Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Morska przygoda

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:16, 04 Listopad 2013 Temat postu: Morska przygoda

Na morzu okręt opuszcza żagle
Kapitan chuja wystawia nagle
Na lico jego promienny snop pada
On niczym Hektor kutasem swym włada
Z Zachodu granat nieba i gromy
On szcza niezłomny, na wszystkie strony
Za burtą dumne pną się bałwany
Już oszczał rufę – niepokonany!

Z odbytu jego złowieszcze mkną cienie
By znaleźć rzodkiew i przeznaczenie
Ku niemu obłe idą muminy
On stoi mężny, wysiłkiem aż siny
I srać zaczyna, wszędzie naokół
A pod nim delfin, a nad nim sokół
I rzuca gównem, z trzaskiem o fale
A potem wąs zakręca niedbale

Lecz nagle wszelakie się mary rozwiały
Jakoby je wiatry z nad ziemi przegnały
I w drżące ręce składam swą głowę
Bo własną we śnie osrałem alkowę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zuy_pan
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:19, 04 Listopad 2013 Temat postu:

Zajebiste, prawie jak Tuwim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:37, 04 Listopad 2013 Temat postu:

Widzę, że jeszcze mam inne tego typu prace:

Bestiariusz bł. Adolfa czyli przewrotności dyjabelskich opisanie

Głowy ucinanie a dupy rozwieranie, które to monstra i bestyje wszelakie perfidnie dobrym Chrześcijanom czynią, z trwogą spisane, ku narodu przestrodze a lucyferskyemu knowaniu przeszkodzie.

H I P O P O T A M
Creatura piekielna, żywym ogniem Chrześcijany paląca. W wodzie czyha Belial ony, azali szatani w jelitach mu siedzą i przez anus niechybnie wyłażą, przez co bestyi trzewia ogniem piekielnym i siarką palą. Kiedy cholera owa z wody wylezie a ludzi Boga miłujących żreć zacznie jedno tylko jest lekarstwo. Wtenczas biskupi czcigodni z kadzidłami złotemi nad brzegiem rzeki stanąć muszą i modły nabożne do świętego Pankracego rozpocząć, ten bowiem święty w ujarzmianiu hipopotamów jest najlepszy. W trakcie nabożeństwa jeszcze maszkara dyjabelska na kawały się z hukiem rozwali, a wszyscy szatani co z rzyci wyskoczyć nie zdążyli przez biskupów do piekła na powrót muszą być strąceni za pomocą kija w kapustę obleczonego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:43, 04 Listopad 2013 Temat postu:

Oto Xięga De Proctologycon przez wieki od ust do ust przekładana, pełna wiedzy a mysterii starożytnei przez mężów przesławnych w dupie przechowywana (1), a teraz przed oczy Wasze przedłożona, dla serc pokrzepienia a rozumu contencyji etc. Z języków pradawnych a starożytnych przełożona (2) aby w Polskiej mowie zabłysnąć mogła, a wszelakie arcanum ancientes zrozumiałym były pro omnibus populum Polonae.





Genesis Verum czyli prawdziwe świata i ludzkiego generis początki


W dniach owych przed świata początkiem, zanim jeszcze lux et tenebris od siebie zostały oddzielone nic z tego co widziały oczy człowiecze, ni słyszały uszy człowiecze nie było jeszcze at mundi praesentum. Jeno Dupa wielka jak stodoła przez mędrców pradawnych praedupus magnus superior nazwana (3). Dupa owa w swej extraordynaryii pozostając, będąc onym tym, czym była będąc, a czym już być przestała ante temporibus initium. Owy to Anus przez dzisiejsze Chrześcijany w mrok zapomnienia rzucony, jako ta szmata co Zdzichem nazwana była (4), dał początek wszelakim mocom tajemnym które w świat są wplecione. Albowiem ze szczeliny pośrodku Pierwszej Dupy umiejscowionej wypadł Klocum Deorum, który to wszelakiemu istnieniu dał początek.


1) Wielu naukowców powątpiewa w prawdziwość tego przekazu zwłaszcza że w XVII istniało bardzo wiele, raczej nieprawdopodobnych przekazów o tym jakoby wybitne postaci przeszłości miały w intymnych zakamakach swego ciała przechowywać relikty dawnej nauki i kultury. Por: J.A. Kowalewski, Czy Horacy srał do tacy? Czyli antologia poezji analnej w latach 1625-1793 , Kraków 1973, s. 237-250.
2) De Proctologycon był spisany najprawdopodobniej w języku Staropalajskim, choć A. Gibon wysunął hipotezę o występowaniu w nim zapożyczeń z języków Irańskich, co wskazywałoby raczej na Sanskryt.
3) Nazwa ta, lub jej translacja (niekoniecznie dosłowna, często hipotetyczna) pojawia się w świętych tekstach właściwie wszystkich ludów indoeuropejskich, (Dupo Wielka Jak Stodoła, brzozami usłana i koniczyną, tylko Tobie towarzyszy zachwyt mego ludu, przy tobie trwać będzie moja prawica a trzos mój się nie zachwieje Hymn Księcia Sheat’ha Chujogłowego władcy Pontu i Lewantu ok. 2756-2720 p.n.e.), a także w kulturze ludowej (Tańcowały krasnoludy/ jeden gruby drugi chudy/ gruby chcioł potancyć s Helką/ ino Dupe mioł za wielką/ Hej ! Ho! Oj dana, oj dana! Przyśpiewka ludowa z południowej Ukrainy).
4) Mityczna Maskotka – Szmata wymyślona najprawdopodobniej w V wieku n.e. przez autorów „Ewangelii według świętych Bartosza i Mikołaja” . Treść tego pisma jest oczywiście równie niehistoryczna jak wszystkich innych tzw. Ewangelii a owy Zdzich jest uznawany przez naukę za sakralną wizualizację alienacji , stagnacji i ubikacji, ewentualnie za jakiś oddźwięk egipskiego boga Horusa.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Pon 19:48, 04 Listopad 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zuy_pan
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 27 Sty 2012
Posty: 5826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nie wiem, skąd mam wiedzieć?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:00, 04 Listopad 2013 Temat postu:

Kiedyś zacząłem pisać takie pulpowe kiczowate opowiadanie o zmutowanych bakteriach kałowych, siejących spustoszenie gdzieś w północnej Kanadzie, ale gdzieś w połowie stwierdziłem, że to zbyt głupie, a nie miałem wtedy dostępu do narkotyków.


Pamiętam...była piękna zima 1972, przedzierałem się przez śniegi Alaski moim Volkswagenem, w środku było zimno, a włączenie ogrzewania groziło zatruciem spalinami.
Nie mam pewności jaka była temperatura, ale Eskimosi sikali soplem. Jechałem 60 kilometrów na godzinę po piekielnie śliskiej drodze, boczny wiatr destabilizował tor jazdy, ale musiałem jechać, czekało na mnie ważne zadanie. Więc walczyłem z tańczącym we wszystkie strony tyłem i z trudem pędziłem na północny wschód w stronę miejscowości której nazwy nie znajdziemy na żadnej mapie. Wezwał mnie tam doktor Kowalsky, bym zbadał zwyczaje żywieniowe bakterii kałowych w warunkach polarnych nie sądziłem że ta podróż odmieni całe moje życie i na zawsze zostanie w mojej pamięci...

No więc jechałem, ale pogoda była coraz gorsza, do wszystkiego doszła burza śnieżna, widoczność była ograniczona do czubka maski, orientacja mnie zawodziła i nie wiedziałem czy jadę w dobrym kierunku, ale jedynie jazda mnie ratowała, zatrzymanie się w takich warunkach było wyjątkowo głupią formą powolnego samobójstwa. Nagle w oddali zobaczyłem majaczące przez ścianę śniegu światło, trudno było uwierzyć w to że jest ono realne, jednak to była moja jedyna nadzieja. Okazało się że trafiłem do największego "miasta" w tej okolicy, które znajdowało się gdzieś około 50 mil od celu mojej podróży, tym razem dopisało mi szczęście. Postanowiłem przeczekać w nim tą paskudną burzę i trochę odpocząć. Zaparkowałem samochód przed jedynym budynkiem w którym paliło się światło, jedynym miejscem gdzie mieszkańcy zażywali "kultury" w postaci podstarzałego striptizu i countrowych tańców, właśnie światła tego budynku uratowały mi życie. Wszedłem do środka, smród spoconych drwali, kiepskiego tytoniu i alkoholu wypełniał pomieszczenie, podłogo kleiła się od syfu, najprostsze ciosane stoły były obsadzone szczelnie pijanymi, zarośniętymi Kanadyjczykami rozprawiający o rozgrywkach hokejowych z przed 5 lat. Podszedłem do baru, barman-kelner-właściciel, gruby kurdupel, którego nieświeży oddech było czuć na 10 stóp, w brudnej koszuli i fartuchu w kolorze trudnym do określenia, nie bardzo chciał ze mną rozmawiać, a może tylko nie chciał mi się narzucać.
-Przepraszam, macie coś do jedzenia?- zacząłem rozmowę
-coś się znajdzie, na razie się napij.
Nalał mi do szklanki mętnego, śmierdzącego płynu, z dużą zawartością C2H5OH, jednak daleko odbiegającego od cywilizowanych standardów alkoholu przeznaczonego do picia. Wziął do ręki garnek i nakładając zagadał:
-I co cię tutaj przywiało? To największa pierdolona dziura na świecie.
-Jadę do Urlagadda, na badania naukowe.
-Urlagadda, hmmm- zamyślił się- dawno nie było od nich wiadomości...to pewnie przez tą pieprzoną pogodę.
Po czym zamilkł. Poprosiłem o pokój, zaprowadziła mnie do niego żona czy kochanka właściciela. Pokój o wymiarach 3 na 3 metry, wyposażony w łóżko, krzesło i coś co kiedyś było jakąś komodą a dziś, po wykastrowaniu z szuflad i drzwiczek przypominało smutny szkielet budynku przeznaczonego do wyburzenia. Usiadłem i przy słabym świetle lampy naftowej zacząłem po raz któryś czytać telegram od Kowalskyego:
„Przyjeżdżaj natychmiast. Dzieje się coś dziwnego. To może być odkrycie na miarę nagrody nobla. dr. M. Kowalsky”
O co mogło chodzić? Co się dzieje? Zasnąłem, w niewiedzy.


Obudziłem się dopiero około godziny 10, pogoda poprawiła się, chociaż nieznacznie. Śnieg dalej padał, jednak świeciło słońce i temperatura oscylowała w okolicach -30 stopni Celsjusza, czyli sporo cieplej niż w nocy, wszystko to dawało nadzieję że dotrę do celu przed zmrokiem i uniknę kolejnej walki z ciemnością. Mój Chrabąszcz niegaszony całą noc charakterystycznie terkotał na dworze. Zjadłem śniadanie, ruszyłem w drogę.
Z prędkością około 30 kilometrów na godzinę przemierzałem śnieżne połacie w kierunku mojego przeznaczenia, z kasety magnetofonowej odtwarzałem Led Zeppelin. Liczyłem że w jakieś 3 może 4 godziny dotrę na miejsce i w końcu dowiem się o co chodziło doktorowi.

Była godzina 14:35 gdy dotarłem do Urlagadda, we tej wiosce trudno było o żywego ducha, składała się z kilku domków, siedziby szeryfa, sklepu, knajpy i ośrodka badawczego doktora Kowalskiego. Pierwsze kroki skierowałem do dużego blaszanego baraku w którym mieściło się laboratorium, pierwsze zdziwienie, drzwi były otwarte, to niepodobne do doktora, jednak szok przeżyłem dopiero gdy wszedłem do środka, laboratorium było całkowicie zrujnowane, aparatura zniszczona. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem, przez kilka minut stałem jak wryty, niczego nie rozumiejąc, nie wiedząc o co chodzi, po tym czasie pojedyncze myśli zaczęły napływać mi do głowy. Pierwszą był doktor, spytać się doktora, co się stało. Popędziłem do budynku stojącego obok baraku, w którym mieszkał doktor, wpadłem do środka, jednak nie było tam żywego ducha, zacząłem się coraz bardziej niepokoić. Znów myśli zablokowane szokiem zaczęły powoli przebijać tą barykadę, przez mój mózg przeleciało słowo „szeryf”, tak, on był moją jedyną nadzieją w zaistniałej sytuacji.

Siedziba szeryfa wyglądała jak wyrwana z klasycznego westernu, gdyby nie kominek i szron na oknach pomyślałbym że zaraz spotkam się z Johnem Wayne’m, niewiele się pomyliłem, szeryf jako były drwal przypominał sylwetką słynnego kowboja. Widocznie został uprzedzony o moim przyjeździe, bo na mój widok powiedział:
-Pan pewnie przyjechał do doktora Kowalskiego, doktor mówił że pan przyjedzie, ale mam dla pana złe wieści…
-Co się stało?! – krzyknąłem, łapiąc szeryfa za ramiona.
-Doktor Kowalski po prostu zniknął tydzień temu, chcieliśmy pana zawiadomić, ale nie mieliśmy możliwości.
-Jak to zniknął? Tak po prostu?
-Tak po prostu, laboratorium zdemolowane, ale ani śladów porywacza ani doktora nie ma żadnych, co gorsza, Doktor był pierwszy, podobnie cztery dni temu zniknął Smith, a wczoraj stary Cardin. Po tym co się stało z doktorem byłem podwójnie czujny, gdy zniknął Smith, mimo że często mu się zdarza nie pokazywać tutaj nawet przez miesiąc, poszedłem do jego domu, totalna demolka. A stary biedny Cardin… nie ruszał się z domu od 2 lat, a teraz zniknął bez śladu. Tutaj jest taka legenda że raz na 1000 lat z gór schodzi niedźwiedź- ludojad, ludzie mówią że właśnie zszedł i że to on porwał tych ludzi, ale mi się nie chce w to wierzyć.
-Wie pan co odkrył doktor?
-Nie do końca, coś wspominał że wielkie odkrycie, ale nic konkretnego, musi pan poszukać w jego notatkach, ale nie wiem gdzie one są.

Notatki, a raczej to co z nich zostało, znalazłem w laboratorium, podarty na strzępy papier przesiąknięty na wskroś jakąś dziwną substancją, na którym tylko miejscami zachowało się charakterystyczne, niemal kaligraficzne, pismo doktora. Podjąłem rozpaczliwą próbę odtworzenia czegokolwiek z tego gówna. Niewiele z tego wynikło, nie odtworzyłem fragmentu większego niż jedno słowo, a słowa te zwykle były mało znaczące, były wśród nich takie wyrazy „obiekt”, „lub”, „ponieważ”, „sądzę”, „dobrze”, „pożywka” i inne nie mające sensu, jeden strzęp jednak mnie zainteresował, znalazłem gdzieś fragment na którym napisane było „em kasetę”. Nie wiem dlaczego, ale intuicja podpowiedziała mi że wcześniej na tej kartce napisane było „nagrałem kasetę”. Oczywiście nie mogłem mieć żadnej pewności że kaseta istnieje, ani że znajdę na niej jakąkolwiek odpowiedź, ale nie miałem nic innego. Czekało mnie mozolne przeszukiwanie laboratorium i domu doktora w poszukiwaniu kasety, albo jakiegokolwiek innego śladu, który mógłby wyjaśnić tą tajemnicę.
(...)

No i tutaj skończyłem, bo sami widzicie jakie to głupie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zuy_pan dnia Pon 20:02, 04 Listopad 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megadziobak
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 09 Cze 2012
Posty: 1492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tak
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:16, 04 Listopad 2013 Temat postu:

Śmiechłę z puenty w Morskiej przygodzie, ale to jeszcze nic w porównaniu z Xięgą De Proctologycon Laughing Laughing Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lomyrin
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 30 Lis 2012
Posty: 1097
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 03:38, 05 Listopad 2013 Temat postu:

Dobrze wiedzieć, że powstało więcej szmatoarmacianych dzieł, niż te co są na hipopotamie. Można prosić o umieszczenie "Leżę w grobie, nic nie robie" (wspomniane na hipopotamie przez jakąś niewiastę)?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 09:46, 05 Listopad 2013 Temat postu:

Nie mam tego od dawna, poza tym to była bardzo słaba poezja.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin