor
Pat Martino - Baiyina (The Clear Evidence)
John Mayall - Blues From Laurel Canyon
Ennio Morricone - C'era una volta il West
Van Morrison - Astral Weeks
Nico - The Marble Index
Pearls Before Swine - Balaklava
Jean Jacques Perrey - The Amazing New Electronic Pop Sound of Jean Jacques Perrey
Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
Bill Plummer and the Cosmic Brotherhood - Bill Plummer and the Cosmic Brotherhood
The Pretty Things - S.F. Sorrow
Quicksilver Messenger Service - Quicksilver Messenger Service
The Rolling Stones - Beggars Banquet
Terje Rypdal - Bleak House
Archie Shepp - The Way Ahead
Silver Apples - Silver Apples
The Soft Machine - The Soft Machine
Spirit - Spirit
Spirit - The Family That Plays Together
Ten Years After - Undead
Traffic - Traffic
Ultimate Spinach - Ultimate Spinach
The United States of America - The United States of America
The Velvet Underground - White Light / White Heat
The Zombies - Odessey and Oracle
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pon 19:29, 06 Październik 2014, w całości zmieniany 10 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
gharvelt
Dżonson
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:29, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Dodaję, bo wiem, że te płyty z pewnością będą w mojej "30" (na chwilę obecną są nawet w górnej połowie):
Don Ellis - Autumn
The Sonny Criss Orchestra - Sonny's Dream (Birth of the New Cool)
Krzysztof Komeda - Rosemary's Baby
Ennio Morricone - C'era una volta il West
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:46, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Polecenia czas zacząć:
The Band - Music From Big Pink - jedna z moich ulubionych płyt rockowych lat 60'. Wspaniałe, luźne, zespołowe granie, ale granie piosenek (świetnych swoją drogą), nie hippisowskich jamów. Tego typu korzenna muza nie każdemu wchodzi od razu, więc warto jej słuchać wielokrotnie. Dopóki komuś się wydaje, że nie jest to płyta wybitna, dopóty powinien ją sobie puszczać seriami
Big Brother & The Holding Company - Cheap Thrills - mój kumpel kiedyś mi wyznał, że jak ma ochotę na Led Zeppelin (a nie jest w stanie już słuchać Led Zeppelin, mdli go) puszcza sobie ten album.
Eric Burdon & The Animals - The Twain Shall Meet - najlepsza płyta psychodelicznych Animalsów. Coś jak Wind of Change, ale lepsze i mniej anachroniczne.
Captain Beefheart & His Magic Band - Strictly Personal - Beefheart nie znosił tej płyty bo mu ją wytwórnia przerobiła na psychodelę, ale ja uważam, że jest świetna. Lepsza niż poprzednia, tylko trochę słabsza niż kolejna.
Caravan - Caravan - autentycznie urocza muzyka. Naiwna, bajkowa, ale przy tym całkowicie wolna od smędzenia, które później stało się wyznacznikiem stylu Caravan. Według mnie najlepszy ich album.
Cream - Wheels of Fire - cześć studyjna wspaniała, mniej trąci myszką niż Disraeli Gears, część koncertowa niestety trochę nudna (długaśne solo perkusyjne ), ale jako całość to i tak świetny album.
Dr. John, The Night Tripper - Gris-Gris - arcydzieło nieomal! Niesamowicie psychodeliczny nastrój na płycie, której wcale z rockiem psychodelicznym nie było jakoś bardzo po drodze. Coś jakby naćpany Tom Waits (zupełnie inny wokal, ale mniej więcej te klimaty) odprawiał jakiś muzyczny rytuał voodoo.
Grateful Dead - Anthem of the Sun - to już jest ten Grateful Dead, zdecydowanie!
Gun - Gun - coś dla bardziej konwencjonalnie nastawionego słuchacza - bo przecież są wśród nas i tacy. Bardzo fajny proto heavy prog. Miejscami, jak dla mnie lekko pretensjonalny, ale są tu też inne, naprawdę mocarne miejsca.
Tim Hardin - Tim Hardin 3: Live in Concert - chłop z gitarą klasyczną śpiewa piosenki. Nie jest to aż Dylan, ani aż Young, ale tego konceru zdecydowanie warto wysłuchać. Świetna, nastrojowa muzyka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pon 18:46, 12 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gery
Dżonson
Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:53, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
To Nefretiti uwzgledniamy w 68?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vilverin
Brodacz
Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:17, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Gun to jak dla mnie straszne nudziarstwo. Za pierwszym podejściem nie mogłem nawet dojść do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:51, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
gery napisał: | To Nefretiti uwzgledniamy w 68? |
Ano.
Vilverin napisał: | Gun to jak dla mnie straszne nudziarstwo. Za pierwszym podejściem nie mogłem nawet dojść do końca. |
A za drugim?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lomyrin
Hipopotam
Dołączył: 30 Lis 2012
Posty: 1097
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:29, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Vilverin napisał: | Gun to jak dla mnie straszne nudziarstwo. Za pierwszym podejściem nie mogłem nawet dojść do końca. |
Hmmm... a weźmiesz udział tym razem?
Podpinam się pod polecajkę Gris-Grisa. Nie znam póki co dużo płyt z rocznika, ale ta zdecydowanie jest jedną z tych najlepszych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:44, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland - ten Heniek już musi być w dziesiątce - piękna płyta: dojrzała, dopracowana, właściwie eksperymentalna, ale w sposób umiarkowany, pełna znakomitych kompozycji, świetnych jamów, doskonałej gry instrumentalnej, rewelacyjnego brzmienia.
H.P. Lovecraft - H.P. Lovecraft II - jedna z fajniejszych płyt psychodelicznych. Jak ktoś lubi ten gatunek (a ja go uwielbiam) musi ten album znać. Po prostu M U S I !
International Harvester - Sov gott Rose-Marie - lekko awangardowy folk rock ze Szwecji. Bardzo ciekawy, bardzo przyjemny i zdumiewająco współczesny.
Jethro Tull - This Was - debiut Dżedrotala to jedna z lepszych rzeczy w ich karierze. Prosto, ale z fantazją, bezpretensjonalnie, a przy tym ambitnie.
Nico - The Marble Index - drugi po Trout Mask Replica niejazzowy album lat 60'. Czyli lepiej już nie można. Absolutne arcydzieło i perła rocznika. W 68' nikt nie nagrał nic lepszego, nawet The USA.
Pearls Before Swine - Balaklava - jak komuś podobała się One Nation Underground (inaczej - jak ktoś ją w ogóle słuchał, bo nie sądzę, żeby komukolwiek na tym forum mógł się tamten album nie podobać) to to jest takie samo, tylko, że lepsze. W swojej, psychodeliczno folkowej klasie chyba najlepsze co powstało.
The Pretty Things - S.F. Sorrow - rock psychodeliczny jaki chcieli grać Beatlesi, ale nie umieli. Świetne, melodyjne, ekspresyjne i mimo prostoty dość odważne piosenki. Sporo kapel brytyjskiej inwazji nagrywało tego typu płyty i mam wrażenie, że S.F. Sorrow jest z tego wszystkiego najlepsze.
Quicksilver Messenger Service - Quicksilver Messenger Service - EDIT: co ja pierniczę Pomyliło mi się z następną... To też jest bardzo dobra płyta, ma rewelacyjne momenty, ale nie jest to aż takie cudo, jak Happy Trails. Niemniej zdecydowanie warto.
The Rolling Stones - Beggars Banquet - opus magnum Rolling Stones. Właśnie dzięki tej płycie (i kolejnej) Stonesi uchodzą za pół-bogów. Co ciekawe nie jest to raczej album rockowy.
Silver Apples - Silver Apples - tego nie znać to jak na własne życzenie nie mieć jaj. Wczesna, akademicka psycho electronika. Dość agresywna, dość intelektualna, bardzo, bardzo ciekawa.
Ultimate Spinach - Ultimate Spinach - dokładnie to samo, co przy H.P. Lovecraft: jedna z fajniejszych płyt psychodelicznych. Jak ktoś lubi ten gatunek (a ja go uwielbiam) musi ten album znać. Po prostu M U S I !
The United States of America - The United States of America - numer 3 niejazzu lat 60. Za Beefheartem i Nico. Jedna z największych, najbardziej wizjonerskich płyt w całej historii rocka.
The Velvet Underground - White Light / White Heat - najlepszy Velvet Underground. Po prostu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 14:35, 13 Maj 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vilverin
Brodacz
Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:45, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Nie wiem. Możliwe że tak, ale możliwe też że nie. Nie mniej większość pozycji z listy znam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vilverin dnia Pon 21:45, 12 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gery
Dżonson
Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:22, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Ja sie musze z Nico pomeczyc, bo jak na razie nie moge pojac fenomenu tego albumu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:28, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Mam na dysku coś takiego: Sun Ra - Outer Spaceways Incorporated. Nie wiem, co z tym zrobić, bo jedne źródła podają rok 1968 jako rok nagrania i wydania, inne że to coś zostało wygrzebane po latach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Pon 23:04, 12 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gharvelt
Dżonson
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:43, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
gery napisał: | Ja sie musze z Nico pomeczyc, bo jak na razie nie moge pojac fenomenu tego albumu |
Też nie mogę, i dlatego pewnie męczyć się nie planuję. Może przesłucham z raz czy dwa jeszcze, ale jeśli mnie nie przekona, to nic na siłę.
Ogólnie Bartosz opisał skrótowo oraz polecił niemało płyt, ale z tych, które znam, tylko niewielką część lubię i cenię. Silver Apples, Caravan, no i Beefheart oraz PF, ale to oczywiste. Na mojej liście nie wróżę szczególnych sukcesów rockowym (po)tworom z 1968, dlatego już teraz zachęcam do wypisywania ciekawych rekomendacji jazzowych, najlepiej tych mniej popularnych, na które sam bym nie wpadł. Chętnie takowe poznam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez gharvelt dnia Pon 22:44, 12 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
che
Hipopotam
Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:02, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Też nie rozumiem fenomenu Nico. Niby spoko, ale nic więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:08, 12 Maj 2014 Temat postu: |
|
Nico to Hildegarda lat 60' Świetna mieszanka średniowiecza i awangardy. Na razie - przyznam że nie znam za bardzo jazzów z 1968 - No 1.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zuy_pan
Bad Motherfucker
Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 08:31, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
Muddy Waters- Electric Mud-murzyny grające białackiego bluesa w stylu Śmietany (Cream), ale robią to bardzo dobrze, "stare" utwory zyskują sporo na tej płycie. Ponadto, z tego co wiem, była to dość ważna płyta w USA.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 08:53, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Nico to Hildegarda lat 60' |
Dokładnie tak.
kobaian napisał: | przyznam że nie znam za bardzo jazzów z 1968 |
Przyznam, że znam ich mało.
Anthony Braxton - 3 Compositions of New Jazz - fantastyczne, uniwersyteckie free. U mnie będzie w okolicach dziesiątki.
The Peter Brötzmann Octet - Machine Gun - absolutny radykalizm. Nazwa oddaje wszystko
John Coltrane - Om - chyba najbardziej ekstremalny Coltrane. Free jazzowy sonoryzm.
Chick Corea - Now He Sings, Now He Sobs - kurde, jednak 68 to dość radykalny rok
Miles Davis - Nefertiti - jedna z najlepszych nieelektrycznych płyt Davisa.
Bobby Hutcherson - Stick-Up! - bardzo fajny, delikatnie awangardowy jazz. Hutchersona w ogóle warto znać bo to świetny murzyn, nagrał jeszcze nie jedną fajną rzecz.
The Jazz Composer's Orchestra - The Jazz Composer's Orchestra - a nie mówiłem, że w 68 królował w jazzie ekstremizm?!
Pat Martino - Baiyina (The Clear Evidence) - jedna z pierwszych płyt w dziejach fusion. Jak się porówna ją z bardzo nieśmiałym Miles in the Sky robi wielkie wrażenie. Tym bardziej, że jest od niego nie tylko odważniejsza, ale też lepsza.
Bill Plummer and the Cosmic Brotherhood - Bill Plummer and the Cosmic Brotherhood - urocze połączenie jazzu i psychodelicznego rocka. Strasznie naiwne, ale w tym wypadku to chyba atut
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 08:55, 13 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
gharvelt
Dżonson
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 09:43, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
O Nico mogę w takim razie tylko złośliwie dodać: jakie czasy, taka Hildegarda
Z podanych jazzów nie znam Hutchersona, tego Martino i ostatniej rekomendacji, więc na pewno po te płyty wkrótce sięgnę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez gharvelt dnia Wto 09:46, 13 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nihil reich
Hipopotam
Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:22, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
Jean Jacques Perrey - The Amazing New Electronic Pop Sound of Jean Jacques Perrey - wszystkie informacje o muzyce są zawarte w tytule albumu
https://www.youtube.com/watch?v=v9vOtUm-0so
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
John Cipolina
Hipopotam
Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: bywam w Krakowie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:41, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
The Kinks - The Kinks Are the Village Green Preservation Society (1968) - lepsze niż White Album
Jeff Beck - Truth (1968) - prawie Led Zeppelin
------
Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida (1968) - tego sam dobrze nie znam, wokale trochę słabe, tytułowa suita jednak warta poznania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:22, 13 Maj 2014 Temat postu: |
|
Napolecałem Wam super płyt, teraz polecę tym, co znać każdy meloman powinien, choć niekoniecznie budzi to zachwyt muszącego. Na szczęście nie będą to płyty nieprzyjemne, ani słabe, po prostu ich głównymi atutami są sława i wpływ na innych, nie muzyka jako taka.
Jeff Beck [Band] - Truth - jedna z ważniejszych płyt z rejonów wczesnego hard rocka. Niby to jeszcze blues, ale już inaczej zagrany, gęściej, mocniej, zadziorniej. Zaproponowane porównanie z Led Zeppelin całkiem niezłe.
Blue Cheer - Vincebus Eruptum - podobnie jak Beck jest to wczesny hard&heavy, podążający jednak w innym kierunku. To bardziej proto stoner rock, czy zapowiedź Black Sabbath i heavy metalu niż podrasowany blues.
The Crazy World of Arthur Brown - The Crazy World of Arthur Brown - słynny i wpływowy to album. Bardzo anachroniczny i jak większość dzieł Arthura Browna nie do końca z mojej bajki (zgaduję, że większość z Was będzie miała wrażenia z odsłuchu zbliżone do moich), ale nie bardzo da się tego nie znać.
Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida - przeciętna płyta jak zawsze przeciętnej kapeli, znana właściwie z dwóch spraw. Po pierwsze znajduje się na niej jeden z dwóch w historii zespołu utworów, które nie są nudne i skrajnie archaiczne (suita tytułowa). Po drugie zaś z niepojętej dla mnie przyczyny jest to jeden z najlepiej sprzedajnych się albumów w dziejach rocka (30 milionów egzemplarzy). Gdyby nie ten drugi fakt (bo zapewniam Was, że można spokojnie przeżyć życie nigdy nie słysząc suity In-A-Gadda-Da-Vida) nie zaprzątałbym tą płytą głów Waszych.
Van Morrison - Astral Weeks - nie do końca przekonuje mnie ten album, wolę kilka późniejszych, ale to dobra muza w sumie, a przy tym legendarna.
The Zombies - Odessey and Oracle - dziwna, kurna, jest to płyta. Wyobraźcie sobie, że jest gdzieś w pradawnej Anglii profesjonalny zespół pop. Chłopaki po szkołach, potrafiliby zabawić się w bardziej złożone formy, ale nie mają takich ambicji, wolą pisać za kasę piosenki do radia. I grają sobie w ten sposób parę lat, aż tu nagle podziemna muzyka wybija studzienkami i wlewa się do kabin radiowych. Chłopaki, jako, że chcą być na fali usiłują uczepić się grzywy tego konia, bo inaczej kto by ich chciał słuchać? Piszą więc kolejne piosenki pop, tak trochę pod Beatlesów, trochę po swojemu, ale aranżują je dużo ambitniej.
Odessey and Oracle to naiwne, popowe, archaiczne piosenki, z obezwładniająco głupimi tekstami, pełne maniery boysbandu sprzed pięćdziesięciu lat. I jednocześnie Odessey and Oracle to płyta pod wieloma względami absolutnie wizjonerska. Naprawdę, nikt mi nie powie, że nie słuchali jej praktycznie wszyscy goście od rocka progresywnego - od Frippa, przez Howego i Banksa, po Jeffa Lynne'a, czy Alana Parsonsa. A jak powie, to mu nie uwierzę. Album jest zdecydowanie proto progresywny (jest na nim nawet melotron) i nawet jeżeli jest taki zupełnie przypadkowo trudno tego nie docenić.
Rozpisałem się, ale było o czym. A płytę sami oceńcie, jak dla mnie nie jest zła, chociaż omdlenia z zachwytu, które przytrafiają się na jej temat czasopismom muzycznym to jednak gruba przesada.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 19:34, 13 Maj 2014, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|