Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Fates Warning - "Awaken The Guardian" (1986)

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> CD i DVD / Płyty starsze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Rune of Torment
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 3698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Edo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 09:31, 27 Sierpień 2009 Temat postu: Fates Warning - "Awaken The Guardian" (1986)

I will wish upon a star
I believe in you
And if my will has strayed afar I remembered you
Will you remember me?

FATES WARNING - 1986 - Awaken The Guardian



Oj zapamiętam, zapamiętam. Nie tylko przez hipnotyzującą i piękną, kosmiczną i komiksową okładkę jaką okraszony jesteś ale przede wszystkim przez to, że obok Operation: Mindcrime stoisz na szczycie podium w kategorii "najlepszy album metalowy". Strażniku, pokłony biję!

Poprzedni album Fates czyli niesamowity The Spectre Within zasiał ziarno ciekawości wśród słuchaczy, a było ich całkiem sporo, bo zespół na trasie supportował Anthrax i dzięki temu dotarli do wielu ludzi. Skład nie zmienił się w stosunku do poprzedniego albumu, co najwyżej można doliczyć Jima Archambaulta (tak jest! z tych ARCHambaultów, o tym panu jeszcze będzie w tej recenzji), który gościnnie zagrał na klawiszach. Muzyka? No muzyka już się zmieniła, z doskonałego, technicznego, epickiego power metalu z krążka poprzedniego stała się... no właśnie... kombinacją, która od 23 lat nie doczekała się naprawdę godnego następcy w gatunku, mówi się, że tą płytą Fates Warning stworzyło metal progresywny w czystej postaci. Nawet cytując za Mikem Portnoyem z jego "wstępu" do Awaken The Guardian z mega-reedycji z 2005:

"Bardzo często fani i krytycy przypisują Dream Theater stworzenie całego nowego gatunku jakim jest progresywny metal w późnych latach 80tych czy też wczesnych 90tych... ale prawda jest taka, że Fates Warning robiło to lata przed nami" (i w dodatku nieporównywalnie lepiej - przypisek Greebona)

Oczywiście od lat toczą się spory o prawdziwe korzenie metalu progresywnego, o to od którego albumu Fates Warning zaczęło go grać itd itp ale w gruncie rzeczy zostawmy szufladki, bo mamy kawał niecodziennej muzyki przed sobą:

1. The Sorceress
2. Valley of the Dolls
3. Fata Morgana
4. Guardian
5. Prelude to Ruin
6. Giant's Lore (Heart of Winter)
7. Time Long Past
8. Exodus

Po raz kolejny Fates Warning zafundował nam podróż do świata mroku, czarownic, gigantów, smoków ale jest to zupełnie inny typ tekstów niż te do których taka tematyka nas przyzwyczaiła. John Arch jest wybitnie uzdolnionym tekściarzem i dobiera dystyngowane epitety do wyszukanych wyrażeń, głęboko sięgających do historii, legend czy mitologii. Mamy także Prelude To Ruin z dość dobitną choć metaforycznie wyrażoną krytyką rządów USA oraz jeszcze jeden tekst - niepozorny, smutny Guardian, który jest ponoć napisany z myślą o połowicznie sparaliżowanym bracie Johna Archa.
No ale dość o tekstach. W tamtych latach progresja jako taka w metalu nie istniała a lata eksperymentów miały dopiero nadejść. Fates Warning ze swoimi skomplikowanymi i połamanymi kompozycjami przecierał ścieżki, nie odcinając się od korzeni i ciągle mając potężny epicko-powerowy wydźwięk i tym razem wręcz thrashowe, mocne gitary. W solówkach także nie ma bezmyślnego shreddingu i Matheos razem z Ardiuinim raczej skupiają się na graniu przemyślanych i wzruszających melodii - czyli nie ma wirtuozerskich popisów, jest feeling!. Co bardzo się zmieniło w stosunku do The Spectre Within to znacznie większa ilość pięknych i niesamowicie klimatycznych wstawek akustycznych. Poza oczywistym instrumentalem, czyli Time Long Past muszę tu nadmienić absolutnie genialne intro do Guardian. Poza tym, cała muzyka Fates Warning nabrała jakby wiatru w skrzydła i uniosła się tak wysoko, że zwykli śmiertelnicy mogą sobie o takim poziomie pomarzyć - cały album brzmi niezwykle transcendentalnie, jakby sen jakiegoś pięknego umysłu o tym, jak powinien brzmieć album idealny. Nie tylko rozmarzone brzmienie się na to składa - album jest koncepcyjny, nie lirycznie ale muzycznie - kompozycje mimo iż się od siebie różnią dość drastycznie to jednak nie mogłyby się znaleźć na żadnym innym albumie - przy każdej kompozycji od razu słychać, że to Awaken The Guardian.

I skoro już o kompozycjach, niemal wszystkie są autorstwa duetu Arch/Matheos i takie połączenie to chyba optymalna kombinacja - trzonem są długie, rozbudowane numery z momentami, w których niemal nie da się nie odpłynąć takie jak Exodus, Prelude To Ruin, Giants Lore i Fata Morgana, dalej mamy szybsze i bardziej dynamiczne numery (oczywiście tym kolosom też dynamiczności nie brakuje jednak jest ona rozłożona w inny sposób) - The Sorceres i Valley Of The Dolls i dawkę łagodności w postaci przepięknego Guardian i uroczego instrumentalnego Time Long Past.
O gitarach już trochę wspomniałem - są ciężkie jak na melodyjny metal progresywny nawet dziś a ich połamana, surowa maniera dodaje jeszcze dodatkowego efektu. Kiedy gitarzyści przerzucają się na akustyki nie brzmią wcale gorzej - nie jest to po prostu złagodnienie i odpoczynek dla ucha po kaskadach wizytówkowych riffów - podczas partii akustycznych kompozycje wcale nie tracą na wartości muzycznej, gdyż także i one są na tyle wykombinowane i przemyślane żeby zaczarować słuchacza i zainteresować głębiej. Sekcja rytmiczna w postaci DiBiase i Zimmermana jest mocno wysunięta na przód - zwłaszcza perkusja, tutaj nie jest zdeprecjonowana do postaci tła i wybijania rytmu, gra rolę pierwszoplanową a jednocześnie nie odwraca uwagi od schowanych na nią gitar i wokalu. Mistrzowski efekt! Mnóstwo ludzi narzeka sobie na brzmienie tego albumu - także właśnie na perkusję, ale to chyba tylko dlatego, że nie są otwarci na takie zmyślne zabiegi i wolą jak wszystko jest tak, jak się przyzwyczaili. A tampon im w ucho Wink.

O wokalu Johna Archa to można by napisać oddzielną recenzję - niedoceniany przez wielu, którzy słyszą w nim jedynie wysokie, "cheesy" wokale. Zgodzę się, że nie jest on technicznym wirtuozem i tak naprawdę nie niepowtarzalnego głosu (przynajmniej nie miał takiego na The Spectre Within - tutaj skrajne unosowienia wokali wyszło mu w kwestii oryginalności na plus, przy okazji odsiewając kolejną warstwę słuchaczy) ale to co on wyprawia ze swoim wokalem przechodzi ludzkie pojęcie - takiej fantazji przy układaniu linii melodycznych, takiego zaangażowania w jej urozmaicanie i zakręcenie i takiej magii oraz klimatu jakie buduje mogliby mu pozazdrościć niemal wszyscy metalowi wokaliści. Poza tym, John Arch w ogóle nie potrzebuje tekstu aby śpiewać, co udowadnia znanymi już z poprzedniego albumu wokalizami i skoro już przy nich jesteśmy to dopowiem, że John jest absolutnie JEDYNYM wokalistą, który może śpiewać lalalalala tudzież nananana i nie robić przy tym wiochy a raczej wręcz przeciwnie - sprawić, iż słuchacz odruchowo zacznie podążać w jego ślady w tym wirujących szaleństwie niepozornych dźwięków.

Strażniku, cóż mam począć z takim katorżniczym zadaniem jak obiektywne podsumowanie Twojego przebudzenia, och cóż? No cóż... nie będę owijał w bawełnę, dla mnie to najdoskonalsze dzieło w metalu progresywnym i zasadniczo ścisła czołówka całej muzyki - dzieło oczywiście zgoła inne niż nastepujące potem albumy i przez wielu to one są bardziej doceniane niż rzeczony tutaj, dla mnie jednak ta mieszanka zaprezentowana na Awaken jest perfekcyjna. Od 23 lat ten album nie postarzał się ani trochę, bo po prostu nie ma godnych następców jeśli chodzi o taki styl grania. Tak właśnie powinien brzmieć album metalowy - jest tu wszystko: wpadające w ucho czarujące melodie, ostre i szybkie riffy do machania głową, potęga i epickość w brzmieniu, oryginalność i rozpoznawalność na niebotycznym wręcz poziomie, ambicja na nagranie czegoś większego i to spełniona, bez przerostu formy nad treścią rodem z DT. Ale nie jest album łatwy, rzadko się go docenia przy pierwszej próbie. Tutaj trzeba poświęcić trochę czasu i przywyknąc do jego specyficzności, "zrozumieć" wokal i jego wielkość zamiast ślepo w nim widzieć przeciętnego wokalistę i podobnie przywyknąć do innego brzmienia.

10/10



Tak na fali rozmów o zespole wykopałem reckę, którą kiedyś wyprodukowałem. Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rune of Torment dnia Czw 09:32, 27 Sierpień 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hardfan75
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:46, 10 Listopad 2009 Temat postu:

---

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hardfan75 dnia Śro 17:04, 27 Styczeń 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:30, 26 Listopad 2009 Temat postu:

Jest czasem tak, że pierwsza płyta którą usłyszysz takiej czy innej kapeli bardzo ci się spodoba. I wtedy, co oczywiste, bierzesz się za inne ich nagrania. I nic. Zero. Raz po raz jest to kompletne pudło. Tak mam z zespołem Saga, którego Silent Knight od razu mi się spodobał, ale jak słyszę inne ich albumy to przewracają mi się flaki. Tak mam z solowym Stevem Hackettem, którego poza genialnym Voyage Of The Acolyte nie jestem w stanie słuchać. I tak chyba mam z Fates Warning. Jakiś czas temu sięgnąłem po Perfect Symmetry i zespół mnie sobą zainteresował. Ale kiedy biorę się za inne płyty to nie znajduję na nich nic dla siebie. Disconnected mnie znudził, ale pomyślałem - OK, to może jest zbyt nowy progres jak dla mnie. Niestety, Awaken The Guardian też nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Może nie jest to aż nudne, dam radę tego słuchać, tylko że nie dostarcza mi to słuchania absolutnie żadnych wrażeń. Tak se goście grają. Jakieś riffy cały czas słyszę - i nie odróżniam ich od siebie, jakieś wolniejsze momenty - miłe, ale nic więcej. Na pewno dam tej płycie kolejne szanse za jakiś czas, może kiedyś między nami zaiskrzy. Na razie płyta jawi mi się nijako.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> CD i DVD / Płyty starsze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin