Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Tangerine Dream

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:02, 29 Październik 2008 Temat postu: Tangerine Dream

Przydałby się na forum dział, w którym można by porozmawiać o artystach grających inną muzykę niż rock i metal, np muzykę elektroniczną. Tangerine Dream na szczęście da się zmieścić w prog rocku (ale nie będę ukrywał że upchałem ich tu na siłę).

Tangerine Dream to niemiecki zespół krautrockowy (na pierwszych czterech płytach 1970-73), później elektroniczny (ich twórczość można właściwie określić jako elektroniczny prog rock). Założył go Edgar Froese w 1967 roku. Na początku w zespole grał perkusista Klaus Schulze, ale szybko poszedł własną drogą. Najważniejszy i najwspanialszy okres w muzycznej podróży Mandarynek zaczyna się w roku 1974 od rewolucyjnego albumu Phaedra, który był pierwszym elektronicznym wydawnictwem grupy, a kończy się w 79 płytą Force Majeure. TG nagrali mnóstwo płyt (na pewno ponad 50) więc przedstawię ich dyskografię tylko do wspomnianego roku 79, bo wtedy kończy się mój ulubiony okres ich twórczości.

Wybrana Dyskografia:
1970 Electronic Meditation
1971 Alpha Centauri
1972 Zeit (Largo in 4 Movements)
1973 Atem
1974 Phaedra jak już napisałem rewolucyjny album. Dla każdego kto lubi dziwna muzykę Very Happy
1975 Rubycon
1975 Ricochet Arcydzieło! Jest to live album, ale należy wiedzieć, że TG na płytach koncertowych prezentowali premierowy materiał.
1975 Sorcerer
1976 Stratosfear świetna płyta, wysoko ceniona w kręgach prog rockowych
1977 Encore kolejny cudowny koncert. Muzyka wgniata w fotel!
1978 Cyclone moja ulubiona studyjna płyta TG, prawdziwe Wielka Muzyka
1979 Force Majeure znakomity album, jeden z najważniejszych w dorobku zespołu

Składów było wiele, podam więc najważniejszy:
Peter Baumann instrumenty klawiszowe
Christopher Franke instrumenty klawiszowe
Edgar Froese instrumenty klawiszowe, gitara, gitara basowa

Genialnych kawałków jest tak wiele, że nie wiem co wybrać, ale niech będzie... to:
Madrigal Meridian w 3 częściach
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
oraz Cherokee Lane
[link widoczny dla zalogowanych]


Jest to jeden z najwybitniejszych zespołów w dziejach, polecam każdemu kogo brak gitary elektrycznej w muzyce nie przyprawia o mdłości.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Śro 22:51, 29 Październik 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bitter bitter lies
Wafel
Wafel



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:17, 26 Sierpień 2009 Temat postu:

slyszales jak sie lampy w moogach przegrzewaja na Phaderze?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:17, 26 Sierpień 2009 Temat postu:

bitter bitter lies napisał:
slyszales jak sie lampy w moogach przegrzewaja na Phaderze?


A jakże Very Happy
To jest tak zajebisty moment że szok.
Ostatnio TG słucham trochę tych wcześniejszych rzeczy, IMHO są muzycznie słabsze, ale mają niesamowity klimat. Zdają się być chyba jeszcze bardziej obrazowe niż późniejsze, elektroniczne płyty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bitter bitter lies
Wafel
Wafel



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:47, 30 Sierpień 2009 Temat postu:

a Klausa Schulze solowego przyjmujesz z otwartymi ramionami?

problem z tymi ludzmi jest niestety taki, ze od lat 80 za bardzo nie da sie ich sluchac bo pitola jakies bezsensowne newage'owe pitolenie.

generalnie moment w ktorym zaczeli klasc nacisk na okreslona rytmike, a nie na bezksztaltne masy dzwiekowe jak dla mnie decyduje o przejsciu w mniej interesujace rejony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:22, 30 Sierpień 2009 Temat postu:

Klaus Schulze znacznie mniej mnie interesuje. Znam go słabiej niż Mandarynki, słyszałem tylko kilka jego solowych płyt, ale jakoś mniej mnie on kręci. Już dużo bardziej w Ash Ra Tempel.

Faktycznie na początku lat 80tych TG spuściło z tonu. Zbliżyli się do New Age (którego nie lubię), toteż właściwie nie znam ich twórczości nowszej niż początek lat 80tych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bitter bitter lies
Wafel
Wafel



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:29, 30 Sierpień 2009 Temat postu:

Kapitan Wołowe Serce napisał:
Klaus Schulze znacznie mniej mnie interesuje. Znam go słabiej niż Mandarynki, słyszałem tylko kilka jego solowych płyt, ale jakoś mniej mnie on kręci. Już dużo bardziej w Ash Ra Tempel.


tez tak kiedys mialem, ale wkrecilem sie dokladnie w jego tworczosc i u mnie jest na rowno z TD. wczesne eksperymenty - bomba, a pozniejsze cuda tez uwiebiam (Blackdance, Moondawn, Mirage, potezny X czy tez ostatni piekny album jego - Dune). czysty kosmos, zero pospiechu, saczace sie syntezatory, charakterystyczne podklady basowe...

Ash Ra Tempel tez przyjemny, podobniez (a moze i mniej) niz Cosmic Jokers.

w laa 80 w zasadzie nie ma sie co pchac, ale juz jego ostatni album nagrany (zaimprowizowany) z Lisa Gerrard to kolejna ciekawa rzecz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:24, 30 Sierpień 2009 Temat postu:

Z lat 80tych słyszałem album Audentity. To chyba w ogóle pierwsze co usłyszałem Klausa i przyznam że jest to bardzo fajne. Mogłoby być nieco krótsze, ale poza tym to mucha nie siada.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fuManchu
Nosal
Nosal



Dołączył: 25 Maj 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Płock
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 00:02, 27 Maj 2010 Temat postu:

Wszytko jest tip top, tak do albumu Poland, później, jak ktoś dobrze stwierdził, za dużo new age. Najbardziej lubię Ricochet.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kobaian
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 01:22, 05 Czerwiec 2010 Temat postu:

"Trójkowe wychowanie muzyczne" polega jak wiadomo na wpajaniu człowiekowi, że istnieją dwa rodzaje muzyki, jeden spod znaku Dody i buraczanego polskiego hip-hopu, oraz wykwintna muzyka dla koneserów, czyli np. "nowy piękny Marillion", Porcupine Tree itp. Jako człowiek, który padł swego czasu jego ofiarą mało się interesowałem do niedawna elektroniką, aczkolwiek stopniowo odrabiam zaległości. Dla tego nie jestem znów takim wielkim znawcą TG mimo iż zespół grał muzykę znajdującą się w centrum mojego zainteresowania - niekomercyjną, artystyczną elektronikę.

Słuchałem trochę eksperymentów wczesnego TG, także płyt Phaedra i Rubikon. Bardzo lubię tę pierwszą. Traktuję je jako takie niezwykłe dźwiękowe obrazy. Artysta tworzący pejzaż za pomocą dźwięków wydobywanych z syntezatora. Nie ukrywam, że przekonuje mnie ta koncepcja. W późniejszej twórczości dostrzegam więcej brzmień, za którymi już tak nie przepadam. Są bardziej chłodne, melodyjne - trochę mi to przeszkadza w odbiorze muzyki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 08:13, 05 Czerwiec 2010 Temat postu:

Pierwsze, krautowe 4 płyty są super. To najtrudniejsze co nagrali.

Phaedra to świetny album. Fajne jest to jak powstał - panowie testowali syntezator, przez przypadek się to nagrało, no to dodali jakieś flety i wypuścili jako album. Niezwykłe jest też to, że Phaedra zajęła coś 12 miejsce na brytyjskiej liście przebojów. To były czasy!

Jednak moim ulubionym jest okres od Ricochet do Force Majeure, czyli melodyjna elektronika drugiej połowy lat 70ych. Znienawidzony przez fanów (stuprocentowo prog rockowy!) Cyclone to jak dla mnie najlepsza płyta studyjna Mandarynek. Lubię czasem posłuchać Eno albo Shulzego którzy trzymają przez pół godziny jeden akord, ale od ambientowego mrozu wolę jednak elektronikę żywą (ale nienachalną) i trochę melodyjną, stąd też przedkładam Ricochet, Cyclone i Encore nad np. Rubycon.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Sob 08:15, 05 Czerwiec 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpetcrawler
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Litwini wracali?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:08, 03 Luty 2012 Temat postu:

Świetna rzecz, jeżeli ktoś lubi Pink Floyd i Rush, koniecznie powinien poznać prawdziwie oblicze tych wszystkich efektów i smaczków, które na ich płytach się ukazywały. Tangerine Dream, obok Jarre'a to mój ulubiony twór w elektronice! Gdy ostatnio ich słuchałem to wpadłem w pewnego rodzaju trans, coś niezwykłego. Dużo bardziej wolę ich od Kraftwerka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:16, 10 Kwiecień 2013 Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:36, 17 Kwiecień 2013 Temat postu:

Muzyka tego zespołu jest znakomitym odzwierciedleniem rozwoju elektroniki w latach 70-tych. Ciekawe, że te elektroniczne formacje i poszczególni czołowi wykonawcy bynajmniej nie byli pionierami wykorzystywania syntezatorów w muzyce rockowej (Tangerine Dream od 1971 roku, Klaus Schulze i Kraftwerk od 1973, natomiast Vangelis dopiero od 1975 roku).

Tangerine Dream na żywo w latach 70-tych był nieco innym zespołem. Gdy słucha się ich nagrań z poszczególnych tras koncertowych z lat 1972-1978, a więc z tego klasycznego elektronicznego okresu, słychać niejednokrotnie spore różnice z ich studyjnym odpowiednikiem. Wynikało to w dużej mierze z tego, że akurat w tych czasach nastawiali się oni na improwizację, co sprawiało, że muzyka dryfowała w różnych kierunkach. Dzięki projektowi Tangerine Tree i Tangerine Leaves można to bardzo dokładnie prześledzić (w jego ramach ukazało się mnóstwo bootlegowych płyt, przede wszystkim z materiałem koncertowym – to blisko 300 godzin muzyki!). Szkoda, że zespół nie wydaje archiwalnych materiałów z koncertów z tamtych lat, powszechnie wiadomo, że wiele występów było rejestrowanych. W czasie, gdy miksowali słynny „Ricochet” mieli do dyspozycji kilkadziesiąt godzin materiału koncertowego z trasy z 1975 roku. Na szczęście Tangerine Tree tą lukę z powodzeniem wypełnił i można delektować się ich nagraniami z poszczególnych lat w wersji live.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mahavishnuu dnia Śro 15:39, 17 Kwiecień 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:39, 17 Kwiecień 2013 Temat postu:

mahavishnuu napisał:
to blisko 300 godzin muzyki!


Nie mów nawet, że to wszystko przesłuchałeś Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:58, 17 Kwiecień 2013 Temat postu:

Nie, i nawet nie zamierzam. Smile Staram się tylko w miarę dokładnie poznać lata 1974-1978. W 1979 roku grupa nie koncertowała wcale. Nie ma więc niestety nic w wersji live z "Force majeure". Szkoda, gdyż było to świetne zwieńczenie tego najlepszego okresu. Te nagrania na żywo, począwszy od 1980 roku są już grane na sprzęcie cyfrowym, gdyż Panowie od płyty "Tangram" (1980) odeszli od analogowych brzmień. Ostatnim ciekawym albumem na żywo z tej serii jest słynny koncert z Berlina Wschodniego ze stycznia 1980 roku. Wadą tych późniejszych obok samej muzyki jest także to, że poszczególne występy były w zasadzie takie same. Muzycy całkowicie odeszli od improwizacji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vilverin
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:03, 16 Czerwiec 2013 Temat postu:

Najbardziej lubię chyba "Rubycon". A tak ogólnie sądzę że po "Canyon Dreams" zaczęli nudziarskie pitolenie. Produkowanie albumów na kilogramy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:45, 23 Czerwiec 2013 Temat postu:

„Rubycon” to dla mnie prawdziwa esencja szkoły berlińskiej”. Tak powinno właśnie wyglądać wyrafinowane granie w obrębie el-muzyki. Kiedyś przed laty wyżej ceniłem inne ich płyty z tego okresu, „Rubycon” wydawał mi się nieco monotonny. Jest to jednak płyta, z którą trzeba się bliżej zaprzyjaźnić. Zdecydowanie zyskuje z każdym przesłuchaniem. Jest to prawdziwe cacko w sferze brzmieniowej. Przyjemnie jest rozkoszować się na tej płycie wszystkimi subtelnymi zmianami w sferze dynamicznej, kolorystycznej, agogicznej i harmonicznej. Majstersztykiem jest choćby intro w „Rubycon part 2”, gdzie artyści ewidentnie nawiązali do kompozycji Georgy Ligetiego „Lux Aeterna”, którą wcześniej rozsławił już Kubrick w swojej „2001: A space odyssey”.

Kiedy skończył się klasyczny Tangerine Dream? Generalnie rzecz biorąc jest kilka szkół w tym temacie. Dla jednych (sam się do nich zaliczam) początkiem końca był rok 1980, kiedy to panowie przestawili się na syntezatory cyfrowe, zmieniając jednocześnie styl swojej muzyki. Dobiegł końca czas kreowania nowatorskich brzmień (choć już w drugiej połowie lat 70-tych było z tym stopniowo coraz gorzej), tworzenia niezwykłej atmosfery, plastycznego, barwnego brzmienia, ciekawych rozwiązań aranżacyjnych. Rozpoczął się natomiast czas plastikowych brzmień, banalnych melodyjek, konwencjonalnych do bólu harmonii, jednostajnego, topornego rytmu. Niektóre płyty z pierwszej połowy lat 80-tych są jeszcze niezłe, głównie koncertowe („Quichotte”, „Logos – live” , „Poland”), ze studyjnych od biedy ujdą jeszcze „Tangram”, „Hyperborea”, choć jest to i tak mocne dołowanie z porównaniu z albumami z lat 70-tych.

Niektórzy fani el-muzyki darzą jeszcze sporą estymą ich albumy z lat 1980-1986 (do „Le Parc”, ewentualnie „Underwater sunlight”), inni wiążą koniec grupy z odejściem Chrisa Franke po krążku „Livemiles” (1988). Sporo mówi się o ich soundtrackach. Moim zdaniem są one zazwyczaj nudne jak flaki z olejem. Trudno jest na nich znaleźć cokolwiek ciekawego. Nawet ten pierwszy nagrany jeszcze w latach 70-tych jest nijaki i mało wciągający („Sorcerer”). Sam film Friedkina jest także cieniem oryginału, który nakręcił w 1953 roku Henri-Georges Clouzot.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vilverin
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 03:16, 02 Luty 2014 Temat postu:

Oj, Panie Smile W kwestii soundtracków to się nie zgadzam. Tzn. w sprawie "Thiefa". Spokojnie może iść w konkury z albumami z początku lat. 80. A od takiego "White Eagle" jest nawet lepszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vilverin dnia Nie 03:17, 02 Luty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:27, 02 Luty 2014 Temat postu:

Od „White eagle” może i tak. Swoją drogą z Białego orła po latach praktycznie nic już nie pamiętam, natomiast z „Thief” mocno utkwił mi w pamięci "Beach theme". Porównując „Thief” z „Tangramem” (1980) czy też „Hyperboreą” (1983) postawiłbym jednak na te drugie. W tym okresie Mandarynki wydawały jeszcze niezłe koncerty, które były znacznie ciekawsze niż ich płyty studyjne. Szczególnie takie wydawnictwa, jak : „Quichotte” (1980) – jeszcze lepszy jest bootleg z pełnym zapisem tego koncertu, „Logos – Live At The Dominiom” (1982) i „Poland – The Warsaw Concert” (1984). Trudno porównywać je z tymi klasycznymi albumami z lat 1974-1979, to już zdecydowanie nie ten poziom, jednak, moim zdaniem, są lepsze od „Thief”. Muzyka z „Thief’ dobrze sprawdza się w czasie oglądania filmu - swoją drogą to dobry film sensacyjny.

Generalnie rzecz biorąc nie przepadam za soundtrackami. Nie lubię muzyki sprowadzonej do roli tapety dźwiękowej. Z klasyków el-muzyki lepsze soundtracki ma w swoim dorobku Vangelis. Owszem, on także natrzaskał mnóstwo mdłej, nudnawej muzyki w tej dziedzinie, jednak te najlepsze są zupełnie niezłe („Ignacio”, „Blade runner”, „Antarctica”). Do poziomu najlepszej ścieżki dźwiękowej Greka („L’Apocalypse de animaux”) Mandarynki nie zbliżyły się nigdy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mahavishnuu dnia Nie 12:42, 02 Luty 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cizar
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 25 Cze 2013
Posty: 1116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowe Skalmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:20, 02 Luty 2014 Temat postu:

Cóż, mi z lat 80' podeszły przede wszystkim koncertówki Logos i Poland (niby to wszystko takie piotelenie, ale mnie chwyta za serce, zwłaszcza koncert z Warszawy). A o pełnym wydaniu Poland nawet nie wiedziałem, a chętnie bym sobie posłuchał zobaczyć, co tan Panowie pogrzebali przy wydawaniu oryginalnego albumu.

Z ich płyt studyjnych z lat 80' lubię tylko Exit. White eagle, a tym bardziej Hyperborea mi nie podchodzi. A z thiefa znam tylko Beach scene i burning bar i ten pierwszy kawałek strasznie mi się podoba.

W ogóle, w tym roku chyba ich ostatnia trasa, nie? Kurde, na tę okazję Froese mógłby zagrać starą ekipę i zagrać serię "klasycznych" koncertów, a on nadal woli zjadać swój własny ogon :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin