Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Herbie Hancock

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Jazz, jazz-rock
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
che
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:36, 02 Październik 2012 Temat postu:

Prędzej. Ale mowa była o Bitches Brew, a to odrobinę inny klimat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aras
Wafel
Wafel



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:01, 06 Październik 2012 Temat postu:

Słuchałem kiedyś płytę Crossings czy jakoś tak. Jakoś do mnie nie przemawia. Za wysoki poziom jak dla mnie i za jednostajne. Z tego co pamiętam to te bębny.... i nic więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:44, 06 Październik 2012 Temat postu:

Crossings to chyba kiepski wybór na początek. I w ogóle Hancock to kiepski wybór jeżeli nie znasz Milesa (chyba, że znasz). Poczytaj post założycielski to będziesz wiedzieć co i jak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aras
Wafel
Wafel



Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:22, 06 Październik 2012 Temat postu:

Znam Kind of Blue, In a Silent Way. Z Bitches Brew dopiero zaczynam przygodę i mam jeszcze Soreccer w kolejce:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:37, 06 Październik 2012 Temat postu:

No to http://www.metalrockforum.fora.pl/jazz-rock,40/electric-miles-czyli-milesa-davisa-z-rockiem-eksperymenty,1075.html i mój post z 19 Czerwca 2010

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zuy_pan
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 08:20, 07 Październik 2012 Temat postu:

Hancocka najłatwiej zacząć od Head Huntersów i takich tam funkowo-rockowo-jazzowych jazd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
John Cipolina
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bywam w Krakowie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 02:25, 31 Styczeń 2013 Temat postu:

Z Mwandishi i Crossings nie mam większych problemów. Obecnie moje ulubione albumy. Sleeping Giant nie jest nawet taki nieprzystępny, tzn. jakieś łatwiejsze fragmenty się potem pojawiają, nawet mam lekki żal o to, za to strona B robi awangardową robotę, chociaż mi Hancock zaskakująco łatwo podchodzi. Cóż z Sextant miałem tak, że Rain Dances początkowo wydawał mi się zbyt udziwniony, a teraz uważam go za najlepszy kawałek na płycie za to pozostałe póki co staram się docenić, ale średnio mi to idzie.
Posłuchałem Headhunters. Album trzyma poziom, chociaż to już nie to samo. Zupełnie rozrywkowa muzyka, można by nawet na sylwestrze posłuchać. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niepokonany Herakles
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Tomyśl
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 02:28, 31 Styczeń 2013 Temat postu:

Lepiej sluchaj Empyrean Isles, kiedy Herbert gral jeszcze spoko jazz, a nie jakies murzynskie tance i picie krowiej krwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zuy_pan
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:20, 31 Styczeń 2013 Temat postu:

Jean twoja babcia była murzynem, a ty tak brzydko...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpetcrawler
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Litwini wracali?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:53, 03 Luty 2013 Temat postu:

Menelkir a nie masz odczucia takiego że Crossings to arcydzieło na pierwszej stronie i nuda na drugiej? Ja odnoszę takie wrażenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
John Cipolina
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bywam w Krakowie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:07, 04 Luty 2013 Temat postu:

Nie, mi się strona B bardzo podoba. Ja ogólnie lubię taką mroczną elektronikę, a tutaj bonusowo jest sporo nieprzewidywalnego jazzu i jak to jest wyprodukowane świetnie. Prędzej bym powiedział, że pierwsza połowa jest gorsza (chociaż i tak na wysokim poziomie), bo w Sleeping Giant jest więcej zwykłego grania, ot solówek wypełniających utwór. Za to w Quasar czy Water Torture granie służy stworzeniu pewnego nastroju.
Nie znam jeszcze tego albumu tak super na pamięć, więc też nie jestem do końca pewien czy dobrze ująłem sprawę, ale mniej więcej tak to teraz widzę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Cipolina dnia Pon 15:15, 04 Luty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpetcrawler
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Litwini wracali?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:12, 04 Luty 2013 Temat postu:

Ok.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
John Cipolina
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bywam w Krakowie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:11, 04 Luty 2013 Temat postu:

A Twoje wrażenia?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:03, 14 Marzec 2013 Temat postu:

Z Hancockiem jest po trosze tak, jak z naszym Niemenem. Ponad 90 procent ludzi zna Herbiego bądź z jego płyt funkowych, pop-jazzowych lub ewentualnie z akustycznego post-bopowego mainstreamu (głównie lata 60-te, by wspomnieć tylko o ,,Maiden voyage”). Tymczasem takie perełki jak te nagrane z Mwandishi znajdują się gdzieś na peryferiach zainteresowań. W wypadku Niemena - każdy kojarzy go z big beatem, natomiast z grupami Niemen i Niemen Aerolit już niewielu. Nie ma w tym jednak przypadku. Muzyka Mwandishi była zbyt trudna i nowatorska, nawet jak na tamte czasy, płyty sprzedawały się bardzo słabo i Herbie niestety był zmuszony rozwiązać zespół. A tak przy okazji, jeśli ktoś twierdzi, że jazz elektryczny to komercja to właśnie albumy Hancocka z lat 1971-1973 mogą być tu znakomitym dowodem jak nie zawsze trafne i generalizujące są takie opinie.

Kiedyś pisałem o tym w innym miejscu, ale tutaj będzie dobrze pasować do tematu.
Jego albumy z lat 1971-1973 z Mwandishi to fenomenalna odmiana fusion , nowatorskie brzmienie , bezkompromisowa muzyka. Natomiast począwszy od ,,Headhunters'' jego muzyka zaczyna się stopniowo komercjalizować. ,,Headhunters''(1973) to jeszcze album wybitny i w pewnych aspektach nowatorski , jednak ukłony w stronę mniej wyrobionych słuchaczy są czasami nieco irytujące (,,Watermelon man''). Włączenie elementów funky do jazz-rocka doprowadziło do drastycznego uproszczenia struktur rytmicznych , które stały się po prostu monotonne. Przykro było słuchać tak wybitnych drummerów jak Mouzon czy Williams , którzy wygrywają cały czas parzyste rytmy , gubiąc dawną inwencję i grzęznąć w banale Nieustannie powtarzane akordy, tak typowe dla funky, także spowodowały, że zaczęło po prostu wiać nudą. Wystarczy posłuchać takich płyt Hancocka jak choćby ,,Man-child'(1975) czy też ,,Secrets''(1976) - bardzo ubogie w warstwie rytmiczno-harmonicznej. Funk zdominował fusion przede wszystkim w USA, w Europie było pod tym względem lepiej.

O ile pierwszy album sekstetu ,,Mwandishi’’ zawierał pewne elementy estetyki davisowskiej , szczególnie z okresu ,,In a silent way’’ – reminiscencje tego stylu słychać choćby w pierwszej części ,,Wandering spirit song’’ – charakterystyczne impresjonistyczne faktury brzmieniowe , rys melodyczny , kojarzący się z lekka właśnie z ,,In a silent way’’ . Podobnie jest w przypadku ,,You’ll know when you get there’’. Jednak już na tym albumie słychać , że Hancock stara się nie tylko powielać pomysły Davisa ale także z wolna wypracowuje własne oryginalne brzmienie , tworząc jednocześnie nieco inną formułe narracyjną nagrań oraz partii improwizowanych. Natomiast dwa kolejne albumy ,,Crossings’’(1972) i ,,Sextant’’(1973) to już ewidentne przykłady muzycznej emancypacji , wpływy Davisa są już tu w zasadzie śladowe. Druga strona ,,Crossings’’ to prawdziwa kosmiczna odyseja z masą intrygujących , oryginalnych brzmień. Album ,,Head hunters’’ nagrany po rozpadzie Mwandishi, owszem, jest jeszcze najwyższych lotów, jednak, moim zdaniem, pod względem artystycznym ustępuje tym z lat 1971 – 1973. Brakuje mu tej duchowej siły, bezkompromisowości, ustępuje poziomem nowatorstwa w sferze brzmieniowej , momentami razi jego pewne wyrachowanie , nie ma także tej spójności stylistycznej (to pewnie kwestia tych kompromisów , by wymienić tylko ,,Watermeleon man’’, ciążący już w kierunku bardziej banalnego funky jazzu).

Te longplaye z okresu Mwandishi są, moim zdaniem, lepsze i bardziej wartościowe od najsłynniejszych płyt Hancocka z lat 60-tych , takich jak choćby ,,Maiden voyage'' czy też ,,Empyrean isles’’ (sam Hancock w wywiadach na początku lat 70-tych sam to zresztą potwierdzał). Na tych akustyczych Hancock właściwie nie powiedział nic nowego, były to owszem wybitne, klasyczne ale nie nowatorskie pozycje z kręgu post-bopu. W okresie Mwandishi Herbie robił rzeczy naprawdę innowatorskie i to przynajmniej w kilku aspektach. Pierwsza rzecz to poszerzenie skali sonorystycznej w zakresie jazzu elektrycznego, znakomite wykorzystanie modulatora pierścieniowego i echoplexu (wielu pianistów z kręgu fusion kopiowało jego patenty na swoich albumach). To co robił Patrick Gleason na jego płytach , jeżeli chodzi o wykorzystanie możliwości syntezatora to także odrębna sprawa. Niewielu muzyków potrafiło tak twórczo i oryginalnie wykorzystać syntezator Mooga i ARP 2600, generując mnóstwo brzmień praktycznie wcześniej nie spotykanych. W jazzie tak oryginalnych keyboardzistów nie było znowu aż tak wielu (choćby Sun Ra , Paul Bley, Wolfgang Dauner , po części Jasper van't Hof). Uwagę zwracały także ciekawe próby zaszczepienia technik kompozytorskich ze świata XX wiecznej ,,poważnej'' awangardy. Kłania się tu prekursorskie na gruncie jazzu wykorzystanie schonbergowskich ,,klangfarbenmelodie'' (niektóre elektroniczne faktury na ,,Crossings'' czy też na debiucie sekstetu ,,Mwandishi''(1971). Ważnym elementem twórczości było także połączenie elementów muzyki fusion i free-jazzu , a trzeba pamiętać , że wtedy te gatunki były względem siebie często w opozycji. Ta synteza w twórczości Mwandishi była niezwykle oryginalna i twórcza. Nie można także zapominać o znakomitych instrumentalistach z jego zespołu. To, co robili Eddie Henderson , Benny Maupin i Julian Priester , poszerzało także możliwości wyrazowe i sonorystyczne instrumentów , na których grali (eksperymenty z brzmieniem puzonu i saksofonu , które poddawano rozmaitym transformacjom elektronicznym plus bogactwo rozwiązań artykulacyjnych). Wszystko to sprawiało , że albumy septetu (po dojściu Gleasona) z lat 1972 – 1973 brzmiały niczym dźwiękowe laboratorium.

Warto także sięgnąć po solowe płyty Hendersona, Maupina, Williamsa i Priestera z tego okresu. Szczególnie ,,Realization”(1973) i ,,Inside out”(1974) Hendersona oraz ,,Love, love”(1973) Priestera to mocne pozycje. Jak ktoś lubi jeszcze większy odjazd to warto zapoznać się z bootlegami Mwandishi z lat 1971-1973, jest kilka dobrej jakości, które pokazują mocno rozimprowizowane oblicze tego zespołu.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:03, 14 Marzec 2013 Temat postu:

Nic ująć, ale trochę dodać Smile

Podpisuję się pod niemal wszystkim co napisałeś, przyłączam do poleceń na temat Hendersona i Priestera - wymieniłeś trzy fantastyczne płyty, mógłbym co najwyżej dyskutować na temat tego całkowitego odejścia Mwandishi od stylu Milesa. Na Crossings może tak, ale na Sextant słyszę wyraźnie, że to grają ludzie od Milesa i pod wpływem Milesa. Prawda - grają po swojemu, ale też bardzo niewiele powstało płyt fusion, które po prostu kopiują Davisa (do głowy przychodzi mi głównie "Electric Byrd" Donalda Byrda. A, no i "Realization" Edka Hendersona). Dla mnie duch Milesa cały czas nad Mwandishi wisiał.

Odnośnie Hancockowego funku - prezentował się on różnie. Faktycznie druga połowa lat 70' to w wydaniu Herby'ego funk-jazz z murzyńskiej dyskoteki (chociaż przecież nie tylko), ale zanim do tego doszło gość nagrał kilka naprawdę fajnych płyt funkowych. Thrust, czy nawet Man-Child to muzyka dużo prostsza, ale przecież nadal dobra. A już Flood jest dziełem znakomitym i w całej swojej prostocie raczej odległym od jazzowej komercji pokroju Sunlight, czy czego tam jeszcze. Hancock nagrywał też dobry jazz-funk i to nie tylko na przereklamowanym według mnie Head Hunters.

Kolejna sprawa, to masowo odrzucany przez fanów jazzu, a według mnie bardzo porządny album jakim jest Future Shock. Połączenie jazzu, funku i elektro z pewnością nie jest przejawem takich ambicji, jak zabawa Schonbergiem i eksperymenty z pogranicza free jazzu, ale fajnie brzmi, a poza tym pokazuje, że Hancock w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów jazzmanów cały czas się rozwijał - i w dodatku robił to z głową.

Niewątpliwie najwięcej na polu Sztuki osiągnął Hancock z Mwandishi (i u Davisa), ale późniejsze jego rzeczy niekoniecznie były złe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 01:14, 15 Marzec 2013 Temat postu:

Co do wpływów Milesa na ,,Sextant” to faktycznie, jak to ująłeś, słychać jego ducha, w końcu to on był prainspiracją dla Hancocka, aby penetrować elektryczne rejony jazzu, począwszy od przekonania go, aby zaczął grać na elektrycznym fortepianie. Z Davisem mocno może kojarzyć się także gra Eddiego Hendersona, dla którego na pewno był on jednym z mistrzów. Choć z drugiej strony Henderson posiada także silne znamiona własnego stylu: ma nieco inną technikę gry, słychać, że mocno inspirował go także free jazz, poza tym dochodzą ciekawe eksperymenty z elektryfikacją brzmienia jego instrumentu. Davis także to robił, tyle że w inny sposób. Poza tym w Mwandishi grało przecież aż trzech muzyków, którzy współpracowali z Davisem na jego elektrycznych płytach (poza Hancockiem Billy Hart i Benny Maupin). Maupin to dla mnie jeden z cichych bohaterów ,,Bitches brew” – kłaniają się jego niesamowite partie klarnetu basowego w ,,Pharoah’s dance”. W ,,Hornets”, gdy wygrywa on te swoje charakterystyczne skoki rejestrowe i przedęcia od razu przypomina mi się jego gra na słynnym krążku Davisa, tyle że na ,,Sextant” poszedł jeszcze bardziej w stronę free.

Generalnie rzecz biorąc na ,,Sextant” Mwandishi miał już w pełni wykrystalizowany własny styl. Ich silna tożsamość stylistyczna jest zauważalna już w syntezatorowej introdukcji w ,,Rainy dance”. Czym różni się ta muzyka od elektrycznego Milesa? Słychać tu inne podejście do formy, u Hancocka jest ona bardziej starannie rozplanowana. U Davisa miała ona bardziej otwarty charakter. Inna jest narracja kompozycji – dobrze słychać to w ,,Hornets’’ – choćby te dialogi i pojedynki dęciaków, występuje tu także bardziej ,,zespołowe” granie niż u Davisa. Sporą różnicę wnoszą zaawansowane eksperymenty z elektroniką, innowatorskie wykorzystanie syntezatora ARP 2600. U Davisa w ledwie zalążkowej formie słychać to na ,,On the corner”, wcześniej wprowadzał on eksperymenty z brzmieniem kilku elektrycznych fortepianów, które tworzyły gęste, skrzące się różnymi barwami płaszczyzny. Trudno porównać to jednak z tym, co robił Hancock. Na ,,Sextant” elektronika jest jednym z nowych środków ekspresji, tak wcześniej nie była ona wykorzystywana. Podobne rzeczy robił w tym czasie na swoich płytach Sun Ra, który także potrafił wyczarowywać ze swojego Mini Mooga całe mnóstwo niespotykanych wcześniej brzmień. Można powiedzieć, że Hancock wychodząc od inspiracji ,,In a silent way”, na którym także zagrał, stworzył własny, od razu rozpoznawalny styl, jeden z najbardziej oryginalnych i innowatorskich w obrębie jazzu elektrycznego

Na ,,Crossings” rzeczywiście elementów davisovskich jest najmniej, szczególnie na drugiej stronie płyty analogowej. Takich klimatów i brzmień, jakie uzyskał Hancock choćby w ,,Water torture” mogliby pozazdrościć mu prekursorzy rocka elektronicznego. Podczas, gdy Klaus Schulze w 1972 roku nie posiadał jeszcze w swoim instrumentarium syntezatora, na ,,Crossings” Patrick Gleeson wyczarowywał wręcz niesamowite brzmienia ze swojego Mooga. W połączeniu z elektrycznym fortepianem Hancocka, który z dużą inwencją wykorzystywał także echoplex i modulator pierścieniowy dało to naprawdę frapujące rezultaty brzmieniowe.

Funkowo-jazzowy Herbie jest bardzo nierówny. ,,Flood” jest faktycznie znakomity, głównie dzięki długim solówkom, zagranym z dużą inwencją, znacznie bardziej swobodnym i pozbawionym schematyzmu materiału studyjnego. Najlepszy przykład to ,,Hang up your hang ups”, który w wersji studyjnej z ,,Man-child” mi się nie podobał, natomiast na żywo nabrał zupełnie nowego wymiaru i kolorytu. Nawet na tych słabszych płytach funkowych można wyłowić ciekawe rzeczy, zazwyczaj Herbie umieszczał je na końcu płyty – tak było na ,,Secrets’’(,,Sansho Sima”) i ,,Sunlight” (świetny, niezwykle ekspresyjny duet z Tony Williamem w ,,Good question”). Co do ,,Future shock” to dla mnie jest to koszmar. Generalnie elektryczne płyty Hancocka z lat 80-tych (,,Sound system”, ,,Perfect machine”) mają dość plastikowe brzmienie, odstrasza także na nich nachalna, jednostajna perkusja, która wali niczym młot pneumatyczny. Dla mnie jest to nie do zdzierżenia. Przez te jego płyty z lat 80-tych swego czasu mocno się do niego zraziłem i przez długi czas podchodziłem do niego jak pies do jeża.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
John Cipolina
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 1066
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bywam w Krakowie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:57, 01 Kwiecień 2013 Temat postu:

Słuchałem sobie ostatnio solowego projektu Benny'ego Maupina "The Jewel in The Lotus" z 1974 r. W nagraniu albumu wzięli także Herbie Hancock, Buster Williams Billy Hart, więc większość ekipy Hancocka z okresu Mwandishi - Sextant. Maupin skomponował utwory ze strony B z "Crossings" i powiedzmy, że podobne idee pojawiają się i na tym albumie, z tym że mało tu elektroniki (jedynie tytułowy utwór), a więcej naturalnego piękna akustycznych brzmień instrumentów. Płytka jest bardzo "cicha" i delikatna, kojarzy mi się z wieczornymi podmuchami wiatru czy płynącym strumieniem, chociaż nie brakuje też niepokojących i psychodelicznych utworów. Pojawiają się też motywy orientalne, co kojarzy mi się trochę z psychodelicznymi filmami karate z lat 70. Razz Ogólnie, spox muza.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Cipolina dnia Pon 12:58, 01 Kwiecień 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:23, 01 Kwiecień 2013 Temat postu:

Biorąc pod uwagę wszystkie płyty solowe, które nagrali w latach 1973-1977 byli członkowie sekstetu/septetu Hancocka (Henderson, Priester, Williams, Maupin, Gleason) to właśnie ten album Maupina oraz krążki Gleasona odbiegały najbardziej od twórczości Mwandishi. W wypadku Maupina na pewno dużą rolę odegrało to, że ten album został zarejestrowany dla ECM-u, który preferował w tym czasie coraz bardziej takie subtelne, wyciszone granie. Producentem tej płyty był szef ECM-u Manfred Eicher, a znając jego apodyktyczne skłonności w czasie sesji płytowych na pewno odegrał on ważną rolę w jej powstaniu. "Jewel in the Lotus" to taki impresjonistyczny jazz w dość ortodoksyjnej wersji. Na późniejszych płytach solowych nagranych zresztą już dla innej wytwórni Maupin poszedł w zupełnie inne rejony muzyczne. W sumie to w dużym stopniu zbliżył się do tego, co robił wówczas Hancock na swoich funkowo-jazzowych płytach. Na jego drugiej płycie autorskiej "Slow traffic to the right" mamy nawet nowe wersje utworów z płyty "Crossings", Mwandishi ("Water torture" i "Quasar"), które zresztą sam skomponował. Niestety, ale odbiegają one poziomem od oryginałów, są mocno uproszczone, nie mają już także tego eksperymentalnego posmaku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
che
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:05, 19 Maj 2013 Temat postu:

http://www.youtube.com/watch?v=xJsBuYgTLQs
sobie odświeżam Herbiego... magiczne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpetcrawler
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Litwini wracali?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:58, 20 Maj 2013 Temat postu:

Ktoś napisał, że słuchanie Bitches Brew pod wpływem LSD jest jak słuchanie Sextant bez wspomagaczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Jazz, jazz-rock Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin