Album roku 1967

gharvelt

Fajnie ta zabawa nam wyszła z rokiem '67, i dobrze, że wiele osób zdecydowało się poznać dużą ilość płyt, z którymi wcześniej nie mieli do czynienia, ale czy 3 miesiące - nie mówiąc już o 4 lub 5 - to nie trochę zbyt długo? W takim tempie do rocznika 1979 dojdziemy za kilka lat Smile

Kapitan Wołowe Serce

lomyrin

zuy_pan

Tak patrząc po wynikach moja lista była bardzo dżezowa, nawet na tle większości , pewnie dlatego, że bardzo mi ta muzyka się spodobała, a wcześniej byłem w niej może nie całkiem zielony, ale znałem może podstawy podstaw i to też nie w całości, więc żarłem jak prosiak ten jazz, co w połączeniu z tym, że 67' to jeszcze nie był szczyt rocka wyszło tak jak wyszło, ale widzę, że nie tylko ja tak miałem, bo listy Dziobaka czy Lorymina wyglądają na "ofiary" tych samych zjawisk.

Pewnie im dalej w lata 70' tym będzie mniej jazzu, a więcej rocka, bo mimo wszystko jazz zaczynał być coraz mniej ciekawy (bardziej komercyjny itd), a rock (przynajmniej do pewnego momentu) wystrzelił niesamowicie, nie wydaję mi się, żeby jakieś jazzy z lat 70' przebiły jakieś Henryki Krowy czy Popol Vuha (mam tylko nadzieję, że nie wygra u nas jakieś Close to the Edge, ale na szczęście, musielibyśmy mieć nalot januszy proga, żeby coś takiego się stało)

Kapitan Wołowe Serce

kobaian

Mnie zaskakuje wysoka pozycja kiepskiego albumu z kilkoma lepszymi kawałkami, czyli "Sierżanta Pieprza". Znakomity album Jeffersonów jest zgodnie z tym zestawieniem jedynie o jeden punkt wyżej. Negatywnym zaskoczeniem jest to, że w ogóle znalazł się tu jeden z najnudniejszych albumów, jaki przesłuchałem przy okazji układania swojej listy, czyli The Whooj. Przecież to jest dno w porównaniu z resztą zestawienia, a te kilka niezłych kawałków wyszło im chyba na zasadzie błędu statystycznego. Bob Dylan poza 30-stką to też dla mnie jednak pomyłka. Poza tym magia nazwisk - Miles Davis w pierwszej dwudziestce przed Aylerem...

Ale w sumie źle nie jest, bo pierwsza trójka naprawdę zacna.

Kapitan Wołowe Serce

kobaian

Kapitan Wołowe Serce

gharvelt

Umieściłem Deviantsów tak wysoko, jak tylko byłem w stanie wepchnąć. Natomiast dla Strawberry Alarm Clock niestety miejsca zabrakło, zakończyli na pechowym, 31-ym miejscu.

kobaian

gery

Szkoda troche Straight No Charser Monka i Tim Buckley jakis pominiety. Myslalem, ze spokojnie do 20 sie zalapie.

kobaian

John Cipolina

Jakoś byłem przekonany, że Irenka wygra, bo to jedyny album jaazzow, z tych które "miały" być wysoko, który wysoko oceniłem. Kilku innych moich faworytów dostało się na jakieś uczciwe pozycje, jednak mój nr. 1 ledwie się załapał na 30. miejsce.

Tak w ogóle, to ostatnio nie mam internetu na mieszkaniu (teraz piszę z uczelni), a ucho nadal leczę... :/

Filas

Odkopuję temat, bo właśnie zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę na albumie miejsca pierwszego grał tak naprawdę skład Guru Guru bez gitarzysty. Odlot. To znaczy, Uli Trepte + Mani Neumeier byli wraz z Ireną Irene Schweizer Trio.

Kapitan Wołowe Serce

Ale świetną płytę przegapiliśmy:

Prince Lasha & Sonny Simmons - Firebirds (1967)

Superowy avant jazz, w którym Bobby Hutcherson gra na cymbałkach. Ode mnie na pewno dostaliby punkty...

Kapitan Wołowe Serce

Kupiłem sobie w internetach CD Jazz Meets India. Zapłaciłem prawie 110 zł, czyli jak za pojedynczy album dosyć dużo, ale jest tak świetnie wydany i ma tak znakomitą jakość dźwięku, że wydaje mi się teraz, że zapłaciłem mało. Dosyć to przykre, że wydanie, które posiadam jest jedyną reedycją płyty na CD...

Pawliq88

Za tanio to to nie jest i tak Very Happy

Co do reedycji to niestety wytwórnie pakują pieniążki w innego rodzaju muzykę i czasem mamy 3 lub 4 różne wydania jakiegoś rockowego przeciętniaka a ze świetnymi albumami często jest problem. Takie np Cany czy Amon Duule dostać to nie lada wyczyn.

Kapitan Wołowe Serce