mądre słowo od Remka na niedzielę

Kazimierz Podwysocki

Rząd zapowiedział zmniejszenie składek na ZUS dla mikrofirm. Internet rozgrzał się do czerwoności. Już są, już biegną, już zaraz będą setki potencjalnych milionerów, którym dotychczas "socjalizm" podcinał skrzydła. A jeśli nie milionerów, to przynajmniej przedsiębiorczych ludzi na swoim, na własnym, na moim, tymi ręcami utrzymają siebie i rodzinę, w glorii i chwale, kwintesencja przedsiębiorczego Polaka i Polki.

Cóż, też bym zmniejszył składki na ZUS mikrofirmom. Ale po pierwsze tylko trochę. Po drugie - w zamian znacznie zwiększyłbym te same składki firmom większym i zasobniejszym. I zlikwidował indywidualne konta emerytalne, za to wypłacał emerytury w pewnych rozsądnych widełkach wszystkim, z tego wspólnego kotła, do którego mikrofirma wrzuci sześć stówek składek, a firma duża trzy tysiące sześćset, bo przecież sprzedawczyni z kiosku generuje zupełnie inny obrót i zyski niż sprzedawczyni Biedronki.

Ale gdybym już tak zrobił, czyli zmniejszył i zwiększył składki na ZUS, to nie biłbym w bębenek sarmackich farmazonów z arsenału Mikkego ps. Korwin, lecz powiedział ludziom, jak jest naprawdę w kapitalizmie, a jak im się tylko wydaje. Czyli że:

a) małe składki w obecnej propozycji rządowej i w obecnej formule systemu emerytalnego oznaczają małe emerytury. Dziesiątki tysięcy "biznesmenów" spod znaku naprawy laptopów i laminowania dokumentów skończą w tym systemie z groszowymi emeryturami. Oczywiście z liberalną sieczką w głowie nie skojarzą, że to wina małych składek (zasadę, że nie ma darmowych obiadów, stosują oni nader wybiórczo), lecz triumfalnie powiedzą wtedy: oho, popatrzcie, piramida finansowa o nazwie ZUS wypłaciła nam 432,10 zł emerytury, choć tyle lat zdzierała z nas składki, a to ci socjalistyczne złodziejstwo, jak teraz za to żyć mamy my, ludzie przedsiębiorczy, całe życie tyrający?

b) małe firmy nie mają żadnej istotnej wartości czy przewagi. Jedne są sensowne i oznaczają dobry pomysł na większy biznes w przyszłości, inne od biedy zapewnią byt właścicielowi, a jeszcze inne są zwykłym marnowaniem czasu, pieniędzy i energii. Indywidualna przedsiębiorczość i obsesyjne krzątanie się przy biznesie to nie są żadne szczególne wartości. Czasami są dobre, a czasami są samobójcze, bo oznaczają niezdolność do kooperacji, pracy w grupie, nieumiejętność zaufania innym, brak pomysłów na rozwój, jeszcze innym razem oznaczają marnowanie sobie życia przy ciągłym zasuwaniu na parę gorszy, których niewiele mniej można by zarobić w sensownej firmie dużej jako pracownik najemny.

c) spora część polskich mikrofirm to podmioty zbędne z punktu widzenia gospodarki. Istnieją tylko dlatego, że w Polsce mamy niedobór miejsc pracy w stabilnych większych firmach. W kraju cywilizowanym nie trzeba być przedsiębiorcą, żeby być taksówkarzem, budowlańcem, kierowcą busa, glazurnikiem, sprzedawcą/dzierżawcą w kiosku, serwisantem laptopów, nawet dentystą czy architektem można być bez "własnej działalności" i bez wszystkiego w niej doglądania. Można to robić na etacie, i tak się dzieje tam, gdzie jest inna mentalność, inna kultura pracy, inny kodeks pracy, inne rozwiązania podatkowe itd. Mniej liberalne, a bardziej "socjalistyczne". I są to zwykle kraje zamożniejsze i z wyższymi płacami.

d) to nie ZUS, nawet ten obecny, dość wysoki jak na mikrofirmy, zabija bieda-biznesy. Zabija je marny popyt wewnętrzny, czyli niskie zarobki Polaków i Polek, bądź to wywłaszczanych z owoców swojej pracy przez biznesmenów większych i pazernych, bądź wegetujących w mikrofirmach o niskiej stopie zysku. A jeszcze bardziej wykańcza te mikrofirmy coś, co nie ma wiele wspólnego ze złym socjalizmem i z państwem, za to sporo z wolnym rynkiem i z kapitalizmem. To coś nazywa się koncentracją własności. Gdy ty zakładasz mały sklepik, a w pobliżu powstaje Biedronka, to przegrasz z nią nawet przy zerowej składce ZUS. Tak samo jest z sieciowymi kwiaciarniami, knajpami, piekarniami, stacjami kontroli pojazdów, firmami transportowymi itd., bo tak działa wolny rynek, takie są podstawowe prawa ekonomii (korwiniści nie mówią ci o efekcie skali w biznesie? nic dziwnego, o ekonomii nie mają pojęcia). Przy niższej składce na ZUS wytrwasz ciut dłużej, iluzja potrwa rok czy trzy lata więcej, ale finalnie i tak przegrasz w mikrobiznesie z gigantami gospodarki. Kogo wtedy obwinisz? ZUS, socjalizm, "urzędasów"? Byle nie faktycznego sprawcę i tych, którzy w jego interesie kładli ci do głowy liberalne farmazony.

Więc, cóż, jako lewak niestandardowy mogę poprzeć obniżanie składek od mikrofirm. Wolałbym widzieć to obniżenie w modelu prospołecznym, czyli takim, który ten ubytek w budżecie emerytalnym wyrówna wyższymi składkami od firm bogatszych i z nich wypłaci przyzwoite emerytury jednym i drugim. Ale skoro modelu prospołecznego nie ma, to niech będzie obniżenie składek w modelu liberalnym. Ze spokojem będę obserwował dalsze plajty mikrofirm, dalsze dziadowanie ich właścicieli, dalsze ich pomstowania na ZUS i państwo (bo trzy stówy z was "zdzierają", z was, ludzi o biznesowym talencie, lecz nie potrafiących zarobić na te trzy czy osiem stów składek miesięcznie, ale upierających się, że potraficie robić biznes), dalsze sarmackie mity indywidualizmu, przedsiębiorczości, czubka własnego nosa, biznesu na swoim itd., itp. Jedna i druga plajta, jedno i drugie dziadowanie, jedna i druga kiepska emerytura - wysoka cena, to prawda, ale skoro 25 lat liberalizmu nie otrzeźwiło setek Polaków i Polek z wiary w farmazony bzdurne na gruncie ekonomii i matematyki, to widocznie trzeba ją zapłacić. Mądrzejsi z dzisiejszych mikrobiznesmenów i tak zwieją na etat, duże firmy i tak wygryzą z rynku biedafiremki i zatrudnią u siebie ludzi na etatach do wykonania dokładnie tych samych usług, a jeśli czegoś w tym wszystkim żal, to chyba tylko kolejnych pokoleń rodaków, którzy tak bardzo nienawidzili cywilizacji, wspólnoty, państwa i współpracy, że zamiast uczłowieczać kapitalizm i walczyć w nim o lepsze i stabilne miejsca pracy, postanowili zafundować sobie, innym i całemu krajowi koszmarny splot bezsensownej harówki i naiwnych marzeń i mitów o tym, że w roku 2017 setki tysięcy ludzi mogą i powinny żyć z dłubaniny "na własnym". Otóż mogły, tyle że w kraju zamożniejszym i w roku 1817. Bo już w roku 1917 co najwyżej musiały w kraju biedniejszym. A budowanie fundamentu krajowej gospodarki na bazie indywidualnej krzątaniny w roku 2017 to już tylko samobójcza taktyka w wymiarze ekonomicznym, ale także społecznym, psychicznym, kulturowym itd., bo bezsensowna krzątanina tysięcy biednych mróweczek nie zaowocuje mnóstwem prężnych biznesów, lecz ludźmi zadłużonymi, umęczonymi, zestresowanymi, schorowanymi, nie mającymi czasu dla siebie, rodzin, na życie po prostu.
Remek Okraska

Kłopoty z Myszami

Nie można się nie zgodzić, choć można polemizować